niedziela, 15 grudnia 2019

Najstalszy i najstarszy

Wtorek, 10.12.2019


W zeszłą niedzielę byliśmy całą ekipą: ja, mama, Marcin oraz nasz najmłodszy synek w Płocku u pana Antoniego. Pan Antoni to najstalszy ze stałych klientów naszego antykwariatu. Prawdopodobnie jest też najstarszym z klientów, którzy nadal nas odwiedzają, ma 91 lat. Przychodził do antykwariatu na Podmurnej jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku przy okazji swoich wizyt w Toruniu. Przychodził do każdej z naszych siedzib i przychodzi nadal, na Wysoką.

Pan Antoni to bibliofil z ukierunkowanymi zainteresowaniami, zbiera publikacje o Toruniu, szczególnie historyczne i turystyczne. Dużo podróżował i przyjął zasadę, że jeśli w jakimś miejscu nocował chociaż jedną noc, to musi się o tej miejscowości czegoś dowiedzieć. W związku z tym ma dużo książek i broszur o miastach i regionach Polski i innych krajów. Kolekcjonował też wydawnictwa o sztuce i historii oraz pocztówki. Przy okazji każdej swojej wizyty w naszym antykwariacie pan Antoni pyta o nowe pocztówki i przegląda je jeśli jakieś nowe akurat są. Posiada on ogromną kolekcję pocztówek i rzadko zdarza się, że mamy coś co można do niej dołączyć. Gdy już taka perełka się trafi oglądamy wspólnie i omawiamy unikatowy egzemplarz: czy z obiegu czy czysta, jeśli z obiegu to dokąd wysłana, jaki ma znaczek itd.

Jeśli chodzi o książki, to zdarzyło nam się kilka wartych opowiedzenia historii. Jedna z nich, sprzed około dwóch lat, dotyczy książki o małej miejscowości na Kresach, którą zwiedzał pan Antoni. Przez kilka kolejnych wizyt w antykwariacie pan Antoni pytał o tę książkę. Ja miałam zapisany w notesie tytuł i obiecałam sprawdzać co jakiś czas popularny portal zakupowy w poszukiwaniu tej książki. Tytuł okazał się jednak niedostępny w handlu internetowym. Po sprawdzeniu zasobów bibliotek okazało się, że mają go tylko Biblioteka Narodowa i Biblioteka Jagiellońska, czyli Warszawa i Kraków. Gdy pan Antoni się o tym dowiedział, był zawiedziony. Przypomniałam sobie jednak o wypożyczeniach międzybibliotecznych i z sygnaturami książek z obu bibliotek udałam się do Książnicy Kopernikańskiej przy ulicy Słowackiego. Tam pani kierowniczka działu udostępniania orzekła, że szybciej uda się ściągnąć książkę z Warszawy i przyjęła zamówienie. Po niedługim czasie, chyba około 2 tygodni, dostałam wiadomość, że książka jest już w Książnicy i można z niej skorzystać na miejscu w czytelni. W czytelni udało mi się przekonać panią, żeby zezwoliła na wykonanie kserokopii fragmentów książki. Skopiowane fragmenty zostały zbindowane i trafiły na półkę w antykwariacie, gdzie czekały razem z innymi odłożonymi dla klientów książkami. Przy następnej wizycie z radością wręczyłam panu Antoniemu zamówione materiały. Opłacił on koszty kserokopii i bindowania i podziękował za sprowadzenie książki. Dla takich chwil warto prowadzić antykwariat.

Podczas jednej z kolejnych wizyt pan Antoni zapytał o możliwość przyjęcia przez antykwariat części jego księgozbioru. Wytłumaczył, że wszystkich zbieranych przez wiele lat książek nie jest w stanie przyjąć jego córka ani brat. Nie chciałby też, żeby po jego odejściu książki stały się problemem dla kogoś z nich lub trafiły na makulaturę. I chociaż wtedy (chyba było to w 2017 roku) nie miałam miejsca na przyjęcie tak dużej liczby książek, to obiecałam, że je przyjmiemy. Latem tego roku pan Antoni znów odwiedził antykwariat i zapytał o możliwy termin przewiezienia książek. Remont pomieszczenia, w którym zamierzamy uruchomić nowy antykwariat miał się już ku końcowi i obiecałam, że jak tylko będzie można książki tam wstawić, to się odezwę. W listopadzie zadzwonił pan Antoni z propozycją, żeby załatwić sprawę przed zimą, jednocześnie Towarzystwo Naukowe w Toruniu, od którego wynajmujemy lokal zgodziło się, żeby do nowego lokalu już wstawić książki. Pozostało jeszcze załatwić firmę przewozową i pojechać do Płocka zapakować książki. Nasz wyjazd odbył się właśnie w zeszłą niedzielę. W czasie pakowania książek pan Antoni opowiadał w niezmiernie ciekawy sposób o swoim życiu. Zadziwiła nas jego fenomenalna pamięć. Wspominał swoje dzieciństwo w przedwojennym Toruniu, historię swojej rodziny, pokazał drzewo genealogiczne sięgające XVIII wieku. A wszystko z werwą i poczuciem humoru, których dużo młodsi ludzie mogliby mu zazdrościć.


Po zapakowaniu książek szczęśliwie wróciliśmy do Torunia. Wyjazd nie byłby możliwy bez pomocy ukochanych teściów, którzy przechowali starsze dzieci na czas naszego wyjazdu. A po powrocie nakarmili nas pysznym domowym obiadem. Misja "Płock" zakończyła się ostatecznie w środę, kiedy firma transportowa przywiozła książki na Wysoką. Książki od pana Antoniego trafią na osobny regał (lub regały), obok którego powieszę poniższe zdjęcie z krótką informacją o pochodzeniu księgozbioru. A jeśli ktoś zapyta o szczegóły z chęcią opowiem tę historię.



P.S. Pan Antoni wybiera się do Torunia w styczniu, obyśmy do tego czasu byli już gotowi z nowym pomieszczeniem.

P.S.2: O tym, co aktualnie czytamy napiszę w kolejnym wpisie. 

niedziela, 1 grudnia 2019

4 etaty

Niedziela, 24.11.2019

Licząc każde dziecko jako jeden etat i pracę jako jeden etat, w sumie mam 4 etaty. Choć to oczywiście duże uproszczenie. Czasem dziecko to dużo więcej pracy i stresu niż praca zawodowa, czasem dużo mniej. Jeśli chodzi o satysfakcję i radość to czasem praca, zwłaszcza na własnej działalności, przynosi ich podobne ilości, co dziecko. Antykwariat jest jak dziecko, a może i każda własna działalność gospodarcza jest jak dziecko. To śmieszne porównanie, bo jest tylko kilka wspólnych cech tych dwóch obszarów, ale lubię się czasem pośmiać z tego, że firma jest jak dziecko. Najważniejsze jest poświęcenie jej czasu, tylko wtedy to ma sens i przynosi efekt. Często firma zabiera czas na sen, prowadząc firmę człowiek cały czas się uczy, własna firma to ciągłe wydawanie na nią pieniędzy, czasem się przez nią płacze, czasem cieszy się do łez. Czasem firmę trzeba na jakiś czas zostawić komuś pod opieką, ale niestety nie ma żłobków ani przedszkoli dla firm. Tyle podobieństw.

Chciałabym na każdym z etatów być idealna, ale wiem, że się nie da. Staram się więc być wystarczająco dobra. Dla dzieci staram się najbardziej, bo są najważniejsze. Często powtarzam sobie, że dla siebie samej powinnam starać się najbardziej, bo to ja jestem dla siebie najważniejsza i dzieci będą się miały dobrze tylko wtedy, kiedy ja będę w dobrej formie. Ogółem wychodzi zwykle taka chwiejna równowaga: czasem odmawiam czegoś sobie i poświęcam się dla dzieci, czasem odmawiam czegoś dzieciom i poświęcam się sobie.

Z pracą zawodową, czyli z antykwariatem jest trudniej. Firma sama w sobie nic nie powie, ale już szef mówi dużo i często. Dla mnie szefem są ogólnie wszyscy klienci. Ci, którzy przychodzą do antykwariatu tylko z zapytaniem i ci, którzy przychodzą sprzedać nam książki; ci, którzy kupują; ci, którzy piszą zapytania mailem, smsem, messangerem; ci, którzy telefonują. Wszystkich staram się wysłuchać, ale nie mogę wszystkich słuchać, w sensie wykonywać ich polecenia. Gdyby zebrać rady i przemyślenia naszych klientów co do funkcjonowania antykwariatu, trzeba by hojnego inwestora i zespołu wolontariuszy gotowych tak prowadzić przedsięwzięcie, żeby wszyscy byli zadowoleni. Ja prowadzę tę firmę tak jak potrafię najlepiej. Często myślę, że może lepiej zamknąć antykwariat, bo główny aspekt bycia przedsiębiorstwem, czyli przynoszenie zysków, u nas szwankuje. Równie często jednak myślę, żeby dalej rozwijać antykwariat, rozszerzać działalność, kupować jeszcze więcej książek, sprzedawać jeszcze więcej, organizować spotkania wokół książek. Na razie zwycięża opcja druga, ale obiecałam sobie dla dobra własnego i rodziny, że jeśli nie wypracujemy zysku pozwalającego przeżyć, to bez skrupułów zamkniemy działalność. 

Co aktualnie czytamy?

Ja czytam Szczygła Donny Tartt i jestem totalnie pochłonięta i zachwycona. Na tylnej okładce napisali prawdę: "... to epicka powieść, która łączy w sobie elementy zagadki kryminalnej i Bildungsroman. To klasyczna opowieść o utracie i obsesji, przetrwaniu i tworzeniu siebie od nowa, i o bezlitosnych kolejach losu." Kilkadziesiąt pierwszych stron nie wciągało mnie specjalnie, ale w pewnym momencie coś przeskoczyło, jakiś spust się zwolnił i zaczytałam się. Ta książka to kandydatka na moją książkę roku. A wypożyczyłam ją z ukochanej biblioteki przy Klonowica, gdzie cudnych książek jest mnóstwo i ostatnio żeby coś wypożyczyć trzeba stać w kolejce, to ogromnie budujące, takie kolejki czytelników. A jeszcze muszę napisać, że w tej książce jest rozbudowany wątek antykwaryczny i chociaż dotyczy dzieł sztuki, głównie mebli i obrazów, to pewne uniwersalne zasady handlu antykwarycznego można wyczytać. Np., że nie ma czegoś takiego jak obowiązująca cena na dany tytuł. Codziennie mamy u nas w antykwariacie zapytania mailowe, telefoniczne i osobiste o treści "ile to jest warte?". Ja zwykle odpowiadam: to zależy od wielu czynników i nie da się szybko określić, a ostatecznie dochodzę zwykle do konkluzji takiej, jak i w Szczygle,: tyle, ile zapłaci klient.

Starszy syn, lat 9, czyta książkę pt. Frigiel i Fluffy więźniowie Netheru Nicholasa Digarda. To drugi   tom serii, której akcja toczy się w uniwersum Minecrafta (przepisane z tylnej okładki). W opinii mojego syna książkę czyta się jak normalną książkę, czyli czasem wciąga bardziej, czasem mniej. W mojej opinii to dobry pomysł: wydawanie książek związanych z grami komputerowymi. Dla wydawców, autorów, księgarzy to dobrze sprzedające się tytuły, dla dzieci i młodzieży to świetny sposób na przyciągnięcie do książek i odciągnięcie od ekranów. Cieszę się jednak, że mój syn czyta oprócz książek tego typu, także inne, niezwiązane z grami tytuły.

Córka, lat 6, czyta, a właściwie my jej czytamy, codziennie kilka mniejszych i większych książeczek. Akurat wczoraj do snu czytałyśmy rozdział 8 z Nowych przygód skarpetek (jeszcze bardziej niesamowitych) Justyny Bednarek. Trzy tomy tych wspaniałych opowieści czytamy wciąż od nowa. To świetnie napisane i zilustrowane (Daniela de Latour) historyjki, które są u nas w stałym repertuarze. Tak wiele już napisano o tych książkach i są bardzo znane, ale gdyby ktoś jeszcze zastanawiał się, co czytać dzieciom w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, to Skarpetki będą idealnym wyborem, także dla dorosłych:)

Młodszy synek w wieku prawie trzech miesięcy czyta, chcąc nie chcąc, wyżej wymienione lektury dzieci czytane na głos oraz czytane specjalnie dla niego książeczki obrazkowe z twardymi stronami. Tutaj mamy całkiem pokaźny zbiór lektur starszego rodzeństwa, ale też kilka egzemplarzy kupionych specjalnie dla najmłodszego. Wśród nich jest Elmer i pogoda Davida McKee. Elmera znaliśmy dotychczas z wersji w dużym formacie i z normalnymi, papierowymi stronami, które czytaliśmy starszym jak byli młodsi. Teraz z radością odkryliśmy wersje z twardymi stronami i pojedynczymi słowami na stronach. Piękne ilustracje same układają się w historyjki opowiadane przez nas lub starsze dzieci najmłodszemu.

Ojciec dzieci czyta aktualnie najnowszą powieść Stephena Kinga pt. Instytut. Książkę pożyczył od swojego taty, czyli najkochańszego teścia antykwariuszki, który przeczytał ją jednym tchem i polecił skutecznie. Ja przeczytałam o tej książce w "Książkach. Magazynie do Czytania", że jest w niej coś o krzywdzeniu dzieci i dlatego po nią nie sięgnę, przynajmniej w najbliższym czasie. Ale mój partner jest wciągnięty i niezmieszany, bardzo lubi Kinga i sporo jego książek ma na półce. Ta  podobno czyta się szybko i trzyma w napięciu. 






sobota, 16 listopada 2019

Dzień

Sobota, 16.11.2019

Dzisiejszy dzień w pracy mija jak zwykle wśród blasków i cieni. W ogóle "dzień w pracy" to jest szerokie pojęcie w przypadku mamy trojga dzieci prowadzącej własną działalność gospodarczą.

Obudziłam się w nocy kilka razy, gdyż najmłodszy antykwariusz skończył dopiero niedawno 2 miesiące i wciąż lubi nocną aktywność. Ostatecznie obudziłam się około godziny 7 rano i widząc brak szans na jeszcze choćby małą porcję snu zaczęłam planować dzień. Pomyślałam, że dobrze byłoby pójść do antykwariatu i wystawić nasze przecenione książki na parapety, gdyż dzień zapowiadał się ciepły i bez deszczu. Książki ustawione na parapecie są zawsze dodatkowym sygnałem, że jest w tym miejscu antykwariat, że jest otwarty i że książki są na wyciągnięcie ręki. Wiosną, latem i jesienią wystawiamy przecenione książki na parapety zachęcając do wizyty w antykwariacie i wiemy z doświadczenia, że to działa. A sprawne działanie to jest dokładnie to, czego nasz antykwariat w ostatnim czasie bardzo potrzebuje. Zaplanowałam więc, że na 10 przyjdę do antykwariatu, żeby te książki ustawić na zewnątrz. 

O godzinie 8 rano wciąż wierzyłam, że to się uda. Zrobiłam sobie kawę zbożową i herbatę zieloną czyli mój zestaw otwierający dzień i usiadłam w fotelu, żeby nakarmić najmłodszego antykwariusza i poczytać. Czytam teraz czasopismo "Książki. Magazyn do czytania" i akurat nieopatrznie dziś dotarłam do urywka z najnowszej powieści Margaret Atwood pt. Testamenty, czyli sequela Opowieści podręcznej. Chciałam skończyć o 8:15, żeby przygotowywać się do wyjścia, ale wciągnęła mnie lektura i poddałam się. Około 8:30 poszłam do kuchni żeby przygotować sobie śniadanie i oczywiście zaczęłam ogarniać, czyli sprzątać. Już więcej nie patrzyłam na zegar, żeby się niepotrzebnie nie denerwować. Po jakiejś godzinie wstępnego ogarniania porannego nieładu mieszkaniowego dałam starszym dzieciom śniadanie i przystąpiłam do ogarniania siebie. Standardowo każdą czynność w domu wykonuję etapami, bo jak już np. dotrę do pokoju dziecięcego z czystymi ubraniami ściągniętymi z suszarki, to tam okazuje się, że trzeba pościelić łóżka. Podczas ścielenia łóżek dostaję sygnał głosowy, że potrzebuje mnie najmłodszy antykwariusz. Jak już go oporządzę i np. wyrzucam brudną pieluszkę do śmietnika w kuchni, to okazuje się, że zostawiłam na blacie przygotowane wcześniej śniadanie. Jem śniadanie, gdy wzywa mnie jedno ze starszych dzieci, żebym w dziecięcym pokoju coś zdjęła z wysokiej szafki, zobaczyła rysunek czy posłuchała zabawnego fragmentu z książki. W dziecięcym okazuje się, że zostawiłam pościelone do połowy łóżka. Po załatwieniu łóżek jest czas na naukę z najstarszym dzieckiem. Mamy taki zwyczaj, że aby uprzyjemnić sobie ten obowiązek przygotowujemy herbatę i zdrowe przekąski, np. gorzką czekoladę i i orzechy. Ucząc dzielenia z resztą w takich przyjemnych okolicznościach spędzam kolejne pół godziny. Potem trzeba np. uczesać córeczkę i tak w kółko i bez końca. Krążę po domu i z każdym kolejnym okrążeniem jest coraz lepiej, poziom uporządkowania materii rośnie, poziom chaosu spada. Ta działalność wymaga czasu, siły i nikt za nią nie płaci, ale ją uwielbiam i daje mi ogromną satysfakcję. 

Ale jest i druga działalność w moim życiu, która wymaga czasu i siły i robimy wszystko, żeby się ona opłacała. Do antykwariatu docieramy z najmłodszym po godzinie 11. Na ostatnim odcinku drogi, czyli ulicy Zaułek Prosowy przeciskam się z wózkiem między murem oddzielającym Plac Podominikański a zaparkowanymi samochodami. Między jezdnią a chodnikiem nie ma na tym odcinku krawężnika ani żadnych słupków i parkujące prostopadle auta prawie zawsze wjeżdżają na chodnik. Chodnik jest dość wąski i z drugiej strony jest mur. Gdyby nie zderzaki aut zaparkowanych częściowo na chodniku, byłoby wystarczająco dużo miejsca. Najczęściej jednak kierowcy nie zostawiają wolnego miejsca na chodniku i jednocześnie nie zostawiają wyboru osobom z wózkami i musimy się przeciskać między murem a zderzakiem. Piesi, kierowcy i rowerzyści, a ostatnio też hulajnogi to temat gwarantujący wzrost emocji, więc daję teraz spokój z tą kwestią, a w wolnej chwili napiszę w tej sprawie do Urzędu Miasta.

Dziecko śpiące spokojnie w wózeczku przez całą drogę oczywiście budzi się jak tylko przekraczamy próg przybytku przy ulicy Wysokiej 16. Wiem więc, że mam może kilkanaście minut na ustawienie książek na parapetach. Przedtem parapety trzeba umyć, a od ostatniego sprzątania chodnika (tydzień temu) uzbierało się też sporo nowych śmieci. Dziś to jak zwykle pety od papierosów, zapałki, ale też elegancko ukryte za doniczką z kwiatami opakowanie od czteropaku piwa. Po załatwieniu sprzątania i parapetów siadamy z najmłodszym za ladą, a zastępującą mnie dzielnie mamę wysyłam po szybkie zakupy do pobliskiego sklepu. Jutro mamy uroczystość rodzinną i chcemy przygotować dobry obiad, mama gotuje rosół, ja drugie danie. Z dzieckiem na rękach udaje mi się obsłużyć miłych klientów-rodzinę z dziećmi, mimo awarii terminala do płatności kartą. To pierwsza z dzisiejszych awarii, które skutecznie denerwują nas-antykwariuszki, klienci są jednak wyrozumiali i wciąż uśmiechnięci, więc i dla na stres jest mniejszy. Po wyjściu klientów karmię synka i kończę akurat gdy wchodzą kolejni, wraca też mama. Mogę teraz popracować chwilę w naszym magazynie na drugim piętrze, gdzie też z dzieckiem na kolanach usiłuję przed komputerem dowiązać certyfikat ssl do naszego sklepu internetowego. Poprzedni certyfikat stracił ważność, wczoraj wykupiłam kolejny, został pozytywnie zweryfikowany i mam tylko problem z powiązaniem. Miejmy nadzieję, że biuro obsługi klienta firmy, która dostarcza nam sklep internetowy odpowie na moje zapytanie niedługo. W międzyczasie sklep przestał działać zarówno dla klientów jak i dla nas, znowu stres. Na szczęście awaria nie trwała długo. Jeszcze kilka spraw załatwionych na górze i możemy wracać domu. Znowu dobrze przepracowane, oczywiście na miarę naszych możliwości, 2 godziny. 

Po powrocie do domu zrobiliśmy sobie z córeczką i młodszym synkiem kolejny seans czytelniczo-karmiący. Tym razem czytałyśmy Dzieci z ulicy Awanturników autorstwa Astrid Lindgren. Uwielbiam jej wszystkie książki. To chyba jedne z nielicznych, które wytrzymują przenosiny na kolejne pokolenia, co przy literaturze dziecięcej jest trudne. Zwykle każde pokolenie ma swoich ulubionych autorów i postaci. Po czytaniu przyszedł czas na obiad. Przygotował go od początku do końca ukochany partner antykwariuszki i ojciec dzieci. Powoli dzień pracy dobiegał końca. Starsze dzieci wyprawiły się do przyjaciół na popołudniowe zabawy. Najmłodszy synek umożliwił mi odespanie nocnych niedoborów snu, tak że zregenerowana mogłam usiąść i opisać ten dzień. Teraz przystępujemy do akcji "kąpiel i spanie" i oczywiście "czytanie". O tym co było czytane napiszę wkrótce.  Miłego wieczoru.

sobota, 9 listopada 2019

Metoda małych kroków

Sobota, 09.11.2019

Zanim minęły dwa miesiące mojego trzeciego urlopu macierzyńskiego postanowiłam malutkimi kroczkami wrócić do pracy. Praca to jednak szerokie pojęcie i tym razem w moim przypadku obejmuje głównie pracę w domu, przy komputerze, z dzieckiem na rękach lub na kolanach. Dlatego też teraz często trenuję pisanie lewą ręką (generalnie jestem praworęczna), bo w zależności od sytuacji mam wolną tylko jedną rękę. Proszę się więc nie zdziwić jeśli w niektórych książkach nasze ceny wpisywane odręcznie będą nagryzmolone kulfonami - to pamiątka z urlopu macierzyńskiego, gdy prawą ręką akurat trzymałam dziecko, a lewą wpisywałam ceny. Często też nie mogę odebrać telefonu lub szybko odpisać na maila czy smsa. Trudno, ja muszę żyć ze świadomością, że zawodzę klientów, a klienci muszą poradzić sobie inaczej (poszukać samemu informacji na naszej stronie: www.antykwariat-torun.pl lub znaleźć książkę w innym antykwariacie).


Małymi kroczkami opracowuję i skanuję książki, żeby były też na sprzedaż w naszym sklepie internetowym. Są dni, że uda mi się wystawić 4 książki, ale są i takie, że żadnej. Czasem uda się zrobić tylko jeden opis lub skan, ale zawsze się pocieszam, że cokolwiek jest lepsze niż nic. Dodatkową atrakcją urlopu macierzyńskiego jest okazja do rozmyślań w czasie spacerów lub karmienia dziecka. Do przemyślenia jest sporo, bo nowe pomieszczenie dla antykwariatu zaczyna się wyłaniać z otchłani marzeń jako całkiem realne przedsięwzięcie. Trzeba przemyśleć przede wszystkim finanse: czy sprzedamy tyle książek, żeby się utrzymać w nowym pomieszczeniu? Ile książek musimy sprzedać miesięcznie, żeby opłacić czynsz, prąd, ogrzewanie, internet, składki ZUS, podatki, wynagrodzenia potencjalnych pracowników, inne opłaty? Czy damy radę wznowić skup i jakie kwoty będziemy mogli oferować za książki? Zapasów mamy wciąż mnóstwo, ale jest też ogromne zapotrzebowanie na skup - kilkanaście lub kilkadziesiąt zapytań dziennie.


Małymi kroczkami staram się utrzymywać porządek w antykwariacie. Dziś udało mi się umyć najbardziej reprezentacyjną część okien, parapety i pozbierać śmieci przed antykwariatem. Standardowo robię to codziennie zanim siądę do komputera i wtedy na jeden dzień nie przypada tych śmieci zbyt wiele. Jednak dzisiaj, po dwóch miesiącach przerwy w sprzątaniu, roboty było sporo. Oprócz najliczniejszej grupy śmieci: petów i zużytych zapałek zebrałam też kilka kapsli, gum do żucia, papierków, ale też moich ulubionych i najbardziej intrygujących: pestek po owocach i łupin od orzechów. Zastanawiam się, czy to ktoś przechodzący ulicą akurat łupie orzechy i rozrzuca łupiny, czy mieszkańcy okolicznych kamienic wyrzucają je przez okna?


Małe kroki to moja ulubiona metoda. Po malutku uzupełniamy ofertę nowych książek w antykwariacie składając zamówienia u naszych stałych dostawców i nawiązując współpracę z nowymi. Obmyślamy jak w nowym pomieszczeniu ustawimy działy, gdzie będą miejsca do siedzenia, czy od razu mieć w ofercie kawę, czy poczekać z tym i zająć się tylko książkami. Małe kroki tworzą duże kroki. Chętnie przyjmiemy uwagi i propozycje od Państwa co do naszego funkcjonowania. Można do nas pisać maile: poczta@antykwarita-torun.pl, wiadomości na Facebooku: https://www.facebook.com/TorunskiAntykwariatKsiegarski/  , można też dzwonić: 607 768 375, ale tutaj proszę o wyrozumiałość, bo nie zawsze mogę odebrać i oddzwonić. W nowym pomieszczeniu trzeba będzie rozłożyć na półki ponad 20 000 książek, to będzie mniej więcej w styczniu 2020, gdyby ktoś chciał nam w tym pomóc, prosimy o kontakt.


 

niedziela, 27 października 2019

Nowe książki z nowych wydawnictw: Cyranka i Bajka

Niedziela, 27.10.2019

Ostatnio antykwariat nawiązał współpracę z kilkoma nowymi wydawnictwami, książki z dwóch z nich już są na naszym stoliku z nowymi nabytkami, książki z trzeciego pojawią się niedługo.

Niektórych może dziwi obecność nowych książek w antykwariacie. Już wyjaśniam. Podążamy wzorem księgarń-antykwariatów z Wielkiej Brytanii i innych krajów, w których nie obowiązuje ścisły podział na sklepy z książkami nowymi i używanymi. Pod nazwą 'Bookstore' czy 'Bookshop' rozumie się tam księgarnię jako sklep z książkami zarówno nowymi, jak i używanymi, oraz trzecią kategorią u nas często zagospodarowaną przez tzw. tanie książki, czyli książkami wydanymi kilka lat wcześniej. Nasz antykwariat chce mieć w ofercie dobre książki niezależnie od ich wieku. Mamy na półkach nowości sprzed kilku lat, które u nas cierpliwie czekają na swojego nabywcę, mamy młodsze i starsze książki używane i mamy nowiutkie premiery wydawnicze. 

Do grona wydawnictw bezpośrednio z nami współpracujących dołączyło niedawno niewielkie Wydawnictwo Cyranka z Warszawy. Mamy w ofercie 2 tytuły z tego wydawnictwa:
oraz




Drugim wydawnictwem, od którego zamówiliśmy pakę pełną książek jest Wydawnictwo Bajka też z Warszawy. Aktualnie mamy w antykwariacie 56 tytułów bajek z Bajki, z których kilka jest już w naszym sklepie internetowym:





Wkrótce napiszę więcej o nowych książkach z nowych wydawnictw.

A tymczasem podaję listę książek, które teraz czytam:

Dom Kata / Andrea Tompa
Jak zwiększyć odporność swojego dziecka / Monika Bigoś
Najlepsze lekarstwo to my / Frederic Saldmann

Polecam każdą w zależności od zainteresowań i zapotrzebowania. 

piątek, 20 września 2019

Książki - zarywacze nocy

Piątek, 20.09.2019



W ramach ogólnopolskiej Nocy Księgarń, organizowanej przez dystrybutora książek - Azymut, postanowiłyśmy w antykwariacie zaprezentować książki-zarywacze nocy. To takie książki, które skutecznie odpędzają senność i nie pozwalają zasnąć aż do momentu... no właśnie: moment gdy możemy już odłożyć książkę i spokojnie zasnąć zależy od człowieka i od książki.

Dla miłośników kryminałów tym momentem może być wyjaśnienie: kto zabił lub choćby doczytanie do kolejnej poszlaki czy wyjaśnienia jednego z wątków. Czasem wystarczy kilka-kilkadziesiąt stron, ale niektórym to nie wystarcza i są gotowi zarwać noc i doczytać do końca całą książkę.

Dla lubiących literaturę z wiodącym wątkiem miłosnym skutecznym odpędzaczem snu może być moment szczęśliwego zakończenia, czyli z reguły połączenia dwóch serc, które szukały się przez całą książkę. Tutaj częstym zachowaniem nałogowych czytelniczek jest zaglądanie na koniec książki i upewnianie się, że wszystko dobrze się kończy. Dopiero gdy odetchniemy z ulgą przekonując się, że wszystko dobrze się kończy, możemy wrócić do miejsca, gdzie przerwaliśmy i w spokoju czytać dalej.

Nie tylko literatura piękna czy popularna może być przyczyną nieprzespanej nocy. Reportaże czy biografie też potrafią skutecznie wciągać. Zwłaszcza jeśli czytamy biografię czy wspomnienia o kimś, kogo lubimy, podziwiamy. Gdy naszą lekturą jest poradnik na temat jakiejś naszej pasji, to również może on stać się zarywaczem nocy. Czasem nawet do tego stopnia, że motywuje nas do natychmiastowego działania.

Możliwość zarwania nocy przez książkę jest oczywiście ograniczana przez wiele czynników. Konieczność pójścia rano do pracy, szkoły, na zajęcia, czy podjęcie obowiązków domowych to skuteczne powody, żeby jednak iść spać o rozsądnej porze. Ale gdy nazajutrz mamy sobotę, niedzielę, święto lub możemy wstać później niż zwykle, to możemy czytać dłużej w nocy.

Podobno ludzie dzielą się na dwa typy: sowy - to ci, którzy lubią być aktywni wieczorem i w nocy i mają wtedy energię do działania oraz skowronki - to ci, którzy przypływ energii mają rano, a wieczorem i w nocy najchętniej śpią. Gdy ktoś jest typowym skowronkiem, może mu się zdarzyć wstać bardzo wcześnie rano lub nawet w nocy i czytać.

Czy istnieje lekarstwo na nieprzesypianie nocy z powodu czytania wciągających książek? Może warto spróbować kuracji zbiorami opowiadań, krótkich reportaży, poezją lub poradnikami? Tutaj możemy mieć pewność przeczytania pewnej całości w krótszym czasie, czyli jednego opowiadania, krótszego reportażu, kilku wierszy czy rozdziału z poradnika.




niedziela, 21 lipca 2019

Firma jednoosobowa

Piątek, 19.07.2019

 

Podobieństwa


W gabinetach weterynaryjnych lub w mediach różnego rodzaju można czasem zobaczyć zdjęcia psów i ich właścicieli pokazujące ich podobieństwo. Coś w tym jest, chyba każdy się z tym zgodzi, nie tylko w kwestii fizycznego podobieństwa, ale i charakteru. Podobne z mikrofirmami i ich właścicielami. Jeśli właściciel mikrofirmy jest w dobrym nastroju i czuje energię do działania, tak samo ma jego firma, jeśli właściciel źle się czuje lub jest chory, jego firma działa nie najlepiej lub nie działa (oby krótko). Analogia z wyglądem fizycznym też ma tutaj zastosowanie. Możemy zrobić wiele aby zadbać o swój wygląd w zakresie zdrowia i samopoczucia - jak Cię widzą, tak Cię piszą - jeśli dbamy o swoje zdrowie i dobry nastrój, to wyglądamy zdrowo i jakbyśmy byli w dobrym nastroju. Tak samo nasze firmy: starając się o ich estetyczny wizerunek, możemy być spokojni o taki ich odbiór przez klientów.


Różnice




W naszym  antykwariacie częściowo też tak było i jest: jaki właściciel, taka firma. Przez 8 lat (w latach 1994-2002) firmę prowadził Mieczysław Mackiewicz, mój ojciec. Był na tyle specyficzny 
i zostawił tyle tomów dzienników, że spokojnie można o nim i jego życiu napisać wielotomową opowieść. Tutaj w skrócie opiszę jak jego niektóre cechy charakteru przekładały się na funkcjonowanie firmy. Po pierwsze porządek. Niektórzy twierdzą, że antykwariat to miejsce, 
w którym z definicji nie ma porządku i najlepiej jeśli sam właściciel nie wie dokładnie co ma i gdzie. Jednak u mojego ojca porządek oznaczał raczej organizację całego przedsięwzięcia. Zaczynając od planu otwarcia antykwariatu, który w punktach był skrupulatnie zanotowany na świstkach papieru z odzysku. Tutaj konieczna adnotacja: wszelkie skrawki papieru, części zeszytów, notesów, kołonotatników nawet z małą ilością pustego miejsca były przez ojca skrzętnie segregowane i przechowywane, następnie wykorzystywane do zapisywania pomysłów. Dziś mam mnóstwo jego papierów z notatkami w różnych kolorach (długopisy, pióra, ołówki też były chomikowane 
i wykorzystywane do samiutkiego końca zgodnie z regułą oszczędności i nie marnowania, dziś to się nazywa zero waste). Kolor wkładu do długopisu był to dla ojca tak samo mało istotny szczegół jak kolor farby do pomalowania regału, czy kolor części garderoby. Liczyła się tylko użyteczność. 
I oczywiście porządek. Trzeba było znaleźć lokal na antykwariat, wstawić szyby w puste okna spichlerza przy Podmurnej 13 (swoją drogą ciekawe czy ktoś dziś szukając lokalu na działalność handlową martwi się o szyby w oknach, a jeśli ich nie ma, to kombinuje i wstawia różne rodzaje szyb z pomocą znajomego Szklarza). Regały w starym antykwariacie pochodziły od znajomych (ojciec potrafił przerobić nawet stare wersalki na regały), były samodzielnie przez ojca budowane lub zdobywane z likwidowanych przedsiębiorstw. Gdy był już lokal i regały, można było zacząć przywozić książki. Zupełnie nie pamiętam jak ojciec je transportował. Wiem na pewno, że miał wózek doczepiany do roweru, który po tym jak ktoś mu ukradł rower woził sam, ciągnąc go lub pchając. Być może miał jakiś samochód załatwiony dla przetransportowania książek z domu 
i piwnicy do antykwariatu, ale też całkiem możliwe, że robił to sam wózkiem. Na regałach książki stały uporządkowane ściśle według działów, zwykle w kolejności alfabetycznej według nazwisk autorów. Gdy już plan otwarcia został zrealizowany, w życie wszedł plan funkcjonowania i tu były plany dzienne, tygodniowe i miesięczne. Codziennie trzeba było wykonać określone czynności z listy (pamiętam: włączyć światła, zapisać nowy dzień na kartce do utargów, podlać roślinę). Codziennie do umycia był określony regał, fragment podłogi lub dywanu, schody raz w tygodniu. Najważniejsze: co drugi dzień rozłożyć nowe nabytki ze stołu na półki, a na stół wyłożyć nowe "Nowe nabytki" wcześniej wyczyszczone i wycenione. Bez specjalnego miejsca na liście zadań było bieżące sprzątnie sali (klienci w antykwariacie potrafili zostawić puste opakowania po jedzeniu i piciu, czy niedopałki papierosów), porządkowanie książek na półkach, naprawianie uszkodzonych książek i układanie ich na półkach. Porządek obowiązywał też w skupowaniu książek i wszystkich innych pracach antykwarycznych, w które wtedy jeszcze nie byłam wtajemniczona.
W latach 2002-2008 antykwariatem dowodziła moja mama Henriette Dekowska-Mackiewicz. Przekazanie zasad funkcjonowania firmy odbyło się przeze mnie, gdyż wcześniej to ja pomagałam ojcu w antykwariacie, a mama zajmowała się swoją, całkiem odmienną, pracą zawodową. Dziś widzę, że to przekazanie udało się znakomicie. Możemy to zawdzięczać umiejętnościom szkoleniowym mojego ojca, który cały czas, przy każdej możliwej okazji opowiadał mi jak działa antykwariat i przekazywał kolejne obowiązki oraz umiejętnościom szybkiej nauki nowego zawodu mojej mamy, która z dnia na dzień wstała od maszyny do szycia, usiadła za ladą antykwariatu i przystąpiła z energią do nowej pracy. Firma pod rządami mamy stanowczo osiągnęła wyższy poziom porządku, w sensie czystości. Zamiatanie, szorowanie, odkurzanie częściej niż w ustalonych przez ojca odstępach czasu to była duża innowacja. Ustalenie nowych zasad skupu, a przede wszystkim przeprowadzka antykwariatu z Podmurnej na Łazienną (gdzie funkcjonowaliśmy w latach 2005-2008) to też wielka zasługa mamy antykwariuszki. Wielką zasługą każdego, kto przebywał zimą w antykwariacie na Podmurnej było wytrzymanie na sali bez ogrzewania. Na Łaziennej byliśmy krok do przodu - były tam piece kaflowe, w których mama paliła. W naszej kolejnej lokalizacji, przy ulicy Św. Katarzyny (lata 2008-2011) ogrzewanie było na prąd i mimo małego metrażu ciężko było to pomieszczenie ogrzać. Zasługą mojej mamy jest więc także wytrzymanie 8 godzin dziennie w tych zimnych lokalizacjach.


Ja w latach 2002-2006 pełniłam rolę doradczą i pomagałam w antykwariacie na tyle na ile mogłam jednocześnie studiując dziennie. Od roku 2005 zajęłam się sprzedażą internetową, a w 2008 roku formalnie przejęłam firmę cały czas opierając się na pomocy mamy. Tak jest do dzisiaj, przy czym od kilku lat okresowo pomagają nam pracownicy. Jak dzisiaj cechy charakteru mojej mamy, moje, naszych pracowników przekładają się na funkcjonowanie naszej firmy? Np. kiedy jest zmiana mojej mamy można wyczuć zapach/smród papierosów przed wejściem do antykwariatu. Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień. Przypominam sobie czas moich letnich wakacji w czasach liceum i letniej pracy na Podmurnej gdy ojciec wyjeżdżał na urlop, a do antykwariatu przychodzili moi przyjaciele i znajomi, a intensywny zapach/smród papierosów pochodził bezpośrednio od nas. Wiele jest takich spraw. Staramy się być wzorową firmą, ale jak każdemu, czasem wychodzi to lepiej czasem gorzej. Żeby być wzorową firmą dla klientów wysyłkowych, muszę codziennie jak najszybciej nadać przesyłki, czyli poszeleścić papierem pakowym,  poskrzypieć taśmą klejącą, co na pewno nie jest komfortowe dla naszych klientów stacjonarnych. Żeby być wzorową firmą dla klientów stacjonarnych, muszę czasem nie odebrać telefonu od klientów telefonicznych, co pewnie dla nich jest denerwujące. Na maile i wiadomości z portali społecznościowych mogę odpowiedzieć jak już najpilniejsze codzienne prace są zrobione w antykwariacie i akurat nikogo nie obsługuję. We wszystkich uwagach, opiniach o naszej firmie, które do nas docierają staramy się znaleźć złoty środek. Wszystkich oczekiwań nie spełnimy, czasem nie mamy możliwości, czasem coś od nas nie zależy, czasem nie mamy sił lub środków finansowych na idealne funkcjonowanie. Ale na pewno staramy się najlepiej jak potrafimy i cały czas dokształcamy i chętnie przyjmujemy wszystkie sensowne uwagi.

W sobotę 27 lipca 2019 nasza firma obchodzi swoje 25. urodziny, w tym dniu zapraszamy na kawę, herbatę i ciasto w godzinach otwarcia 10-15.










środa, 26 czerwca 2019

Co czytam - podsumowanie roku czytelniczego

Piątek, 07.06.2019


Jak wybierać książki do czytania, skąd czerpać pomysły i czym się kierować przy wyborze lektur? To częste pytania początkujących czytelników. Jeśli ktoś zaczyna swoją przygodę z czytaniem jako osoba dorosła lub prawie dorosła, to może potrzebować inspiracji i propozycji. Wyrobieni czytelnicy mają inny problem: którą z książek już wybranych do czytania czytać najpierw?

Nie twierdzę, że wiem co powinno się czytać, nie wiem co powinna czytać konkretna osoba. Mogę się podzielić moimi wyborami czytelniczymi z minionego roku. Od maja 1994 roku prowadzę zeszyt, w którym zapisuję tytuły i autorów przeczytanych książek. W maju mam urodziny i ten dzień jest granicą mojego roku czytelniczego. Postanowiłam podzielić się listą tytułów przeczytanych od maja 2018 do maja 2019. Ten rok czytelniczy był wyjątkowy, ponieważ udało mi się przeczytać aż 37 książek, to rekord dziesięciolecia, więcej książek przeczytałam ostatnio w roku 2006-2007, czyli w innej epoce, zanim miałam dzieci. Skąd w tym roku taki dobry wynik? Po wypisaniu tytułów postaram się odpowiedzieć.

1. Genialna przyjaciółka / Elena Ferrante
2. Magia myślenia kategoriami sukcesu / D. J. Schwartz
3. Zaufanie, czyli waluta przyszłości. Moja droga od zera do 7 milionów z bloga / Michał Szafrański
4. Gotowi na start / Pat Flynn
5. Historia nowego nazwiska / Elena Ferrante
6. Historia ucieczki / Elena Ferrante
7. Historia zaginionej dziewczynki / Elena Ferrante
8. Moje dziecko. Jak mądrze kochać i dobrze wychowywać dzieci w wieku szkolnym cz. II / Dorota Zawadzka
9. Kup kochance męża kwiaty czyli jak uniknąć zdrady / Katarzyna Miller
10. Cień wiatru / Carlos Ruiz Zafón
11. Gra anioła / Carlos Ruiz Zafón
12. Skandynawski sekret. 10 prostych rad, jak żyć szczęśliwie i zdrowo / Bertil Marklund
13. Wciąż o tobie śnię / Fannie Flagg
14. Być kobietą i nie zwariować. Opowieści psychoterapeutyczne / Katarzyna Miller, Monika Pawluczuk
15. Opowieść o miłości i mroku / Amos Oz
16. Nie bój się życia / Katarzyna Miller
17. Więzień nieba / Carlos Ruiz Zafón
18. Labirynt duchów / Carlos Ruiz Zafón
19. Mała księgarnia samotnych serc / Annie Darling
20. Uczeń architekta / Elif Şafak
21. Sylvia Plath w Nowym Jorku. Lato 1953 / Elizabeth Winder
22. Nie ma złej pogody na spacer. Tajemnica szwedzkiego wychowania dzieci / Linda Åkeson McGurk
23. Opowieść Podręcznej / Margaret Atwood
24. Sztuka porządkowania życia po szwedzku / Margareta Magnusson
25. Głaskologia. Faktyczne reguły motywowania i rozumienia motywacji. / Miłosz Brzeziński
26. Zarządzanie czasem / Jeff Davidson
27. 13 pięter / Filip Springer
28. Żona podróżnika w czasie / Audrey Niffenegger
29. Instrukcja obsługi kobiety / Katarzyna Miller, Suzan Giżyńska
30. Narzędzia tytanów. Taktyki, zwyczaje i nawyki milionerów, ikon popkultury i ludzi wybitnych / Timothy Ferriss
31. Zostań królową PR / Kinga Fromlewicz
32. Szwecja czyta. Polska czyta / Katarzyna Tubylewicz, Agata Diduszko-Zyglewska
33. Dziwne losy Jane Eyre / Charlotte Brontë
34. Pracować i nie zwariować / Miłosz Brzeziński
35. Podwórko bez trzepaka. Reportaże z dzieciństwa / Łukasz Pilip
36. Ciotka Zgryzotka / Małgorzata Musierowicz
37. Inne historie miłosne / Lucian Dan Teodorovici


Nie potrafię wybrać najlepszej książki roku. Nawet tworząc kategorie (lit. piękna, poradnik, reportaż itp.) nie potrafię zdecydować, która książka była lepsza od innej. Wszystkie były ciekawe i cieszę się, że je przeczytałam. Niektóre jednym tchem, czyli w ciągu 1-2 dni, inne w zrywach i z przerwami czytałam przez kilka miesięcy. Dłuższe przerwy zdarzają mi się przy poradnikach lub książkach popularnonaukowych, gdzie nie trzeba śledzić akcji, a każdy rozdział czy akapit jest pewną całością i czasem kilka minut wystarczy na skonsumowanie treści. 

Skąd miałam czas na czytanie? Pracy przecież nie mam mniej, tylko coraz więcej, rodzinie i domowi też poświęcam dużo czasu, gdy tylko jest okazja spotykam się z ludźmi, ćwiczę, biegam, spaceruję. Na czytanie wykorzystuję wszystkie chwile nadarzające się w ciągu dnia: czytam w czasie jedzenia (wiem to straszne, na dodatek przekazuję ten szkodliwy nawyk dzieciom), na naszą obronę mogę powiedzieć, że przy jedzeniu czytamy tylko nasze własne (nie wypożyczone) gazety i książki. Czytam gdy gotują się ziemniaki/ryż/makaron/kasza i akurat nie mam w tym czasie innych spraw. Tutaj mała wskazówka dla potrzebujących czasu: na zakupach zwracam uwagę na czas gotowania tych produktów i wybieram te z najdłuższym, żeby mieć więcej czasu na czytanie. Lubię też potrawy, które trzeba przyrządzać w piekarniku. Wtedy wystarczy ustawić minutnik, ewentualnie od czasu do czasu przemieszać potrawę i już można ze spokojem ducha i bez wyrzutów sumienia czytać. Gdy dzieci zajmują się swoimi sprawami, a ja akurat nie ogarniam domu, to czytam. Czytam wieczorami, ale zwykle bardzo krótko, bo oczy mi się zamykają. Rano czytam przy śniadaniu, gdy mam w planach podróż komunikacją miejską lub czekanie w poczekalni, to zawsze zabieram ze sobą książkę. W weekendy czytam bardzo dużo, szczególnie w niedziele. Gdy dzieci jeździły w wózku, to czytałam spacerując z nimi po parku. Tutaj kolejna rada: trzeba uważać nawet na alejkach, gdzie obowiązuje zakaz ruchu. Raz zdarzyło mi się w ostatniej sekundzie uniknąć zderzenia z traktorem służb dbających o zieleń w parku. Traktor stał zaparkowany wzdłuż alejki, a ja nie odrywałam wzroku od tekstu i go nie widziałam. Zauważyłam w ostatniej chwili. Kolejny cudowny wynalazek dla czytających mam: ogrodzone place zabaw. Wystarczy usiąść z książką w pobliżu wejścia i monitorować czy dziecko nie wychodzi z placu. Gdyby były potrzebne dalsze wskazówki jak znaleźć czas na czytanie, to proszę o wiadomość: poczta@antykwariat-torun.pl. Mam jeszcze sporo wypróbowanych sposobów, ale też chętnie dowiem się o kolejnych. Co do listy lektur z minionego roku, też mogę szczegółowo opowiedzieć o tych książkach w razie potrzeby.

czwartek, 18 kwietnia 2019

Zmiany w antykwariacie

Piątek, 19.04.2019


Zmiany w antykwariacie


Poprzedni wpis na blogu jest sprzed ponad trzech miesięcy, czyli czas wziąć się do roboty i opisać co w tym czasie robiłyśmy. W funkcjonowaniu antykwariatu cały czas zachodzą zmiany, mniejsze i większe, ale zawsze będące reakcją na bieżące problemy lub usiłujące tym problemom zapobiec. Podstawowym problemem antykwariatu był w ostatnim czasie ogrom książek.

Nie prowadzimy skupu



Kilka miesięcy temu całkowicie wstrzymałyśmy skup książek. Pomieszczenie antykwariatu dostępne dla klientów ma powierzchnię około 20 metrów kwadratowych, nasz magazyn jest większy, ale też ma granice. W ostatnich latach w Toruniu coraz więcej osób i firm chce się pozbyć książek, a nasz antykwariat nie jest w stanie ich wszystkich przyjąć. Nie mamy możliwości zainwestowania w większą powierzchnię magazynową i zakup wszystkich oferowanych nam książek. Nie chcemy też być antykwariatem-gigantem, świadomie pozostajemy małą firmą rodzinną. Planujemy nowe przedsięwzięcie, nowy lokal dla antykwariatu dostępny dla klientów, w którym zgromadzimy wszystkie nasze książki, bez konieczności prowadzenia osobnego magazynu. Ale będzie to powierzchnia dokładnie na tyle książek, ile dziś mamy w magazynie. Dlatego bardzo nam przykro, ale nie możemy kupić wszystkich oferowanych nam książek. Zwykle oferowane nam są dość duże księgozbiory, nie pojedyncze tytuły, tylko ilości po kilkaset, kilka tysięcy książek. Sprzedajemy natomiast zwykle pojedyncze tytuły, rzadziej klienci kupują kilka książek na raz. Mamy zasadę ratowania wszystkich książek, czyli jeśli ktoś chce nam sprzedać pewną ilość książek, to nie wybieramy, tylko bierzemy wszystko. Oczywiście nie przyjmujemy książek mocno uszkodzonych, niekompletnych, brudnych, czy naprawdę niesprzedawalnych, tylko takie, które mają szansę znaleźć czytelnika. Z uwagi na tę rozbieżność: skup to setki i tysiące sztuk, a sprzedaż to pojedyncze sztuki, musiałyśmy wstrzymać skup, żeby zrobić miejsce i wznowić go za jakiś czas.


Nowe nabytki



Brak skupu nie oznacza jednak, że nowe nabytki nie pojawiają się w antykwariacie. W poprzednich latach podczas prowadzenia skupu antykwariat zgromadził ogromny zapas książek. Wprowadzamy je codziennie do naszego sklepu internetowego: www.antykwariat-torun.pl, a najciekawsze codziennie dowozimy do antykwariatu. Dlatego w antykwariacie wciąż pojawiają się nowe nabytki i warto zaglądać na naszą stronę do zakładki "Nowości" oraz do nas na Wysoką 16. W sklepie internetowym jest cała nasza oferta, a na miejscu w antykwariacie tylko część-najciekawsze i najbardziej poszukiwane przez klientów książki z każdego działu. Głównym kryterium doboru książek do oferty stacjonarnego antykwariatu na Wysokiej są upodobania naszych klientów. Wiemy o co najczęściej pytają, co najczęściej kupują i to staramy się im dawać. Jeśli aktualnie nie mamy danego tytułu w ofercie, a klient nie może lub nie chce czekać aż szczęśliwy los sprowadzi książkę do antykwariatu, to możemy zamówić książkę z innego antykwariatu jeśli jest aktualnie dostępna.


Sklep internetowy



Drugą ważną zmianą w antykwariacie jest przeniesienie naszej oferty internetowej w całości do sklepu internetowego. Do października 2015 roku wystawiałyśmy książki wyłącznie w serwisie Allegro, a tylko niektóre tytuły były umieszczane też na naszej stronie. Od tamtej pory każdy tytuł jest umieszczany zarówno na naszej stronie, jak i na Allegro. Jednak tytułów wystawionych tylko na Allegro w ciągu 14 lat naszej obecności w tym serwisie jest całkiem sporo i obecnie pracujemy nad przeniesieniem ich wszystkich na stronę antykwariatu. Obecnie na naszym Allegro pojawiają się tylko nowo wystawiane książki i to tylko na krótki czas, z powodu wysokich opłat pobieranych przez ten serwis. Skupiamy się więc na własnej stronie i antykwariacie stacjonarnym i wszystkich klientów zachęcamy do odwiedzania tych dwóch miejsc.


Prosimy o opinie



Chcemy jak najlepiej odpowiadać na Państwa potrzeby, dlatego prosimy o opinie dotyczące naszej działalności. Czego Państwo oczekują od antykwariatu? Jak powinien wyglądać/działać Państwa wymarzony antykwariat? Można do nas pisać maile: poczta@antykwariat-torun.pl, można pisać do nas w komentarzach na fanpage'u na Facebook'u, można dzwonić i pisać smsy: 607 768 375.  


Najważniejsze na koniec


W przyszłym tygodniu rozpoczyna się ogólnopolski Weekend Księgarń Kameralnych, zapraszamy do odwiedzania lokalnych księgarń, a Torunianki i Torunian zapraszamy szczególnie na ciekawe wydarzenia odbywające się w naszych księgarniach: Weekend Księgarń Kameralnych w Toruniu. Wydarzenie współorganizują i wspierają: blog Rezerwaty Książek i portal Między Książkami.





Codzienną pracę antykwariatu można śledzić na profilach na Facebooku, Twitterze, Instagramie.



niedziela, 6 stycznia 2019

Książkowy umiar i minimalizm

Niedziela, 6.01.2019

Wszystkiego Najlepszego na Nowy Rok! Niech postanowienia i plany się realizują, a zdrowie i dobry nastrój dopisują. Dziś napiszę o książkowym umiarze, który zalecam prawie każdemu odwiedzającemu nasz antykwariat. 


Ogrom

Odkąd prowadzę antykwariat (w lutym 2019 minie 11 lat) codziennością stało się dla mnie doradzanie w kwestii: co zrobić z książkami, których się nie potrzebuje. Na wykształcenie się mojego umiłowania książkowego minimalizmu największy wpływ miało patrzenie na ogrom książek pozostających w mieszkaniach i domach, gdy ich właściciele wyprowadzali się lub odchodzili z tego świata. Przy przeprowadzce książki są ciężkim (dosłownie) problemem, z każdym piętrem coraz cięższym. Czasem więc osoby, które mają się przeprowadzić decydują się na rozstanie z częścią książek. Gdy jakiś posiadacz książek umiera, wtedy jego bliscy muszą zająć się pozostawionymi przedmiotami, w tym książkami. Różna jest skala tego problemu w zależności od ilości książek, przywiązania do nich ich właściciela i przywiązania tych, którzy zostali do osoby, która odeszła. Jednym jest wszystko jedno, co się stanie z książkami, innym zależy, żeby książki trafiły w dobre ręce dla spokoju sumienia i z szacunku dla zmarłego. Różna jest ilość książek, które antykwariat ma ewentualnie przyjąć, ale dla takiej małej firmy jak nasza, każda ilość to duża ilość.

Minimalizm

Ostatnio przeczytałam dwie książki o szwedzkim stylu życia, który bardzo podziwiam: 


i

Nie ma złej pogody na spacer : tajemnica szwedzkiego wychowania dzieci / Linda Akeson McGurk

Polecam obie. Pierwsza to wspomnienia i porady ponad 80-letniej Szwedki, która stara się pokazać, że przygotowywanie się do odejścia to normalna i naturalna sprawa. Takie przygotowanie się bardzo ułatwi naszym najbliższym uporządkowanie wszystkiego po naszym odejściu. Moim zdaniem powinniśmy myśleć o porządkowaniu wszystkich nagromadzonych w ciągu życia rzeczy nie tylko na starość, ale na co dzień. Zwyczajnie powinniśmy mieć w domach tylko to, co jest nam potrzebne. Ja akurat napatrzyłam się na ogromne ilości książek nagromadzone w domach wielu ludzi i z tym problemem pomagałam im sobie poradzić. Druga książka to pochwała przebywania na świeżym powietrzu, kontaktu z naturą i uczenia dzieci samodzielności. W moim odczuciu ta książka też dotyka problemu nadmiaru rzeczy, gadżetów w domach. Dzieci spędzając czas na dworze, z innymi dziećmi, np. w popularnych w Skandynawii przedszkolach otwartych (cały czas spędzają na dworze, posiłki jedzą pod wiatą) nie potrzebują tylu drogich zabawek, gier komputerowych, smartfonów.


Kupuj z rozwagą


Z uwagi na wszechobecne reklamy zachęcające do kupowania kolejnych dóbr i problem nadmiaru rzeczy w domach, postanowiłam  zachęcać naszych klientów do kupowania z umiarem. Kupujmy wtedy, gdy czegoś potrzebujemy. Nawet w przypadku książek trzeba zachować rozsądek. Zwykle dzielę książki we własnym księgozbiorze na te, które muszą być ze mną, na wyciągnięcie ręki, bo tak i już i na takie, które kiedyś były ważne, ale już nie muszę ich mieć. Książki to dobro kultury, uczą, bawią, cieszą, dostarczają wiedzy, rozrywki, pomagają poznać świat i warto je czytać, to jasne. Książki warto mieć w domu, bo domowa biblioteka to źródło rozrywki, pomoc w edukacji, porady kulinarne czy jakiekolwiek inne dla domowników. Ale książki lubią żyć, czyli być używane, czytane. Samo stanie książki na półce i nie sięganie po nią to tylko element wystroju i rodzaj dumy z posiadania. Nie ma w tym niczego złego i każdy niech robi, jak uważa. Pamiętajmy jednak, że każdą książkę, czy inny przedmiot z wyposażenia mieszkania będzie trzeba podczas przeprowadzki zapakować, przenieść, przetransportować, wnieść i umieścić w nowym miejscu. Książki (i inne przedmioty) trzeba też od czasu do czasu odkurzyć, podobnie jak regały, na których je przechowujemy. A gdy nadejdzie nasz czas (nie znamy dnia ani godziny) wszystkimi naszymi rzeczami ktoś będzie zmuszony się zająć. Kupujmy więc książki, najlepiej w kameralnych, lokalnych księgarniach, czytajmy, a gdy stwierdzimy, że już dostaliśmy od książki wszystko, czego chcieliśmy i nie musimy jej koniecznie mieć na półce, znajdźmy jej nowy dom, nowego właściciela. Książka będzie nam za to wdzięczna.


Nadzieja



Istnieje pewne rozwiązanie problemu nadmiaru rzeczy, w tym książek, które każdy może sam zastosować  na miarę swoich możliwości. Otworzyć antykwariat! W skali mikro może to być próbowanie sprzedaży w serwisach społecznościowych, grupach tematycznych, serwisach aukcyjnych lub ogłoszeniowych, organizowanie osiedlowych jarmarków, udział w pchlim targu. Jeśli niekoniecznie chodzi nam o zysk, to możemy oddać niepotrzebne książki do biblioteki lub na regały book-crossingowe. Jeśli chcemy spróbować swoich sił w prawdziwym handlu, to zakładajmy działalność gospodarczą, poszukajmy lokalu, zareklamujmy się i sprawdźmy, czy to nasza droga. Tak zrobił mój ojciec prawie 25 lat temu, gdy miał już za dużo swoich książek i przestały się mieścić w mieszkaniu. Założył antykwariat.