wtorek, 29 listopada 2016

Księgarska wyprawa do Warszawy 25 listopada 2016

Wtorek, 29.11.2016

Smog




Smog lub mgła lub jedno i drugie przywitały mnie po wynurzeniu się z hali dworca Warszawa Centralna w dniu 25.11.2016. Celem mojej listopadowej wyprawy do Warszawy było spotkanie na temat funkcjonowania i prowadzenia „księgarni niszowej” na przykładzie berlińskiej księgarni „Otherland” specjalizującej się w sprzedaży książek SF/fantasy. Spotkanie zorganizowano w siedzibie Goethe-Institut Warschau przy ulicy Chmielnej, czyli najwygodniej było mi dojechać pociągiem do Dworca Centralnego. Ponieważ przybyłam do Warszawy przed godziną 15, a spotkanie z panem księgarzem zaplanowano na 18:00, to postanowiłam udać się do siedziby Stowarzyszenia Historyków Sztuki na ul. Piwnej żeby zakupić wydawane przez tę szacowną instytucję piękne książki, które pasują do naszej antykwariatowej oferty jak ulał. Niestety pół godziny to za mało dla niezorientowanej jeszcze zbyt dobrze w topografii warszawskiej Starówki antykwariuszki i o godzinie 15:00 kiedy to siedziba Historyków Sztuki zamknęła się, ja byłam pod kolumną Zygmunta rozglądając się dookoła i zastanawiając w którą też stronę się kierować.  


Historia


Niezrażona pierwszą porażką postanowiłam zajrzeć na Zamek Królewski, żeby przypomnieć sobie jak mieszkali królowie naszego pięknego kraju. Ostatni raz zwiedzałam Zamek w czasie jednej z wypraw z moim tatą lat temu 16 i pomyślałam, że warto odświeżyć wspomnienia. Aż tu nagle zobaczyłam drogowskazy z napisem "XXV Targi Książki Historycznej" i już wiedziałam, że to palec bogini książkowo-księgarskiej tak sprawił, że muszę iść na te targi. Nigdy nie byłam w Arkadach Kubickiego, a czytałam o nich, nigdy nie byłam na Targach Książki Historycznej, a czytałam o nich, na dodatek pierwsze stoiska, na które trafiłam to były stoiska antykwariatów.




Antykwariaty warszawskie na kolejnych targach, które odwiedzam prezentowały się znakomicie. Świetne książki, fachowi i sympatyczni antykwariusze (szkoda, że tak mało antykwariuszek), materiały reklamowe rozdawane z uśmiechem, tylko pozazdrościć.


Poza antykwariatami odwiedziłam też stoiska wydawnictw, wśród których szczególnie mnie przyciągały:

Biblioteka Narodowa - to nic nowego, za każdym razem gdy spotykam jej stoisko muszę coś kupić, a tym razem hitem okazały się kartki świąteczne idealne dla miłośników ksiąg zabytkowych. Kupiłam 3 sztuki, więc w te Święta troje wybrańców zostanie przeze mnie obdarowanych takimi bibliofilskimi kartami z życzeniami:



Bajki-Grajki - czyli słuchowiska dla dzieci pięknie wydane na płytach CD. Kupiłam dla siebie i dla młodszych antykwariuszy Kubusia Puchatka, nagranie z roku 1983, czyli to na pewno to, którego słuchałam jak byłam mała.


Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika - z wieloma pięknymi książkami, a wśród nich: Żużel w PRL-u. Myślę, że to może być hit prezentowy w miastach gdzie króluje czarny sport.


 A na koniec wizyty na targach - piękne Arkady Kubickiego:




Książki wszędzie


Przerwa obiadowa była dla mnie też atrakcją nie lada, gdyż w ciągu kilku ostatnich lat rzadko albo nigdy nie miałam okazji zjeść obiadu w restauracji sama bez dzieci. Jednak nawet w restauracji nie uwolniłam się od regałów pełnych książek.




W drodze do Goethe-Institut Warschau idąc ulicą Chmielną spotkałam stoisko z książkami z pobliskiego antykwariatu, które w mroku listopadowego wieczoru wyglądało wyjątkowo urokliwie.



Spodobał mi się szczególnie neon w witrynie, którego jednak nie umiałam sfotografować tak, żeby był wyraźny. Bardzo przydałby się taki neon w naszym antykwariacie, który po zmroku rozświetlają tylko lampy na suficie wewnątrz pomieszczenia.

Jakby tego było mało, to po dotarciu do właściwego miejsca spotkania, czyli Goethe-Institut Warschau wzrok antykwariuszki przyciągnęły publikacje o książkach, które w wydaniu niemieckim już kolejny raz mnie zachwycają:





Spotkanie


Szczegółowa relacja ze spotkania z panem księgarzem tutaj: http://rynek-ksiazki.pl/aktualnosci/niszowa-ksiegarnia-w-berlinie_45778.html






czwartek, 17 listopada 2016

20. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie - część 2 - księgarska

Piątek, 18.11.2016

Czas


Upłynęły tygodnie od 20. Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie  i miałam nadzieję, że czas spowoduje, że spojrzę inaczej na to, co usłyszałam w czasie branżowej dyskusji: "Samokontrola wydawców, księgarzy i hurtowników jako instrument wsparcia regulacji rynku książki (Ustawy o jednolitej cenie książki)”. Ale jednak pierwsze moje odczucia w reakcji na słowa panów przedstawicieli hurtowni i dużych sieciowych sklepów oferujących też książki nie zmieniły się z czasem. Duży wpływ na moją ocenę ma fakt, że w pociągu do Krakowa i z powrotem czytałam No Logo autorstwa Naomi Klein. Czytając zaznaczałam interesujące z punktu widzenia księgarza fragmenty i jak się później okazało te fragmenty idealnie pasowałyby do dyskusji na targach.




Przejmowanie


Prowadzący forum, pan prezes PIK Włodzimierz Albin, zadał pytanie czy konsolidacja na rynku książki (przejmowanie przez grupy wydawców i hurtowników księgarń, sieci księgarń lub otwieranie przez nie nowych księgarń) to dobra tendencja. W odpowiedzi jeden z panelistów, przedstawiciel hurtowni, odpowiedział, że jeśli komuś coś dobrze wychodzi i wie jak to robić, to czemu ma tego nie robić. Moim zdaniem (ukształtowanym w części książką No Logo) to jest dużo poważniejszy i szerszy problem. A piękne kontrargumenty dla pana z hurtowni zaznaczyłam sobie w książce:



Gdyby była trudność z rozszyfrowaniem skanów, przepisuję za Naomi Klein:

"W szerzej pojętych kręgach wydawniczych po wykupieniu Random House (...) Bertelsmann AG, wówczas już największe anglojęzyczne wydawnictwo na świecie, nabywa 50% Barnesandnoble.com, zapewniając sobie znaczące udziały w gwałtownie rozwijającym się wirtualnym rynku księgarskim. W międzyczasie Barnes & Noble próbuje kupić Ingram, jednego z największych dystrybutorów książek w Ameryce, obsługującego także konkurentów tej sieci. Gdyby interes z Ingramem doszedł do skutku (został zaniechany w atmosferze oburzenia ze strony opinii publicznej), trzy powiązane ze sobą koncerny zdołałyby objąć siecią synergii cały proces wydawania książek, od zawierania kontaktów autorskich, poprzez redakcją i druk, po dystrybucję, promocję i w końcu sprzedaż detaliczną."

A tu jeszcze o tym samym przypadku z trafnym moim zdaniem komentarzem, że koncentracja dystrybucji treści w rękach jednego koncernu rodzi pewnie niebezpieczeństwa:




Sieci a niezależne księgarnie


W czasie dyskusji w Krakowie na pytanie księgarzy i prezesa PIK, czy największa sieć sprzedająca książki w Polsce musi mieć niektóre tytuły nowości wcześniej o 1-2-3 tygodnie od innych księgarń pan reprezentujący tę sieć odpowiedział, że tak i uargumentował, że ta sieć tak promuje czytelnictwo i tyle wydaje na marketing, że jej się to należy. W tym momencie przypomniałam sobie jak w czasie naszego księgarskiego wyjazdu do Berlina pani Christiane Fritsch-Weith (prowadząca z sukcesem niezależną księgarnię w Berlinie) zareagowała na informację, że tak u nas w Polsce się dzieje. Jej zdziwienie było takie szczere, że przekonało nas, że u nas też musimy dążyć do równych reguł dla wszystkich graczy na rynku.  A w książce No Logo o sieciach i niezależnych księgarniach znalazłam jak dotąd takie fragmenty:







Reguły


Nie mam nic przeciwko sieciom księgarń w Polsce czy za granicą, znam je i szanuję, doceniam to, co robią dla promocji czytelnictwa w naszym pięknym kraju. Mam coś przeciwko regułom gry na rynku, których właściwie nie ma. W Niemczech nie do pomyślenia byłoby takie usprawiedliwienie swoich praktyk, jakie przedstawił na forum PIK przedstawiciel znanej polskiej sieci salonów. Niech sieci realizują swoje założenia, cele, może nawet misje, ale według reguł obowiązujących wszystkich graczy na rynku. Moim zdaniem to prawdziwy cud, że niezależne księgarnie w Polsce jeszcze funkcjonują i ogromnie się cieszę, że wychodzą z cienia.  

Gdyby skany nie dawały się odczytać, proszę o wiadomość na e-mail: poczta@antykwariat-torun.pl, mogę pożyczyć książkę chętnym lub znaleźć bibliotekę, z której można ją samodzielnie wypożyczyć.





sobota, 5 listopada 2016

Polityka cenowa antykwariatu

Sobota, 05.11.2016


Komentarz do wpisu na blogu


Zainspirowana komentarzem pod jednym z wpisów postanowiłam napisać trochę o ustalaniu przez nas cen książek. Jest to zagadnienie bardzo szerokie i myślę, że mogłabym napisać na ten temat książkę. Na rynku księgarskim jest sporo książek o cenach, psychologii cen i ich istnienie uważam za w pełni uzasadnione, można na ten temat napisać książkę a rozważaniom może nie być końca.


Referencje


Na początek o moich referencjach w zakresie ustalania cen. Dawno temu jeszcze w antykwariacie na Podmurnej usłyszałam od jednego z klientów pytanie/zarzut: jakie są moje komptencje w zakresie ustalania cen książek? Osoba ta była nastwiona raczej bojowo i chyba chciała uzyskać ode mnie informację o moich uprawnieniach w zakresie ustalania cen. Wówczas mogłam tylko z uśmiechem wyjaśnić, że wszystkiego nauczył mnie tata. Ale wtedy po raz pierwszy przeszło mi przez myśl, że warto mieć papier na wypadek takich pytań w przyszłości. Postanowiłam więc zapisać się na studia moje drugie, czyli: Bibliotekoznawstwo i Informacja Naukowa, które w trakcie zmieniły nazwę na Informacja Naukowa i Bibliotekoznawstwo. Teraz ten kierunek nazywa się: Zarządzanie Informacją i Bibliologia i ta nazwa ogromnie mi się podoba. Wolałabym się tytułować magistrem bibliologii, bo to bardziej ogólna wiedza o książkach niż bibliotekoznawstwo, które jest raczej wiedzą o bibliotekach. Ale nazwa to rzecz drugorzędna, studia były wspaniałe, uczyć się o tym co się kocha, to przyjemność, rozważam studiowanie tego samego ponownie. Kolejną solidną dawkę wiedzy zdobyłam na szkoleniach organizowanych kilka lat temu przez Allegro, wykładowcami byli tam doświadczeni przedsiębiorcy internetowi, od których naprawdę dużo się nauczyłam. Wiedzę zdobywam też dzięki wyjazdom na targi książki, aukcje bibliofilskie, rozmawiając z antykwariuszami z różnych miast, czytając literaturę branżową i śledząc rynek książki nowej i używanej na bieżąco.


Kraków


Będąc w zeszłym tygodniu na Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie miałam okazję rozmawiać z młodą antykwariuszką, która terminowała u mistrza rzemiosła antykwarskiego z Warszawy. Mistrz ten wybrał dla swojego antykwariatu model: dużo, nieuporządkowanie i tanio. Dostawy są w jego antykwariacie często, książki na bieżąco wchodzą na półki, podziału tematycznego nie ma, ceny od 1 do 5 złotych, klienci przychodzą często i wynoszą książki siatkami. Sam pan antykwariusz przyznał w wywiadzie, którego kiedyś słuchałam, że jest świadom faktu, iż duża część jego klientów to antykwariusze drugiego rzędu, którzy kupione u niego za bezcen książki sprzedają z zyskiem przez internet. Taki model antykwariatu jest mi bardzo bliski, gdyż podobnie prowadził nasz antykwariat mój ojciec. Z jedną wariacją: książki z jego ulubionych działów (matematyka, szachy, Esperanto) były droższe z definicji, a książki autorów, których nie cenił były oszałamiająco tanie.

Moje wzory


Odwiedzając miasta polskie i zagraniczne zawsze staram się znaleźć antykwariaty i zwiedzić je. Takie wyprawy do antykwariatów bliższych i dalszych, a także bardzo odległych, ale dostępnych dzięki np. targom antykwarycznym zaowocowały u mnie nowymi pomysłami na nasz antykwariat. Dzięki zeszłorocznym targom antykwarycznym we Frankfurcie, które odbywają się przy okazji targów książki mogłam obejrzeć stoiska i poznać antykwariuszy z największym, najszacowniejszych antykwariatów Europy (z Niemiec, Francji, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Austrii). Oglądając i przeglądając własnymi rękami i oczami inkunabuły (książki wydrukowane przed 1500 rokiem) dostępne już od 25 000 euro na stoiskach niemieckich antykwariatów zobaczyłam jak szerokim pojęciem jest właściwie księgarstwo antykwaryczne. Antykwariat to może być barak pełen chaosu książkowego za 1 zł, ale też może to być instytucja funkcjonująca od ponad 100 lat w zachodnioeuropejskim mieście uniwersyteckim, w której przeciętna cena książki wynosi kilkaset euro. Również w Polsce są antykwariaty, w których jedna i ta sama książka, w tym samym wydaniu kosztuje 20 zł jeśli jest antykwariat naukowy na Starym Rynku w dużym mieście lub 1 zł jeśli jest to stragan na rynku w mieście dowolnej wielkości.


Cena


Cena książki zależy u nas m. in. od nakładu pracy poniesionego na zaprezentowanie książki we właściwy sposób. Każdej książce dajemy szansę, nawet podniszczonemu setnemu egzemplarzowi Quo vadis w broszurowym wydaniu lekturowym. Jeśli sprzedajemy taką książkę w antykwariacie na miejscu, to dostaje ona niską cenę, czasem nawet 1 zł, ponieważ na jej zaprezentowanie klientowi nie ponosimy żadnych kosztów poza stałymi opłatami za czynsz, prąd itd. Jeśli taką książkę chcemy pokazać klientowi internetowemu, to płacimy za opisanie i skanowanie pracownikowi, serwisowi aukcyjnemu za wystawienie, opłatę za sklep internetowy oraz za magazynowanie. Książkę dokładnie (zgodnie z bibliotecznymi standardami, o których nauczyłam się na studiach) opisujemy, skanujemy okładkę, spis treści, słowo wstępne, przykładowe ilustracje, posłowie, co tylko trzeba aby klient wiedział jak najwięcej o książce oferowanej przez nasz antykwariat. W cenę książki jest też wliczony koszt jej nabycia, gdy kupujemy nowe książki od wydawnictwa, to jest to rzeczywiście dość wysoka cena, gdy kupujemy książki używane to cena jest niska jeśli książka jest dostępna łatwo lub wyższa jeśli jest unikatem. Cena książki używanej też zależy od kosztów jej nabycia, bo płacimy za książki w zależności od ich dostępności na rynku. Jeśli kupujemy kolejne egzemplarze Krzyżaków, Potopów i Panów Tadeuszów, to płacimy za nie grosze i sprzedajemy je za grosze. Jeśli kupujemy księgozbiory sprofilowane, z rzadkimi cennymi egzemplarzami, płacimy większe kwoty i sprzedajemy za większe kwoty.


Inne czynniki


Cena książki zależy też od: daty wydania, stanu zachowania, dostępności na rynku, wpisów, notatek, pieczątek, proweniencji, tematyki, języka w jakim jest napisana, zapachu (są książki z takim odorem, że gdyby nie on miałaby cenę dużo wyższą). Ciąg dalszy nastąpi.