środa, 27 kwietnia 2016

Jakie książki kupować, jakie wypożyczać, jakich się pozbyć?

Środa, 27.04.2016


Problem


Kwestia domowego księgozbioru, przechowywania książek w mieszkaniu, kupowania i pozbywania się książek jest obecnie problemem wielu osób. W nowych mieszkaniach, domach i apartamentach chcemy mieć wyposażenie zgodne z naszym stylem, pracą, pasją. Nie wierzę, że można mieszkać bez książek, czasopism, słowa drukowanego. Można pewnie mieć wszystkie teksty świata w formie elektronicznej, ale co gdy prądu zabraknie? Znika biblioteka domowa? Podobno możliwe są w naszym kraju przerwy w dostawie prądu już we wrześniu tego roku. Wielu ludzi zastanawia się jakie książki mieć w domu, a które oddać, sprzedać, które kupić, a które wypożyczyć. Czy jeśli pożyczoną książkę po przeczytaniu uznaliśmy za arcydzieło, które wpłynęło znacząco na nasze życie, to kupić sobie egzemplarz na własność?


Rozwiązanie problemu


Każdy oczywiście decyduje sam i robi jak chce, czy czuje. Ja mogę tylko doradzić zdrowy rozsądek. Czyli posiadanie w domowym księgozbiorze tych książek, które:
- są ważną pamiątką po rodzicach, dziadkach, innych przodkach
- wywarły na nas ogromne wrażenie kiedy je czytaliśmy
- dostaliśmy w prezencie od ważnych dla nas osób
- zamierzamy przeczytać w najbliższym czasie
- trzeba mieć, bo tak wypada
- nakazuje nam nakaz zewnętrzny (moja nauczycielka religii w szkole podstawowej pewnego dnia powiedziała nam na lekcji, że Biblię trzeba mieć w domu i dom bez Biblii to nie dom i takie tam)
- są pamiątkami i już (podręczniki akademickie, które dzielnie towarzyszyły nam w próbie przyswojenia wiedzy w nich zawartej)



Nabycie drogą kupna


Książki są dzisiaj drogie, niewielu może sobie pozwolić na kupowanie wszystkiego, co chce bez ograniczeń. Kupujmy więc rozważnie! Książki, tak jak wszystko inne, trzeba umieścić w domowym budżecie w zakładce rozrywka/pasja lub edukacja czy prezenty (jeśli kupujemy komuś na prezent). Musimy wiedzieć ile miesięcznie możemy przeznaczyć na zakup książek i pilnować tej kwoty, nie przekraczać jej. W zależności od tego jak kupujemy możemy opracować własną strategię:
- wybierać jedną (dwie czy inną określoną, założoną ilość) w miesiącu i kupować
- raz w miesiącu iść do księgarni i zdecydować pod wpływem impulsu
- mieć listę książek, które chcemy kupić i z niej po kolei wykreślać i dopisywać kolejne tytuły
- mieć też poduszkę awaryjną w sensie finansowym na wypadek gdyby nasz ukochany autor wydał nową powieść, którą po prostu musimy mieć natychmiast



Wypożyczanie



Najwspanialsza instytucja świata to z pewnością biblioteka. Kocham te miejsca i osoby w nich pracujące. Cała wiedza świata zgromadzona, ułożona, opisana i dostępna dla wszystkich. W bibliotece mamy już ogromne ułatwienie dzięki paniom bibliotekarkom (rzadziej panom bibliotekarzom), gdyż na półkach stoją właściwie tylko warte przeczytania książki. Możemy wybierać z zamkniętymi oczami i mieć pewność, że lektura dostarczy nam rozrywki, wzruszenia, emocji i czego tam jeszcze oczekujemy. Zaletą jest fakt, iż książkę musimy oddać - napędza nas to do szybszego czytania. Książki z biblioteki nie wymagają od nas miejsca na półkach naszych mieszkań (poza nielicznymi, godnymi ubolewania przypadkami gdy przetrzymujemy książki za długo). Dzięki boginiom i bogom wszystkich czasów za biblioteki, bibliotekarki, bibliotekarzy i Instytut Książki!


Pozbywanie się niepotrzebnych książek było i będzie omawiane jeszcze wielokrotnie.

środa, 20 kwietnia 2016

Mój ojciec i jego antykwariat

Czwartek, 21.04.2016

On

Mój ojciec (nigdy nie myślałam o nim "tata") był zupełnie niezwyczajny. Jego główną cechą była stanowczość, radykalność, życie w swoim, autonomicznym systemie. Wszystko miał obliczone, wymyślone, zaplanowane. Nie było sprawy, o której nie miałby wyrobionego zdania i rzadko to zdanie zmieniał. Był minimalistą, liczył wszystkie swoje wydatki, prowadził skomplikowane wyliczenia swoich finansów. Nie potrzebował wiele i uczył mnie tego, że do szczęścia nie trzeba mieć wielu rzeczy. A z kolei wiele rzeczy można mieć za darmo (zamiast płacić za kurs angielskiego, naucz się z książek i płyt). Bardzo rzucało się w oczy, że nie przywiązywał wagi do wyglądu swojego i rzeczy. Funkcją ubrania według niego była wygoda, ciepło i wielość kieszeni. Potrafił doszyć sobie np. czerwoną nitką do szarej marynarki dwie lub cztery dodatkowe kieszenie żeby pomieścić wszystkie rzeczy, które bezwzględnie zawsze musiał mieć przy sobie. Była to np. igła z nitką, notesy, okulary, dokumenty, portfel i różne niezbędniki. Również meble czy inne przedmioty miały pełnić swoją funkcję jak najlepiej, a ich wygląd był trzeciorzędny.



Antykwariat jak on

 

Kiedy urządzał antykwariat na Podmurnej, to bardzo pięknie dało się zauważyć cechy charakteru mojego ojca: funkcjonalność, porządek, informacja (każda książka, broszura, mapa czy świstek musiały mieć wpisaną cenę). Regały zbudowane własnoręcznie ze starych tapczanów, lodówka pełniąca funkcję szafy. A propos lodówki: uważał, że to zbędna rzecz, zimą trzymał jedzenie w worku na parapecie, a latem nie kupował produktów wymagających chłodzenia, zimne piwo pił na mieście, a żywił się w barach mlecznych, ale też z McDonaldzie i innych jadłodajniach. W antykwariacie wydzielił sobie warsztat (doskonale zaopatrzony w narzędzia), jego pierwszy zawód to ślusarz. Wydzielił magazyn, gdzie trzymane były kupione książki, stała waga z odważnikami i tam prowadził skup książek. Oraz wydzielił pomieszczenie nazywane przez niego "Toaletejo", chyba z Esperanto pochodzi to słowo. Pomieszczenie to pełniło funkcję łazienki, co było dość interesujące z uwagi na fakt, iż nie było tam bieżącej wody. Był tylko zlew z odpływem do kanalizacji. Wodę ojciec nosił sobie z pobliskiego wydziału UMK (odwdzięczał się za to paniom portierkom kawą). No i był jeszcze kantorek, w którym mieściła się kasa, biurko, stanowisko pracy antykwariusza i najcenniejsze książki. Po kilku latach kiedy ojciec wyprowadził się ze swojego mieszkania, wprowadził się do antykwariatu. W kantorku wydzielił (za pomocą regałów oczywiście) pokoik, w którym miał tapczan, biurko z komputerem, szafę na ubrania oraz regał na książki.



Życie codzienne

Do gotowania wody mój ojciec używał grzałki na prąd i metalowego kubka, do robienia jajecznicy używał świeczki i wiem na pewno, że gotował też zupy, ale tu już niestety nie wiem ani nie wyobrażam sobie jak. Ubrania kupował w lumpeksach, uwielbiał te sklepy, wciąż się nimi zachwycał i radził mi też kupowanie w nich (kiedy chciałam pieniędzy na nowe buty, powiedział, że da, ale tylko jeśli kupię w lumpeksie). Wodę pitną nosił z ujęcia głębinowego na Bażyńskich, nawet jak był w szpitalu, to prosił mnie żebym mu tę wodę stamtąd przynosiła. Żył bardzo skromnie, ale nie oszczędzał na kulturze. Nauczył mnie chodzenia do teatru, na wystawy, na koncerty do Dworu Artusa, do kawiarni i knajp. Kiedy szliśmy do teatru czy na koncert, zawsze ubierał się elegancko (według swojego uznania, ale obiektywnie dziś mogę powiedzieć, że rzeczywiście wyglądał dobrze), kupował mentosy (po jednej paczce dla siebie i dla mnie) i bilety i szliśmy. Po koncercie szliśmy do kawiarni na wino i ciastko. Jejku, to było takie piękne, rozmowy o książkach, o życiu, o wszystkim. Nigdy nie narzucał mi swojego zdania, nie kazał, nie zmuszał, tylko delikatnie doradzał, opowiadał o sobie.



 Dziś

 

Gdzie jest dziś mój ojciec... Nie żyje od 14 lat. Ale jest. Połowo jego genów jest w każdej mojej komórce, to pewne. Ale też ja jestem pewna, że jest obok mnie. Odczułam to mnóstwo razy, kilka razy tak mocno autentycznie, a wiele razy lekko, bardziej pośrednio. Odkrywam wciąż podobieństwa mojego charakteru, usposobienia do jego. Zbieram plony wszystkich jego słów, czynów, wspólnych wypraw. Antykwariat staram się prowadzić tak, żeby nie miał nic przeciwko. Nie mogę iść całkowicie jego drogą, bo to była jego droga. A moja droga to moja droga, jak genotyp: bazę dał on, a ja to przetwarzam po swojemu. Staram się propagować jego filozofię książkową: oddawać te książki, z których się już nie skorzysta, a trzymać te najważniejsze. Dzisiaj pewnie miałby czytnik e-booków i na nim gromadził wszystkie książki, które by go zainteresowały. Chociaż znając jego minimalizm, umiar we wszystkim pewnie nie trzymałby plików bez sensu, tylko te ważne.



 

piątek, 15 kwietnia 2016

Magazynowanie

Sobota, 16.04 2016



"Od A do H"

 

W naszym antykwariacie, w części magazynowej, dostępnej tylko dla pracowników, książki są ułożone alfabetycznie według tytułów. W części dostępnej dla klientów, czyli naszym malutkim antykwariaciku przy ulicy Wysokiej są ułożone według nazwisk autorów. Ułożone alfabetycznie są tylko w działach: proza polska i proza anglo-amerykańska. Reszta - chaotycznie. W części magazynowej każda litera zajmuje jeden albo kilka regałów. Nasz mały magazyn mieszczący się na 2. piętrze na Wysokiej mieści (chociaż już prawie nie mieści) tylko litery od A do H. Od I w górę wszystkie tytuły są poza antykwariatem. To powoduje ogromny problem: większość naszych klientów myśli, że wszystkie książki umieszczane przez nas są w internecie są na miejscu dostępne. Z jednej strony to oczywiste i rozumiem ten tok myślenia i oczekiwanie, że te książki są na Wysokiej. Z drugiej strony szacując całkowitą liczbę książek w naszej ofercie internetowej na ponad 20 000 tytułów wydaje mi się dużym optymizmem myślenie, że taka ilość jest w stanie zmieścić się w dowolnym miejscu na toruńskiej starówce, które antykwariat jest w stanie wynająć. Nie leży w naszych możliwościach finansowych wynajęcie lokalu, który mógłby to pomieścić na Starówce. Dlatego po książki o tytułach zaczynających się od liter: A, B, C, D, E, F, G i H zapraszamy na Wysoką codziennie w godzinach otwarcia, a książki o tytułach zaczynających się od: I, J, K, L itd. aż do Z a nawet Ź i Ż prosimy zamawiać mailowo, telefonicznie, osobiście, a po odbiór zgłaszać się następnego dnia po złożeniu zamówienia. 



E-booki


Jako pierwszy pomysł na pokonanie problemu z magazynowaniem przyszło mi do głowy przerzucenie się na e-booki, czyli książki elektroniczne. :) Tylko tutaj trudno mówić o książkach używanych, więc odpada. Audiobooki, czyli książki do słuchania już bardziej, tylko tutaj w grę wchodzą te w postaci płyt CD, a nie plików. No ale nawet jeśli ktoś by chciał sprzedać używane audiobooki na CD, to też generuje problem magazynowania ich w antykwariacie. Teraz przyszedł mi do głowy pomysł, że nasz antykwariat trochę przypomina bibliotekę pod względem zmawiania książek. Jest zbiór dostępny dla każdego na miejscu - wolny dostęp. Jest zbiór niedostępny dla czytelnika, tylko dla pracowników magazynu. Całe szczęście, że nie trzeba u nas wypełniać rewersu:) No ale trzeba książkę zamówić, tak jak w bibliotece. 




Super-promocja




Jednym z  pomysłów jaki przyszedł mi do głowy na rozwiązanie problemu magazynowego jest zwiększenie sprzedaży. Na początku myślałam, że jedynym wyjściem jest powiększanie przestrzeni magazynowej i nadal jest taki plan. Ale drugim sposobem może być przecież sprzedawanie, może taniej, może w pakietach, aby tylko część tych zalegających na półkach od lat tytułów wypchnąć do ich nowych właścicieli. Od kilku miesięcy codziennie robię nowe promocje na stronie antykwariatu: Zapraszamy tutaj!
Trafiają tam książki, które mamy w więcej niż jednym egzemplarzu lub takie, które już za długo są z nami. Bardzo jestem dumna z niedawnej promocji Kroniki Opery, której 3 egzemplarze znalazłam w antykwariacie w różnych miejscach i zareklamowałam na Facebook'u oraz w witrynie antykwariatu. W ciągu dwóch dni sprzedały się dwa i teraz już tylko ten jeden ostatni czeka na swój moment. W planach mam tworzenie zestawów tematycznych.




Kosz z książkami na zewnątrz



Od kilku miesięcy wystawiamy co rano przed antykwariat kosz z książkami. Kosz jest malutki, kupiony w Ikei i mieści się w nim kilkadziesiąt książek. Wkładamy do niego książki za 0,50 zł, 1, 2 i 3 zł. Są to w większości książki podniszczone, niewiele warte, które nie żal nam stracić (znikają często bez naszej wiedzy, ale też nie mamy nic przeciwko temu). Z drugiej strony czasem myślę, że powinnam tam wkładać lepsze książki, żeby przyciągały klientów, pokazywały naszą lepszą ofertę. Ale z kolei lepszych książek będę mocniej żałować jeśli znikną bez moje wiedzy:) Chciałabym też mieć większy kosz czy stół czy regał na kółkach przez antykwariatem. Bo cały czas jesteśmy słabo widoczni i wiele osób wciąż nie wie, że w tym miejscu jest antykwariat. Moim celem jest zauważony w księgarni we Frankfurcie wielki stół przykrywany folią na czas deszczu/wiatru, na dużych kółkach, a nawet kilka regałów na całej szerokości księgarni. A teraz zabieram się do pracy!

niedziela, 10 kwietnia 2016

Stany książki

Książki używane

 

Według wszelkich definicji antykwariaty sprzedają książki używane. To stwarza konieczność opisania dokładnego stanu zachowania danej książki. Problem jest tylko w subiektywizmie. To częsty problem poruszany w mailach od naszych klientów: proszę przesłać dodatkowe zdjęcia książki, czy książka zawiera pieczątki, wpisy, notatki, zagięcia stron, rozklejenie grzbietu, pożółkły papier, czy nie pachnie piwnicą, ..., (tutaj potrafią być wymienione naprawdę liczne, jeśli nie wszystkie, możliwe usterki, które książka może posiadać) . Wiedząc o tym i od zawsze przykładając najwyższą wagę do jakości w naszej pracy, a zwłaszcza jakości opisu naszych książek, staramy się jak najdokładniej opisać stan fizyczny książki. Oznacza to, że wymieniamy w opisie wszystkie usterki, jakie dana książka posiada: nieaktualne pieczątki, dedykacje na stronie tytułowej, naderwaną okładkę przednią/tylną, rozdarcie grzbietu, rysy, przetarcia, plamki, zakurzenie, zapach piwniczny itd. Opisujemy nasze książki czasem aż za dokładnie, dodając im trochę więcej zakurzenia i sfatygowania, gdyż nie chcemy rozczarowania u naszych klientów. Są tacy, którzy kupując książkę Używaną, w Antykwariacie, z wymienionymi w opisie aukcji Uszkodzeniami, piszą do nas, że życzą sobie zwrotu np. 20 % ceny książki, bo stan jest gorszy niż się spodziewali. Co robić w takiej sytuacji? Zwykle proponujemy tylko dwie możliwości: albo zwracamy 100 % ceny po wcześniejszym odesłaniu do nas książki, czyli pełen zwrot towaru i anulowanie transakcji lub 100 % w drugą stronę, czyli wszystko zostaje tak jak jest, a my oferujemy rabat na kolejne zakupy. 



Klienci bardzo dociekliwi


Jedna skrajność to klienci domagający się dodatkowych zdjęć i dodatkowego opisania słownego książki. Potrafią wypisać w mailu kilkanaście-kilkadziesiąt możliwych usterek i prosić o wyraźną odpowiedź czy książka je ma, czy nie. Niezależnie od tego, że my opisujemy wszystko co się da w opisie fizycznym. Jestem już bliska zmiany naszego standardowego opisu z:

"Książka jest w dobrym stanie, posiada twardą oprawę z niewielkimi rysami i przetarciami narożników"

na

"Książka jest w dobrym stanie, NIE posiada pieczątek, przekreśleń, wpisów, dedykacji, notatek, podkreśleń, plan, zażółcenia, złamanego grzbietu, wyrwanych stron ani królika w kapeluszu"

Jeśli chodzi o zdjęcia czy skany to ci dociekliwi potrafią prosić o skany tylnej okładki. Tylną okładkę skanujemy tylko jeśli są niej informacje o książce, autorze czy cokolwiek, co wnosi jakieś informacje o książce i wtedy taki skan jest umieszczony zawsze w opisie aukcji. Ale są tacy, dla których jest ważne jak ta okładka wygląda, nawet jeśli nic na niej nie ma i domagają się skanów.



Klienci wyrozumiali



Druga skrajność to klienci obyci z książkami używanymi i logicznie myślący. Są w stanie wywnioskować z daty wydania ile książka ma lat obecnie i dalej wysnuć wniosek, że przez te 15 czy 65 lat ta książka musiała:
-stać na półce (kurzyć się), 
-być czytana wielokrotnie lub wcale (widać po papierze), 
-być przenoszona z miejsca w miejsce, transportowana (widać niekiedy po narożnikach okładki)
-być komuś podarowana (wpisy, dedykacje, pieczątki)
-być przechowywana u kogoś, kto palił papierosy/w piwnicy/w wilgotnym pomieszczeniu/w remontowanym pomieszczeniu/inne (wszystko można wyczuć)
-być po prostu używana, dlatego jest w Antykwariacie, a nie w księgarni, dlatego jest tania (o ile spełnia warunki żeby być tania)

Tutaj otrzymujemy np. takie telefony: "Przeczytałem opis, chciałem dopytać tylko czy jest w jednym kawałku i nadaje się do czytania". Wtedy zgodnie z rzeczywistym stanem odpowiadamy i zawsze informujemy, że książka jest używana, swoje przeszła itd.



Klient nasz pan



Podsumowując, skłaniam się ku stworzeniu tabelki z wymienionymi po jednej stronie wszelkimi możliwymi uszkodzeniami i śladami używania i uzupełnianiem w czasie wystawiania plusami i minusami. To rozwiąże tylko część problemów. Bo zdarzają się cały czas potencjalni klienci pytający np. czy książka ma okładkę lub ile ma stron (jest to Zawsze napisane w opisie, chyba, że książka ma strony nienumerowane, co też jest napisane w opisie). Ale "Klient nasz pan" i dla niego wszystko, więc zapraszam do zadawania pytań, proszę prosić o dodatkowe skany/zdjęcia, na wszystkie pytania postaramy się odpowiedzieć, chociaż czasem dajemy sobie na odpowiedź kilka dni, podczas których liczymy, że klient po prostu przeczyta opis i sam sobie odpowie.






czwartek, 7 kwietnia 2016

Jak kompletować własny księgozbiór?

Piątek, 08.04.2016

 

Minimalizm


W codziennej pracy antykwariatu spotykamy się często z problemem wielkości księgozbioru domowego. U jednych naszych klientów (którzy przychodzą sprzedać nam książki) książek jest zbyt dużo i chcą się ich pozbyć, druga grupa (klienci, którzy u nas kupują) powiększa swój księgozbiór. Czasem zdarza się, że jedna osoba przychodzi z książkami do skupu i potem jeszcze coś od nas kupuje. Często rozmawiamy o problemie nadmiaru książek i bólu rozstania z nimi. Już kiedyś pisałam na blogu o podejściu mojego ojca, które mi teraz przyświeca: są książki, które musimy mieć na półce i już! Są też takie, które coś nam dały i teraz mogą znaleźć nowego właściciela. Więc dla wszystkich, którzy mają ograniczoną przestrzeń na książki i wciąż kupują nowe polecam rozwiązanie rodem z bibliotek: selekcja. Czyli raz na jakiś czas przeglądamy nasze książki domowe i zastanawiamy się, kiedy ostatnio dany tytuł mieliśmy w ręku, czy dany egzemplarz ma dla nas znaczenie emocjonalne, czy już nie, czy będziemy kolejny raz wracać do danej książki, czy może przeczytana raz już nigdy nie będzie ponownie przez nas otwarta. Podobnie jak z innymi przedmiotami domowego użytku, ubraniami, bibelotami, z książkami też trzeba zachować rozsądek. Zachować jeśli ważne, potrzebne, sprzedać lub oddać jeśli niepotrzebne.


Snobizm



Snobizm książkowy czyli kupowanie i gromadzenie książek na pokaz, tzw. biblioteki gabinetowe to zjawisko, którego staram się nie popierać, ale jednak czasem pewnie nieświadomie to robię. Z drugiej strony ze wszystkich rzeczy świata, które ludzie kupują na pokaz, żeby innym "oko zbielało", książki są akurat taką sprawą, którą może warto wspierać. Może niezależnie w jakim celu, ale ważne, że w ogóle kupują książki... Jest mi jednak znanych kilka przypadków księgozbiorów domowych,  knajpianych, hotelowych czy gabinetowych gromadzonych tylko dla efektu. Zdarzyło mi się usłyszeć od klienta: "Czy może pani przygotować 1000 książek w twardych okładkach? Tytuły nieważne." Czyli jednak w społeczeństwie tli się świadomość, że posiadanie książek oznacza jakiś prestiż. Szkoda tylko, że za tą świadomością nie idzie czytelnictwo, bo przecież każdy kto czyta, ten wie. Oprócz wiedzy na wszelkie tematy świata taki ktoś snobujący się na książki, po przeczytaniu pewnej ich ilości uzyskałby przecież wiedzę o tym, że nie o posiadanie wielu ładnych rzeczy chodzi w życiu. Kupowanie efektownych książek, żeby "wyglądały" na półce, bez zamiaru przeczytania czy przejrzenia było jednak od zawsze, odkąd pojawiły się książki, więc akceptuję je. Trudno



Stare, używane książki


Ja z definicji popieram dawanie książkom drugiego i kolejnego życia. Docenianie tych nieefektownych, szarych, burych, czasem zniszczonych, ale niosących opowieści. Opowieści w treści i opowieści o losach danego egzemplarza, których można dociekać patrząc na pieczątki, wpisy, notatki, ekslibrisy. Książki pamiątkowe, które były prezentami, nagrodami, przeżyły swoje i w antykwariacie czekają na jeszcze jednego czytelnika.



Wypasione księgozbiory


A może iść jednak w stronę snobizmu aby wspierać tym czytelnictwo. Nakręcić modę na wypasione regały z książkami, drogimi, znanych marek (wydawnictw), które będą oznaką statusu i dużych pieniędzy... Zamiast drogich samochodów, zegarków, markowej biżuterii, ubrań, butów, torebek i całej reszty opisywać w gazetach plotkarskich i portalach internetowych kto ma jakie książki, całe biblioteki w przeszklonych szafach itd. Tylko, że tu pewna sprzeczność pewnie by w końcu wyszła. Bo tak chyba jest, że ci, którzy czytają i mają książki żeby je czytać nie uznają chwalenia się tym, co się ma, porównywania kto ma lepsze, więcej, jakiej firmy. Bo ważniejsze dla nich jest to jaki jesteś, a nie to, co masz. 

piątek, 1 kwietnia 2016

Kto rano wstaje

Sobota, 02.04.2016

Bogaci wstają wcześnie



W kilku poradnikach biznesowych czytałam, że jeśli się wstaje wcześnie, to jest większa szansa na zarobienie pieniędzy. Też gdzieś wyczytałam, że jeśli się poświęci na jakieś zajęcie 10 000 godzin, to po prostu automatycznie zaczyna się na tym zarabiać. Nie wiem ile godzin poświęciłam już w życiu na pracę antykwariuszki i na razie nie chce mi się tego liczyć. Pewne jest, że od około 7 lat wstaję codziennie o 5:05 (wyjątki są naprawdę rzadko) i spędzam pierwsze dwie godziny każdego dnia na pracy przy komputerze. Codziennie też mam poczucie, że jest tej pracy tyle, że takich "mnie" powinno siedzieć przy komputerach jeszcze 10 albo i więcej żeby ogarnąć wszystko co trzeba w antykwariacie. Te dwie godziny mojej pracy to:
-sprawdzenie bieżącej sprzedaży na wszystkich pięciu kontach Allegro, dwóch na Świstaku i w sklepie internetowym
-sprawdzenie poczty
-praca kopciuszka - czyli poprawianie błędnie przypisanych tytułów do wydawców, zaimportowanie książek z jednego serwisu na drugi
-wystawianie nowych książek na sprzedaż - tutaj czasem jest to jedna książka a czasem kilka, nawet jeśli jest tylko jedna (i do tego cienka) to zawsze myślę, że jeden to więcej niż zero i lepsze coś niż nic. O wiele mi lepiej na duszy jeśli ta jedna czy kilka książek to grube tomiszcza - wtedy widzę efekt pracy, a jeśli broszurki małego formatu - to nic nie poradzę, ale efekt pracy wydaje mi się mizerny:)
-edukacja - czytanie blogów biznesowych, marketingowych, doradczych, czytanie serwisów o rynku książki, sprawdzanie co u konkurencji



Bogaci, którzy są bogaci dzięki pracy własnych rąk nie są idealnymi paniami domu i mamami


Kolejne 2-3 godziny dnia, mniej więcej od 7 do 9-10 poświęcam na bycie mamą i gospodynią domową. Tutaj zarobek jest niematerialny: rozpoczęcie dnia w miły, przytulny sposób z dziećmi jest bezcenne. Czasem nawet "marnujemy" czas na poranne wspólne czytanie. Ale tutaj mam świadomość "zarabiania" czegoś innego niż pieniądze i wiem, że zysk będzie później, jak na lokacie:) Poza tym sprzątanie i poranne ogarnianie domu daje mi satysfakcję i lubię to doprowadzanie do porządku i czystości. Tutaj uważam za niesprawiedliwość, że osoby sprzątające zawodowo zarabiają żywą gotówkę, a sprzątające codziennie gospodynie domowe zarabiają tylko satysfakcję. Gdyby każda gospodyni poszła sprzątać cudzy dom, to jakaś gotówka by z tego była. No ale to temat na dłuższe rozważania. Gdy jednak trzeba iść do pracy zdarza się, że nie ma czasu na idealny poranek z rodzinnym śniadaniem i idealnie posprzątanie domu przed wyjściem. Gdybym nie musiała zarabiać pieniędzy, to zarabiałabym wartości niematerialne prowadząc dom i będąc mamą na cały etat i oczywiście prowadząc antykwariat z moich marzeń.



Drugie miejsce pracy - magazyn


Po drodze do antykwariatu około godziny 9-10 zabieram z naszego antykwariatowego magazynu książki do wysyłki na dany dzień. Czasem trwa to krótko (pół godziny), a czasem poszukiwania trwają i trwają, a książka nie chce się dać znaleźć. Czasem potrzebne są dodatkowe porządki, nowy pomysł na segregowanie, ułożenie na półkach i wtedy pobyt w magazynie trwa jedną lub dwie godziny. Książki ułożone są półkach alfabetycznie według tytułów. Litery takie jak P czy K są bardzo popularne i zaczyna się od nich mnóstwo tytułów, dlatego układam książki o tytułach zaczynających się od takich liter z dokładnością do trzech liter. Czyli np. mamy cały regał książek zaczynających się od "Pod", bo są setki tytułów takich jak: Podstawy...., Podręcznik...., Podróże...... Na drugim biegunie są książki o tytułach zaczynających się od rzadko spotykanych słów, np. Mgiełka. Książka o takim tytule jest tylko jedna i nie ma więcej tytułów zaczynających się od liter "Mg", a to sprawia, że taką książkę potem naprawdę trudno znaleźć.




Trzecie miejsce pracy - antykwariat


Gdy już zbiorę wszystkie (jeśli mam szczęście i wszystkie się znalazły) sprzedane książki z magazynu, wyruszam do antykwariatu. Rzadko kiedy jestem na miejscu punktualnie o 10:00, a najlepiej o 9:45 (żeby otworzyć sklep). Najczęściej jest to godzina 11-12, czasem jeszcze później jeśli np. musiałam załatwić inne sprawy firmowe, np. jechać po książki na kiermasz albo do kogoś na skup. Na szczęście od kilku miesięcy antykwariat jest już otwierany o właściwej godzinie otwarcia przez nasze pracowniczki, więc godzina mojego przybycia nie jest tak istotna. Po przybyciu zabieram się do dalszego zarabiania pieniędzy poprzez: sprzątanie antykwariatu, układanie książek na półkach, przyjmowanie książek do skupu, wystawianie nowych książek na sprzedaż, skanowanie, robienie opisów, przygotowywanie wysyłki, sprawdzanie tego co ma być sprawdzone. Są dni kiedy wychodzę około 14:30 żeby zdążyć odebrać synka z przedszkola (po obiedzie, ale przez podwieczorkiem), i są dni kiedy mogę wyjść trochę później, ale i tak jest to maksymalnie 15:30-16:00, bo przecież trzeba ugotować obiad (lub częściej podgrzać obiad przygotowany przez mamę), wyjść na spacer lub do biblioteki lub zrobić zakupy i być z dziećmi całą rodziną w domu. Żeby zarabiać wartości niematerialne.