czwartek, 17 lutego 2022

O sytuacji stacjonarnych księgarń niezależnych w Polsce


 Czwartek 17.02.2022


Odnosząc się do wypowiedzi pana prof. Krzysztofa Koehlera - wicedyrektora Instytut Książki w audycji "Wybieram Dwójkę" prowadzonej przez Jakuba Kuklę wyemitowanej 15.02.2022 (dostęp tutaj) chciałabym przedstawić najważniejsze problemy polskich księgarń i ich źródła, które w programie nie wybrzmiały, a powinny. Takie wypowiedzi, pokazujące nieznajomość realiów polskiego rynku książki (lub niechęć do ich objaśnienia w audycji) i umiejscowienia w nich niezależnych księgarń nie służą księgarniom. Widać w nich, że Pan dyrektor nie ma kontaktu z polskimi księgarkami i księgarzami, ma dane z OBK, ma kontakty z samorządami, ale naszych codziennych problemów nie zna.

 

Księgarnie w Polsce znikają, a te które funkcjonują mają się źle nie z powodu zakupów książek w internecie, czy braku zainteresowania samorządów. Najważniejszym problemem wyniszczającym polskie księgarnie są trwające już od wielu lat wojny cenowe zapoczątkowane i bezwzględnie prowadzone przez dużych graczy, którzy mogą sobie pozwolić na obniżki cen do poziomu uniemożliwiającego funkcjonowanie księgarń stacjonarnych. Tak, książki sprzedają się w większości przez internet, ale nie dlatego, że czytelnik preferuje taki sposób zakupu. Czynnikiem decydującym jest cena. Jednym wygodniej jest kupić w internecie, a inni wolą stacjonarnie. Gdyby cena książki była, tak jak cena czasopisma, jednakowa w każdym punkcie sprzedaży, to klienci kupowaliby książki kierując się najrozmaitszymi swoimi preferencjami, ale nie ceną. Niestety w naszym kraju sklepy i platformy internetowe sprzedające książki stosują takie obniżki cen w stosunku do ceny okładkowej, że  przyczyniają się przez to do zamykania księgarń stacjonarnych.

Z księgarni nie trzeba robić instytucji kultury, one są nimi już od dawna! Jeśli Pan wicedyrektor przyznaje, że nie chodzi do księgarni i nie kupuje książek w stacjonarnych księgarniach, to pozwolę sobie zaznaczyć, że księgarnie są lokalnymi centrami kultury, rozrywki, sztuki, a przede wszystkim spotkań z innymi ludźmi. Tego nie zapewnią księgarnie internetowe. Wchodząc do księgarni stacjonarnej wchodzimy do rzeczywistej przestrzeni wypełnionej starannie wybranymi, dobrze wyeksponowanymi, wartościowymi książkami. Tego też nie zapewnią księgarnie internetowe. Księgarnia stacjonarna to miejsce, w którym dzieci, młodzież, dorośli pracujący i seniorzy na emeryturze mogą w dowolnej porze dnia (w godzinach otwarcia) spotkać się z książką, z księgarzem, z drugim człowiekiem, na warsztatach, na spotkaniach, na wystawach czy po prostu dyskusjach o książkach. To są już instytucje kultury dostarczające dobra kultury, tak, jak teatry, muzea, biblioteki, filharmonie, czy galerie sztuki. Niestety nie mają od państwa żadnego wsparcia, poza czasochłonnymi programami pozwalającymi na działalność kulturalną, ale nie zapewniającymi przetrwania. Certyfikat dla małych księgarń, czyli pilotażowy projekt Instytut Książki skierowany do księgarń to faktyczna pomoc na dwa miesiące, w czasie których mogliśmy wydać uzyskane środki głównie na zakupy inwestycyjne, a nie realna pomoc przez cały rok. 

Na księgarnie stacjonarne trzeba patrzeć ponadto z punktu widzenia osób wykluczonych cyfrowo, dzieci, seniorów, niepełnosprawnych, także rodzin z dziećmi, które chcą w nich spędzać czas. Nie wszyscy Polacy mieszkają w dużych miastach i są tak obyci w nowych technologiach, żeby być w stanie sprawdzić sobie książkę z księgarni internetowej, tak jak lodówkę.

Księgarnie nie mają stać się miejscami rzadko spotykanymi, mają być stałym elementem krajobrazu polskich miejscowości, tak, jak piekarnie, kwiaciarnie, banki, poczty, świątynie, biblioteki, szpitale i inne stałe elementy krajobrazu miejskiego. O to powinno zadbać państwo nie specjalnymi programami pozwalającymi realizować wydarzenia kulturalne, ale regulacjami umożliwiającymi zwyczajne, codzienne trwanie księgarni w krajobrazie miejscowości.

Przyglądając się innym modelom pomocy państwa dla księgarń, zwłaszcza modelowi francuskiemu, warto spojrzeć szerzej, że tam nie obowiązuje sam certyfikat, ale ustawowa regulacja cen książek. Certyfikat ma sens, jeśli księgarnie mają zapewnione przez państwo równe szanse w starciu z gigantami handlu internetowego, którzy zawsze będą w stanie zaoferować niższą cenę. We Francji w sytuacji jednakowej ceny nowości wydawniczych księgarnie rzeczywiście mogą się wyróżnić jakimiś innymi swoimi aktywnościami, tak żeby zasłużyć na certyfikat. W Polsce każda księgarnia, która w warunkach wojen cenowych jest w stanie przetrwać kolejny miesiąc, zasługuje na certyfikat. Polscy księgarze proszą o pomoc, a konkretnie o umożliwienie nam normalnego funkcjonowania, tak jak w modelu francuskim: gdy szanse wszystkich uczestników rynku są wyrównane, wtedy możemy walczyć o medale. Nasza propozycja projektu ustawowej regulacji rynku książki w Polsce jest dostępna w Polskiej Izbie Książki.





wtorek, 8 lutego 2022

Moje uwagi o pomocy państwa dla małych ksiegarń




 Sobota, 5.02.2022

Moje uwagi o Certyfikacie dla Małych Księgarń:

Pierwszy raz moja księgarnia uzyskała jakiekolwiek wsparcie od państwa w 2015 roku, kiedy to dostałam się na Polską Akademię Księgarstwa w Warszawie. Te darmowe, podyplomowe studia specjalnie ukierunkowane na mój zawód oceniam jako idealnie trafiające w potrzeby polskich księgarzy. Nie sposób opisać w kilku zdaniach wszystkich korzyści, które dzięki PAK'owi odniosłam ja w zakresie wykształcenia i nawiązania kontaktów z osobami z branży księgarskiej, moja firma z zakresie jakości i skali działania, co oczywiście przełożyło się na obroty i zyski oraz społeczność lokalna i zamiejscowa, która korzysta z usług mojej księgarni. Również wszelkie szkolenia dla księgarzy organizowane przez Polską Izbę Książki czy Bibliotekę Analiz oceniam bardzo pozytywnie i uważam, że to najlepsza obok PAKu dotychczasowa forma pomocy polskim księgarniom. Studia na PAK i szkolenia PIKu i BA to było coś bardzo potrzebnego polskim księgarzom wtedy, w trakcie trwania dwóch edycji PAK: w 2015-2016 roku i w 2017 roku. Teraz, w 2022 roku, uważam, że kolejna edycja PAK oraz szkolenia są niezbędne polskiemu księgarstwu. Z polskich miejscowości znikają stacjonarne księgarnie, nie widać u rządzących woli wprowadzenia w Polsce podobnych zasad wyrównujących szanse dużych, internetowych i małych stacjonarnych księgarń, według których funkcjonują księgarnie np. niemieckie, francuskie czy włoskie. Powstał za to w 2021 roku program Certyfikat dla Małych Księgarń, którego moja firma jest beneficjentem.

Program wciąż trwa, gdyż zaplanowano go na dwa lata. W pierwszym roku księgarniom, których wnioski rozpatrzono pozytywnie przyznano wsparcie finansowe (maksymalnie 30 000 zł) z przeznaczeniem na: promocję księgarni, dofinansowanie kosztów utrzymania i wyposażenia. W drugim roku ocenia się czy dzięki otrzymanym środkom udało się księgarni uzyskać wzrost określonych standardów.

Z punktu widzenia jednoosobowej działalności gospodarczej i jedynej osoby pracującej w księgarni chciałabym opisać swoje wrażenia z udziału w programie. Zacznę od tego, że każda osoba prowadząca swoją działalność gospodarczą w formie sklepu, w którym jest się jedynym pracownikiem musi wykonywać wszystkie obowiązki w pracy sama. Począwszy od zamawiania książek, wprowadzania ich na magazyn, ustawiania na półkach, obsługiwania klientów stacjonarnie, telefonicznie, mailowo i przez kanały komunikacyjne mediów społecznościowych, przez sprzątanie (odkurzanie, mycie okien, podłóg, czyszczenie książek, dezynfekowanie powierzchni, zamiatanie, odśnieżanie), rozliczenia podatkowe, opłacanie faktur, aż po obsługiwanie mediów społecznościowych oraz wydarzeń organizowanych w księgarni. Jeśli księgarnia prowadzi też kawiarnię czy bar, to dochodzi też do tego obsługa tychże. Codzienność w pracy niezależnej księgarni to także stałe obserwowanie konkurencji, a raczej niedościgłych gigantów rynku książki, których działania (przede wszystkim wojny cenowe) prowadzą do znikania małych księgarń. W takich warunkach trudno znaleźć czas na zjedzenie drugiego śniadania w pracy, a co dopiero przestudiowanie zasad nowego programu dla księgarń. Ale Certyfikat dla Małych Księgarń to przecież pierwsze w historii tak wyraźne, celowe wsparcie dla księgarń od państwa, więc część obowiązków odłożyłam na później i we wrześniu napisałam i wysłałam wniosek. Od razu podkreślę, że kontakt mailowy i telefoniczny z biurem Instytutu Książki jest świetny i za każdym razem otrzymywałam odpowiedzi na swoje pytania. Jednak mimo wielokrotnego przeczytania regulaminu i informacji o programie na stronie IK, obejrzenia filmiku instruktażowego oraz dobrego kontaktu z biurem niektóre rzeczy były dla mnie trudne i niejasne. Nigdy wcześniej nie pisałam wniosków o dotacje i niektórych przeczytanych szczegółów nie zapamiętywałam, a kolejne czytanie i próba zapamiętania wszystkich zasad powodowały jeszcze większe niejasności. Udało mi się jednak wniosek napisać i wysłać ostatniego możliwego dnia. 11 października otrzymałam informację, że wniosek został rozpatrzony pozytywnie, umowę podpisałam 26 października, a przelew z dofinansowaniem wpłynął 26 listopada. Do 31 grudnia musiałam wydać otrzymane środki na opisane we wniosku cele. Prawie wszystkie założone wydatki udało się zrealizować w terminie. Jednego tylko przelewu nie miałam możliwości zrealizować, gdyż fakturę otrzymałam dopiero 3 stycznia. Kupowanie sprzętów i zamawianie usług mających na celu utrzymanie i polepszenie funkcjonowania księgarni to cudowna praca. Dzięki uzyskanym środkom moja firma w widoczny sposób poprawiła swój wizerunek i usprawniła działanie. Jednak konieczność wydania dużej kwoty w okresie trochę ponad miesiąca, i to miesiąca najintensywniejszej pracy księgarskiej w całym roku, to bardzo pracochłonne zadanie. Dobrym pomysłem na ewentualne przyszłe edycje programu będzie takie wyznaczenie okresu wydatkowania środków przez księgarnie, żeby nie pokrywał się on z wrześniem czy grudniem, które to miesiące wciąż są dla księgarń czasem ich najintensywniejszej pracy. Do końca stycznia należało napisać i przesłać raport z wykonania zadania i tutaj również miałam spore trudności. Wynikały one z braku doświadczenia z udziału w tego typu programach. Dla osób czy instytucji, które częściej biorą udział w podobnych programach to na pewno jest łatwiejsze, podobnie dla pracowników instytucji, którzy nie pracują na własny rachunek i mogą po prostu poświęcić się pisaniu wniosku czy raportu. Ale dla osoby, która jednocześnie prowadzi księgarnię, obsługuje wszystkie jej stałe działania i dodatkowo ma zająć się wnioskiem, a później raportem to jest duży wysiłek. Często okazuje się ponad siły.

Na chwilę obecną mogę tylko mieć nadzieję, że mój raport zostanie przyjęty, ewentualne błędy poprawię, a standardy i wymogi programu wypełnię. Ta część to właściwie normalna codzienna praca księgarni, która w polskich realiach braku równych szans dla dużych i małych księgarń oznacza ciągłą walkę o uwagę czytelnika, próby przyciągnięcia go do księgarni i spędzenia w niej czasu np. na spotkaniu z autorem, warsztatach dla dzieci, dyskusyjnym klubie książki czy innych wydarzeniach.

Certyfikat dla Małych Księgarń jak dotąd oceniam jako zbyt pracochłonny dla małych przedsiębiorców. Pomoc państwa dla małych księgarń w postaci czasochłonnych, skomplikowanych procedur, konieczności opisywania i dokumentowania swojej normalnej działalności w formie wniosków i raportów to moim zdaniem pomoc oferowana w niewłaściwej formie. W polskich realiach rynku książki pomoc państwa powinna pójść w stronę wyrównania szans dla małych i dużych firm. Podręczniki szkolne, które są i powinny dalej być darmowe dla uczniów, mogłyby być dystrybuowane przez księgarnie. Dzięki temu dzieci widziałyby, że po książki chodzi się do księgarni, wyrabiałyby sobie nawyk odwiedzania księgarni. Uregulowanie rynku książki na wzór krajów, w których małym księgarniom wiedzie się lepiej to dobra i sprawdzona przez dziesięciolecia droga. Państwo może promować małe księgarnie na wiele sposobów, pokazując te miejsca, mówiąc, pisząc o nich, umiejscawiając w nich wydarzenia czy zapraszając do współpracy. Moim zdaniem najbardziej pomocną formą, zapobiegającą dalszemu znikaniu księgarń z polskich miast będzie naprawienie rynku książki poprzez wprowadzenie regulacji umożliwiających sprawiedliwe, normalne, zdrowe warunki prowadzenia działalności wszystkim podmiotom. Panującym dzisiaj wyniszczającym wojnom cenowym nie zapobiegnie dofinansowanie i certyfikacja małych księgarń. Konieczna jest kampania informacyjna o roli czytania, roli książek, roli księgarń i księgarzy w miastach i społecznościach oraz uświadomienie czytelników, że kupując nową książkę warto zapłacić wszystkim jej twórcom.