sobota, 2 stycznia 2016

Niedziela 03.01.2016
Książka to jest świat, zamknięty między okładkami, wydrukowany na papierze, osobny świat, do którego możemy wejść w każdej chwili i który zapewni nam rozrywkę, wiedzę, wzruszenie, wciągnie albo też odrzuci. Kiedyś miałam zasadę niewyrzucania książek, nawet skrajnie zniszczonych, pozbawionych okładek, części stron, zawilgoconych. Uważałam, że jeszcze może ktoś coś w takiej książce znajdzie dla siebie. Poza tym wiedząc ile trudu wielu osób i maszyn trzeba dla powstania książki, nie mogłam z szacunku dla nich po prostu książki wyrzucić. Ale to się zmieniło. Teraz skrajnie zniszczone książki, nie nadające się do sprzedaży przekazuję na makulaturę. Z powodu braku na nie miejsca w antykwariacie i chyba braku sensu ich trzymania. Chociaż cały czas mając w ręku egzemplarz np. Potopu Sienkiewicza, trzy tomy w twardych okładkach, w stanie wskazującym na zamoczenie, zaczytanie, zabrudzenie, nadający się tylko do wyrzucenia, przypominam sobie moje wzruszenia i całkowite pochłonięcie przez tę książkę kiedy miałam 16 lat i myślę, że jednak to jest coś pięknego, te litery tworzące powieść, które są przecież całkowicie czytelne i mogą jeszcze kogoś wzruszyć. Ale w prowadzeniu antykwariatu obok miłości do książek jest jeszcze pragmatyzm, rachunek ekonomiczny i Urząd Skarbowy, który raczej o książce jako osobnym świecie nie chce słuchać, tylko liczą się sprzedaż i zysk. A z drugiej strony jest u nas jeszcze pewnie 20 różnych wydań Potopu, które w kartonach czekają na swój czas w stanie o wiele lepszym niż to jedno wydanie, które niestety oddam na makulaturę. A swoją drogą Potop był chyba wydawany w tak wielu edycjach i często, ponieważ był (czy jest nadal?) lekturą, a pozostałe części Trylogii rzadziej, stąd w antykwariacie nadpodaż Potopów w stosunku do Ogniem i mieczem i Pana Wołodyjowskiego. Chociaż też ich u nas dostatek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz