czwartek, 18 sierpnia 2016

Letnie rocznice

Piątek, 19.08.2016

 

Otwarcie



Lato to pora ważnych rocznic w antykwariacie. Zacznę od najważniejszej: 27 lipca to oficjalne urodziny antykwariatu. Nasza firma skończyła w tym roku 22 lata! Piękny wiek i jak na firmę bardzo przyzwoity, więc gratuluję Ci, Antykwariacie, że trwasz i masz się dobrze dzięki wspólnemu wysiłkowi wielu osób. Ja sama w roku 1994 miałam 12 lat i pamiętam tylko, że dostałam zaproszenie na otwarcie (takie jak powyżej), ale nie mogłam przyjść, bo byłam akurat na wakacjach u mojego brata w Niemczech. Nie pamiętam mojej pierwszej wizyty w antykwariacie i nie potrafię określić kiedy to było.


Praca


Pamiętam dobrze, że moja pierwsza letnia praca w antykwariacie to był rok 1996. Przychodziłam często do antykwariatu i spędzałam tam dużo czasu (na Podmurnej latem było przyjemnie chłodno). Prosiłam ojca o zadania, żeby się nie nudzić i on zlecał np. ułożenie alfabetycznie książek w dziale z literaturą dziecięco-młodzieżową. Wtedy pierwszy raz odkryłam radość z efektu własnoręcznie wykonanej pracy. Spojrzenie na uporządkowany regał, pełen równo stojących we właściwym porządku książek do tej pory jest dla mnie ogromną przyjemnością i daje satysfakcję (dlatego prawie za każdym razem gdy dzisiaj uporządkuję jakiś dział, robię mu zdjęcie i zamieszczam w mediach społecznościowych). Widząc moje zaangażowanie, ojciec zaproponował mi letnią pracę na stanowisku młodszego antykwariusza z wynagrodzeniem 1 zł za dzień. Wówczas za tę zawrotną sumę mogłam kupić sobie 4 widokówki w KMPiKu lub zapiekankę lub mogłam zaoszczędzić tę złotówkę i następnego dnia mieć już 2 zł do wydania lub dalszego oszczędzania. Pamiętam, że dużo rozważałam co robić z tą kasą. Pamiętam też powroty z pracy do domu na Matejki. Wyjście z kameralnej, zacienionej ulicy Podmurnej na Szeroką, zalaną słońcem i turystami. Szukałam cienia i do dzisiaj wiem instynktownie po której stronie ulicy o danej porze dnia i roku jest słońce, a po której cień. Potem droga od Placu Rapackiego w stronę domu ulicami Chopina i Bydgoską - tutaj już nie było ucieczki od słońca świecącego prosto w oczy. Pamiętam zmęczenie i satysfakcję z pracy. A zatem w lipcu 2016 roku obchodziłam 20-lecie pracy jako antykwariuszka!



Sierpień



11 sierpnia 2001 roku moi rodzice wzięli ślub. Miałam wtedy 19 lat i było to dla mnie zupełnie dziwaczne. Ale wiele spraw w moim życiu było takich, między innymi związek moich rodziców, więc przyjęłam to jako kolejną do kolekcji. Na dodatek, z braku innych kandydatów, byłam ich świadkiem w Urzędzie Stanu Cywilnego. No to już było zupełnie odjechane, kiedy moi rodzice uroczyście przyrzekali, że uczynią wszystko, aby ich małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. Po zawarciu małżeństwa udali się z wujkiem Heńkiem i jego żoną na przyjęcie weselne, a ja zostałam oddelegowana do antykwariatu na stanowisko. Pamiętam, że czytałam tego dnia w pracy Quo Vadis. Kolejnego roku, czyli 2002, mój ojciec zachorował i zmarł w dniu 11 sierpnia. Wiedziałam od kilku miesięcy, że jest chory i nie ma nadziei na wyzdrowienie, chociaż on miał ją cały czas. Trudny był to czas i praca w antykwariacie też była inna. Klienci w większości wiedzieli jaka jest sytuacja i wspierali nas. Ja nie za bardzo ogarniałam antykwariatowe mechanizmy funkcjonowania, wiedziałam tylko z grubsza co i jak. Wtedy do pracy zabrała się moja mama. Czego nie wiedziała, szybko się nauczyła i tak antykwariat rozpoczął nowy rozdział swego istnienia.


Zawsze



Każdego roku lato w antykwariacie jest czasem dla mnie szczególnym przez te wydarzenia. To położenie słońca kiedy wracam do domu jest każdego roku takie samo i budzi te wspomnienia. Nic dziwnego, że dla ludzkości to pory roku były zawsze podstawą....wszystkiego. Dla mnie też są. W lipcu i sierpniu przypominają mi się te chwile na Podmurnej kiedy ojciec tłumaczył mi po kolei każdy szczegół działania antykwariatu, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Przypomina mi się jak był w szpitalu, ja byłam sama w antykwariacie i było źle. Przypominają mi się klienci, latem szczególni, dlatego, że przyjezdni, często z daleka. Ich opowieści, zachwyty, zakupy. Spotkania z przyjaciółmi z liceum, ze studiów, z teamu z Matejki. Był klimat. Lato w antykwariacie. Słodko-gorzkie.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Sprzedawanie książek

Poniedziałek, 08.08.2016


Uprzywilejowanie



Księgarstwo jest uprzywilejowane względem innych dziedzin handlu. Zachęcanie klienta do kupienia książki jest dużo łatwiejsze niż np. zachęcanie do kupienia samochodu, sprzętów elektronicznych, papierosów czy alkoholu. Chodzi mi wyłącznie o łatwość argumentowania sensu posiadania książek i prezentowania korzyści z tego płynących. Mamy wsparcie instytucji państwowych, organizacji międzynarodowych, pozarządowych, regionalnych, które promując czytelnictwo pośrednio pomagają nam promować nasze biznesy. Każdy wie, że książki warto czytać, mieć w domu, że oczytanie to pozytywna cecha. Księgarze mają więc o tyle prościej, że nie muszą udowadniać klientom korzyści, które usiłują im wkręcić sprzedawcy wszelkiego rodzaju innych dóbr. Moim zdaniem jednak, mimo wszystko, księgarnie powinny cały czas powtarzać z uporem w swoich materiałach reklamowych, pokazywać w swoim wizerunku, że kupno książki rozwiąże problem, doda prestiżu, zwiększy kompetencje itd. Tak jak producenci samochodów pokazują w reklamach, że ich marka czy nowy model to właściwie styl i filozofia życia, wrażenia z jazdy itp. A przecież każdy wie, że chodzi o środek transportu na czterech kołach, który ma też zły PR: problemy z parkowaniem, zanieczyszczanie środowiska, płacenie wielkim koncernom, zamiast lokalnym przedsiębiorcom, wspieranie firm zagranicznych zamiast polskich. Że nie wspomnę o najbardziej dla mnie kuriozalnym przemyśle alkoholowym. Tutaj, w przeciwieństwie do branży książkowej, mamy instytucje państwowe promujące trzeźwość, zwalczające problemy alkoholowe, ośrodki leczące z uzależnienia. Wyobraźmy sobie tyle oficjalnych, wspieranych przez państwo możliwości zwalczania czytania książek:) A jednak są też reklamy alkoholu pokazujące czasem nawet w sposób wzruszający korzyści z niego "płynące". Pomyślmy jak alkohol jest prezentowany w sklepach, jacy specjaliści pracują nad designem butelek, puszek. I to wszystko wbrew oficjalnej linii: alkohol szkodzi zdrowiu. My księgarze mamy więc ogromny przywilej sprzedawania produktów wspieranych i promowanych oficjalnie przez mnóstwo instytucji.



PR


Może więc warto wykorzystać ten powszechny przekaz w swojej działalności. Może nie zakładajmy z góry, że każdy wie, że książki warto kupować. Tak jak producenci sprzętów RTV i AGD nie zakładają z góry, że każdy kto chce mieć nowy telewizor i tak do nich trafi. Pokazują, a nawet krzyczą przez radio i na wszelkie sposoby, że oni i ich oferta jest najlepsza, że taki sprzęt to naprawdę warto mieć. Uwzględniając ograniczone możliwości finansowe księgarki czy księgarza można przecież pokazywać potencjalnym klientom książki z naszej oferty jako te, które warto a nawet trzeba mieć. Ja próbuję książki z oferty naszego antykwariatu prezentować właśnie pod kątem korzyści, które uzyska czytelnik/właściciel danego tytułu. Każda książka ma swój unikalny opis (krótszy lub dłuższy), w którym bez przerwy powtarzam, że "taką książkę warto mieć w domowej bibliotece", "jej właściciel będzie sprawiał wrażenie......", "dzięki tej książce pokażą państwo, że.....", "jest to obowiązkowa lektura każdego wędkarza", "pomoże dziecku poznać podstawy astronomii" itd. Skoro nie mogę pozwolić sobie na głośne reklamy w telewizji czy radiu, to chcę aby książki z oferty naszego antykwariatu miały unikalne opisy, pokazujące klientowi pożytki z kupienia/przeczytania danej książki. Nawet jeśli wydawca postarał się o zachwalenie książki na tylnej okładce czy skrzydełkach obwoluty, to księgarz jeśli chce się wyróżnić, może (musi) dołożyć swoją osobistą opinię, rekomendację, omówienie pokazujące klientowi korzyści i ułatwiające wybór.



Reklama


Dużym zasobem w arsenale reklamowym każdej księgarni jest promowanie książek jako dobra kultury i czytelnictwa jako takiego. Wszystkie zalety płynące z czytania, badania naukowe psychologów, pedagogów, socjologów można zacytować w ramach promowania książek i czytania, a pośrednio nas jako księgarzy. Bo my przecież te książki dla szanownych państwa wybieramy, sprowadzamy, prezentujemy, doradzamy. Nie sztuką jest narzekać na słabość branży księgarskiej. Myślę że musimy dołączyć do pozostałych branż i reklamować się po prostu jako społeczność, całość. Jak producenci jabłek, którzy musieli pokonać swój kryzys. Jedni znajdą swoje nisze, inni nie, ale trzeba próbować, szukać. Dodatkową zaletą zawodu księgarza jest wewnętrzne przekonanie o słuszności i pożytku dla wszystkich płynącego z naszej pracy. Czy farmaceuci produkujący kolejne "leki" na syndrom niespokojnych nóg i towarzyszący im specjaliści od sprzedaży mogą też mieć taki komfort? Książka jest tak pozytywnym produktem, że możliwości jej reklamy dają księgarzom naprawdę duże możliwości.




Specyfika


Naszą specjalnością są książki używane, książki nowe stanowią w naszym antykwariacie pewnie około 10%. W planach jest powiększenie działu książek nowych i w przyszłości stworzenie nowej księgarni. Ale na razie podam kilka pomysłów na promowanie książek używanych. Poza oczywistym faktem, że są tańsze, mają swoją historię, czasem ślady użytkowania, mają w sobie ogromny potencjał. Po pierwsze: unikaty. Wśród książek używanych zdarzają się bardzo często niepozorne broszurki, czasem nawet ulotki, które ze względu na swoją tematykę, proweniencję stanowią łakomy kąsek dla kolekcjonerów, pasjonatów. Często nie przywiązywałam wagi do takich drobnych druczków, a one okazywały się perełkami, których brakowało akurat w kolekcji jakiemuś polskiemu lub zagranicznemu klientowi. Druga sprawa, to fakt, że "dzisiaj już się takich książek nie wydaje". Nasz antykwariat i inne polskie antykwariaty są pełne książek z różnych wąskich dziedzin nauki, które dzisiaj nie zostałyby wydane z powodu niskiej lub żadnej opłacalności dla wydawcy. Oczywiście wiedza w nich zawarta jest aktualna na dany rok wydania, ale sam fakt, że miłośnik starych zabawek może kupić grubą książkę naukową o konstrukcji zabawek jest dla takiego klienta ekscytujący. Trzeci argument na korzyść książek używanych to sentyment. Jako przykład podam tu stare podręczniki szkolne z lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Do pewnego momentu traktowałam je podle i wstawiałam na regał "wszystko za 1 zł". Ale zrobiłam eksperyment (uwielbiam eksperymenty książkowe) i wystawiłam je na sprzedaż w znanym serwisie aukcyjnym z ceną średnią 24,90 zł. Oczywiście, wielu dzisiejszych emerytów, babć i dziadków chce wrócić wspomnieniami do czasów szkolnych i pokazać wnukom z czego się uczyli. Takie przykłady mogę mnożyć, kto chce więcej, proszę pisać: poczta@antykwariat-torun.pl