czwartek, 28 lipca 2016

O wspieraniu czytania dzieciom w Niemczech

Piątek, 29.07.2016




Razem


Będąc cały czas pod wrażeniem naszego księgarskiego wyjazdu do Berlina, który mógł odbyć się dzięki wsparciu finansowemu Goethe-Institut Warschau, Instytutu Książki i Polskiej Izby Książki chcę podzielić się informacjami o wspieraniu czytelnictwa dzieci i młodzieży w Niemczech. W czasie naszego księgarskiego wyjazdu (18-20 lipca 2016) mogliśmy się m. in.  zapoznać z różnymi formami wspierania czytelnictwa dzieci i młodzieży realizowanymi przez wszystkich uczestników rynku książki. Ogrom informacji uzyskaliśmy w czasie rozmów z księgarzami: panem Davidem Mesche z księgarni BuchBox! i panią Christiane Fritsch-Weith z księgarni Bayerischer Platz. Powtarzającym się motywem, który przewijał się w każdym sposobie promocji czytania dzieci i młodzieży jest współpraca wydawców i księgarzy. Pan David Mesche opowiedział nam o swoich działaniach organizowanych podczas festynu odbywającego się na placu zabaw w pobliżu jego księgarni. W porozumieniu i przy wsparciu finansowym wydawców wystawia przed swoją placówką stoiska wydawców literatury dziecięcej. Wsparcie finansowe ze strony wydawców to dodatkowe egzemplarze konkretnych tytułów przekazane księgarni na sprzedaż. Wkład księgarni to zorganizowanie takiej okazjonalnej, specjalnej prezentacji książek konkretnego wydawcy.





Światowy Dzień Książki


O współpracy wydawców, dystrybutorów i księgarzy z okazji Światowego Dnia Książki opowiedziała nam pani Christiane Fritsch-Weith. Z okazji tego święta są przygotowywane dwie książki dla dzieci ze szkół podstawowych. Za przygotowanie publikacji płacą wspólnie księgarze i wydawcy, ale jest to właściwie tylko koszt druku i papieru, ponieważ autor jak i wydawca przygotowują te publikacje pro publico bono. Następnie szkoły podstawowe otrzymują informację o dwóch tytułach do wyboru dla dzieci z okazji Światowego Dnia Książki i wskazują księgarnię, w której tego dnia odbiorą wybrane książki. Księgarnia otrzymuje wiadomość ile klas przyjdzie 23 kwietnia, a wybrane książki dostarcza wydawnictwo. Przy okazji wizyty uczniów w księgarni pani Fritsch-Weith organizuje dla nich rodzaj lekcji księgarskiej. Omawia kolejne etapy powstawania książki, opisując rolę poszczególnych uczestników procesu. 






Dzieci i młodzież w księgarni



Pomysłem pani Fritsch-Weith na przybliżenie dzieciom książek jest konkurs, w którym nagrodą są dwa miejsca (dla dziewczynki i chłopca) na "praktyki" w jej księgarni. Nie są to oczywiście oficjalne praktyki zawodowe, nazywają się tak, żeby dzieci czuły się docenione i ważne. Zwycięzcy konkursu (dzieci około trzynastoletnie) przychodzą do księgarni na kilka godzin jednego dnia w czasie ferii i pomagają księgarce, np. rozpakowywać kartony z dostawą książek lub obsługiwać kasę (to podobno lubią najbardziej). Innym sposobem przyciągnięcia dzieci do księgarni jest "pożyczanie" im ciekawych książek. Dzieci starsze w drodze ze szkoły do domu odwiedzają księgarnię przy Bayerischer Platz i często proszą o polecenie im ciekawej książki. Często nie potrafią jeszcze sprecyzować co konkretnie lubią w książkach, jaki gatunek literatury i wtedy pani Fritsch-Weith pokazuje im książkę i mówi: "Przeczytaj pierwsze 25 stron. Jeśli ci się nie spodoba, to wróć do księgarni i zamień na inną lub zwróć.". Księgarka powiedziała nam, że jak dotąd wszystkie dzieci przychodzą tylko po kolejną książkę, nikt jeszcze nie oddał i nie zamienił tej poleconej przez nią. Dowodem na to, że dzieci dobrze czują się w księgarni Bayerischer Platz jest fakt, że przychodzą do niej po lekcjach i spędzają czas w kąciku z książką dziecięcą. Jak mówiła pani Fritsch-Weith: "Zdejmują buty i skarpetki, siadają w fotelu i przeglądają książki". Zarówno dzieci i jak i dorośli klienci tej księgarni mogą być pewni, że znajdą tu interesujące dla siebie książki, gdyż właścicielka uważa odpowiedni dobór książek dla swojej lokalnej społeczności za klucz do zyskowności księgarni. Dlatego tak intensywnie pracuje nad doborem asortymentu przeglądając katalogi wydawnicze i spotykając się z przedstawicielami wydawnictw.


Autor zdjęcia: Ewa Woźnicka (Księgarnia Badet Ursynów)


Autor zdjęcia: Ewa Woźnicka (Księgarnia Badet Ursynów)

Autor zdjęcia: Ewa Woźnicka (Księgarnia Badet Ursynów)








Young Adults



Duży nacisk kładą obie opisane księgarnie na literaturę dla młodzieży i młodych dorosłych. Zarówno u pana Davida Mesche jak i u pani Fritsch-Weith wiedzieliśmy rozbudowane działy z literaturą dla poszczególnych grup wiekowych: 12-14 lat, 14-16 lat, 16-18 lat i powyżej 18 lat. Każdej takiej grupie wiekowej poświęcony był cały duży regał z książkami. Jest to literatura w ładnych wydaniach, twardych oprawach, z wyższą ceną, ale też tańsze wydania w miękkich okładkach. Tutaj również widać współdziałanie wydawców i księgarzy: wydawcy oszczędzają pracy księgarzom i piszą w katalogach dla jakiego przedziału wiekowego polecają dany tytuł, a księgarze znając swoich klientów potrafią im dzięki temu doradzić właściwą lekturę.


Lesetüten



W niewielkiej księgarni, którą odwiedziliśmy trzeciego dnia wyprawy naszą uwagę przykuły piękne papierowe torebki pomalowane kolorowo, które w dużej ilości zapełniały witrynę. Pani księgarka wyjaśniła nam, że są one elementem akcji promowania czytania. Uczniowie pierwszych klas z okolicznych szkół pod koniec roku szkolnego ozdabiają białe torby rysunkami. Kolorowe torby trafiają następnie do lokalnej księgarni, która wypełnia je 1-2 książkami (przekazują je wydawcy) odpowiednimi dla początkujących czytelników oraz drobiazgami przydatnymi na co dzień w szkole. Gdy po wakacjach do szkoły przychodzą nowi uczniowie klas pierwszych dostają od starszych kolegów takie torby z książkowym prezentem. To wydarzenie jest świętowane jako wyjątkowy dzień i relacje z niego ukazują się w lokalnej prasie i są opisywane na stronach internetowych szkół, księgarń, wydawców.








Ulotki


Przed każdą właściwie księgarnią odwiedzaną przez nas można było wziąć rozmaite ulotki: były rozłożone przy kasie lub na zewnątrz. Spośród tych dotyczących książki dla dzieci i młodzieży trafiłam na kilka, moim zdaniem, fantastycznie promujących czytelnictwo. 




Powyżej przykład "Budzenie ochoty na czytanie". W ulotce są książki trzech wydawnictw, podzielone na książki obrazkowe bez słów, książki do zabawy z językiem (np. odgłosy zwierząt), książeczki "popularnonaukowe" dla dzieci. Każda książka jest krótko opisana pod kątem wspierania rozwoju dziecka, jej przydatności dla osiągania konkretnych umiejętności. A na końcu ulotki miejsce na pieczątkę lub naklejkę: "Te książki otrzymają państwo w każdej dobrej księgarni, ale szczególnie w..."


Drugim ciekawym sposobem wspierania czytelnictwa dzieci jest Paszport Czytelniczy.




Wydawca w atrakcyjny dla starszych dzieci sposób zachęca do przeczytania trzech z dwunastu tytułów w serii. Przeczytanie przez dziecko trzech książek potwierdzają rodzice podpisując formularz z ulotki, dziecko wycina formularz, zanosi go do księgarni, tam otrzymuje jako nagrodę świecący długopis oraz wypełniony przez księgarza paszport czytelniczy w postaci karty. 


Trzecia ulotka, właściwie złożony plakat to poradnik dla rodziców najmłodszych dzieci pokazujący jak oswajać dzieci z książkami. Jest to napisany chyba we współpracy z pedagogiem rozpisany na 10 punktów opis rozwoju dziecka wspomaganego poprzez odpowiednie książki. Książki są też umieszczone w postaci zdjęć i opisów polecanych przy każdym etapie tytułów






Przy takim wsparciu od wydawców i księgarzy dla czytelnictwa dzieci i młodzieży nie dziwi fakt, że za naszą zachodnią granicą rosną kolejne pokolenia zagorzałych czytelników, kupujących, czytających i rozwijających się dzięki książkom.



Uprzejmie dziękuję za udostępnienie zdjęć księgarkom i księgarzom, którzy podzieli się swoim dorobkiem fotograficznym na wspólnej platformie wymiany zdjęć:). Niech taka nasza współpraca trwa zawsze. Moje teksty i zdjęcia uważam również za wspólnie wypracowaną wartość, jeśli więc ktoś ma ochotę wykorzystać je dla promowania książki i okolic, to zapraszam:)

piątek, 22 lipca 2016

Księgarski wyjazd do Berlina

Piątek, 22.07.2016

Wzór


Księgarski wzór do naśladowania odnalazłam w Berlinie dzięki wyjazdowi polskich księgarzy zorganizowanemu przez Polską Izbę Książki w dniach 18-20 lipca 2016 roku. Miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w tym branżowym wyjeździe wraz z dziewięcioma księgarkami i księgarzami oraz niezastąpioną organizatorką i tłumaczką panią Grażyną Szarszewską z Polskiej Izby Książki. Nasz wyjazd odbył się dzięki Ogólnopolskiej Bazie Księgarń, poprzez którą dowiedzieliśmy się o planowanym wyjeździe oraz dzięki dofinansowaniu z Goethe-Institut Warschau, Instytutu Książki oraz PIK. 


Podobnie jak wcześniej na targach we Frankfurcie, na których byliśmy z grupą studentów Polskiej Akademii Księgarstwa, również tym razem cały wyjazd był jedną wielką lekcją rynku książki, księgarstwa, pracy w tym zawodzie i sposobów na odniesienie sukcesu. 

Zieleń


Według niektórych specjalistów od marketingu i merchandisingu kolor zielony nie sprzedaje. Do wystroju sklepów, w tym księgarń, nie jest polecany. Jednak sukces księgarń prowadzonych w Berlinie przez pana Davida Mesche, którego kolorem firmowym jest zielony przeczy tej teorii.  Pierwszego dnia naszego wyjazdu odwiedziliśmy pana Davida Mesche w jego księgarni BuchBox, gdzie zostaliśmy ugoszczeni w kawiarni działającej w jednym z pomieszczeń księgarni. Porozmawialiśmy, wymieniliśmy doświadczenia, zasypaliśmy księgarza gradem pytań i dyskutowaliśmy. Następnie obejrzeliśmy księgarnię, zrobiliśmy mnóstwo zdjęć i (nie mogło być inaczej) kupiliśmy kilka książek. Zaskakująco duży wybór literatury dziecięcej i młodzieżowej w tej księgarni zadziwił nas, ale jak się okazało podczas wizyt w kolejnych, to normalne w niemieckich księgarniach, że dzieci i młodzież są tutaj traktowani jako pełnoprawni czytelnicy i oferta dla nich niczym nie ustępuje, a czasem nawet przewyższa książki dla dorosłych. 


Dla mnie osobiście najbardziej intrygujący dział "Bibliophiles". Nie spotkałam dotąd w żadnej polskiej księgarni działu książek dla bibliofilów, czy książek o książkach, w moim antykwariacie jest co prawda "Nauka o książce. Bibliologia", ale przydałoby się szerzyć ten pomysł. U pana Mesche w Berlinie zadziwiła nas też ekspozycja przed wejściem do księgarni. Były tam drobne zabawki, widokówki, książki malutkich formatów, drobiazgi upominkowe. U nas w Polsce niespotykana to praktyka.




 Ciężka praca


Prawdziwie księgarską robotę wykonuje w swojej księgarni Buchladen Bayerischer Platz pani Christiane Fritsch-Weith. Odwiedziliśmy ją jako drugą w czasie naszego pierwszego dnia w Berlinie. Po krótkiej wizycie w księgarni byliśmy przez panią Fritsch-Weith oprowadzeni po sąsiadujących z jej księgarnią historycznych okolicach oraz wszyscy razem byliśmy na uroczystej kolacji. W trakcie kolacji każdy z nas opowiedział w skrócie o swojej firmie, a pani Fritsch-Weith opowiedziała w skrócie historię swojej księgarni, która istnieje w tym samym miejscu od 95 lat, a obecna właścicielka prowadzi ją od 41 lat. Już w czasie kolacji w restauracji dowiedzieliśmy się jak pracuje pani Fritsch-Weith, co konkretnie robi żeby osiągnąć sukces, jak wygląda jej współpraca z wydawcami, jak organizuje spotkania i imprezy dla klientów. Akurat tego dnia miała sześć spotkań z przedstawicielami wydawców, z każdym omawiała ofertę na nowy sezon jesień-zima, decydowała jakie tytuły zamówić. Następnego dnia rano spotkaliśmy się znów w księgarni przy Bayerischer Platz, gdzie znowu poznawaliśmy tajniki pracy pani Fritsch-Weith. Zobaczyliśmy jej biuro, pokazała nam ułożone alfabetycznie aktualne katalogi wydawnicze, które są podstawowym narzędziem jej pracy, wyjaśniła jak wygląda od podszewki zamawianie książek, współpraca z wydawcami, pokazała nam nawet w ścisłej tajemnicy wydruk z kasy fiskalnej za poprzedni dzień. Z ogromnym zaangażowaniem szukała odpowiednich dokumentów, żeby udzielić odpowiedzi na nasze pytania, np. o roczny koszt dostępu do bazy tytułów dostępnych na niemieckim rynku księgarskim. Opowiedziała o swoim ogólnym podejściu do prowadzenia księgarni, o kontaktach z dziećmi i poważnym ich traktowaniu poprzez właściwy dobór oferty, organizowaniu praktyk, spotkań. W dobie internetu, mediów społecznościowych, smartfonów i e-commerce pani Fritsch-Weith zbudowała wokół swojej księgarni sieć klientów, a właściwie przyjaciół, sąsiadów, znajomych, którzy są od dziecka nauczeni, że do księgarni wpada się po drodze ze szkoły czy pracy spędzić miło czas, porozmawiać z księgarką, w spokoju pooglądać książki, poczytać. Zapytana o to, jak dociera z informacją o wydarzeniach organizowanych w księgarni do odbiorców, pani Fritsch-Weith ze zdziwieniem  odpowiedziała, że mówi im o tych wydarzeniach gdy przychodzą do księgarni. O 22 spotkaniach organizowanych w ciągu roku w tej księgarni większość z gości (jest to nawet do 100 osób) dowiaduje się bezpośrednio od księgarza, a nie przez media społecznościowe, plakaty, ulotki czy prasę. Odbiorcami newslettera, nazywanego przez panią Fritsch-Weith serwisem literackim jest 1800 osób (teraz do tej liczby dołączyło też 10 polskich księgarzy). Serwis ten rozsyłany co czwartek do odbiorców to właściwie opowieść księgarki o ostatnio przeczytanych książkach, odwiedzonych miejscach, ciekawych rozmowach. Pani Fritsch-Weith redaguje go oczywiście sama. Na koniec byliśmy pod ogromnym wrażeniem pracy księgarskiej jaką wykonuje właścicielka księgarni Bayerischer Platz. Ale powyższe aktywności to jeszcze nie wszystko co sprawia, że księgarnia jest tak wyjątkowa. Pani Fritsch-Weith powiedziała nam, że niedługo wyjeżdża na 4-tygodniowy urlop, na który zabiera 50 (!) książek, które przeczyta i z których wybierze 20-30 tytułów na sezon jesienno-zimowy do polecania swoim klientom. Na czerwcowej liście, na trzecim miejscu znalazła się książka Szczepana Twardocha w tłumaczeniu Olafa Kühla, nagrodzona i szeroka omawiana przez niemiecką prasę. Książkę Twardocha widzieliśmy na wyeksponowanym miejscu w wielu księgarniach. Co sezon (dwa razy w roku) pani Fritsch-Weith przygotowuje listę około 20 tytułów polecanych osobiście przez siebie dla klientów. Listę taką każdy klient ma przez pół roku i kupuje z niej książki, które chce sam przeczytać lub podarować komuś na prezent. Nie zdziwił nas, a wręcz oczywistym wydał się fakt, iż księgarnia pani Fritsch-Weith została uhonorowana nagrodą Deutscher Buchhandlungs Preis.

Zamieszczone poniżej zdjęcia to moje próby podpatrzenia zaplecza i stanowiska pracy księgarza oraz witryna z książkami antykwarycznymi w księgarni Bayerischer Platz.





Izba


Trzeci dzień naszej wyprawy upłynął pod znakiem niemieckiego odpowiednika naszej Polskiej Izby Książki, czyli Börsenverein des Deutschen Buchhandels. Byliśmy gośćmi berlińskiego oddziału Börsenverein, gdzie jak za każdym poprzednim razem zostaliśmy miło powitani i przyjęci. Dowiedzieliśmy się jak funkcjonuje niemiecka izba, jaka jest jej rola, poznaliśmy przykładowe działania. Zostało podkreślone, że rynek książki jest integralną częścią krajowej gospodarki i zajmuje swoje określone, ważne miejsce w całości handlu. To również podkreślała poprzedniego dnia pani Fritsch-Weith, która mówiła że prowadząc księgarnię, płacąc podatki czuje się częścią niemieckiej gospodarki i dzięki jej działalności kraj może się rozwijać. W wypowiedziach pracowników niemieckiej izby książki cały czas przewijało się, że rolą izby jest łączenie wydawców, księgarzy i pośredników na rynku książki, a nie zajmowanie stanowiska po jednej ze stron. Szczególnie interesujące dla nas były informacje o funkcjonowaniu ustawy o stałej cenie książki, karach za jej naruszenie i powszechnej zgodzie w branży w tej kwestii. Przedstawiciele niemieckiej izby podkreślali znaczenie świadomości wszystkich „graczy” na rynku, że tylko współdziałanie może przynieść sukces: wydawcy unikają działań marketingowych szkodliwych dla księgarzy, a księgarze trzymają się zasad ustalonych z wydawcami. Pośrednicy (hurt) mają świadomość swojej ważnej roli w łańcuchu dostaw i starają się o zwiększanie efektywności swego biznesu. Te zasady, spisane przed setką lat a aktualizowane w długich negocjacjach wszystkich akcjonariuszy, są po prostu stosowane.
Mnie osobiście zachwycił podręczny księgozbiór berlińskiego oddziału, na który składają się trzy regały wypełnione branżowymi wydawnictwami, zwłaszcza wydawnictwo Adressbuch des Deutschen Buchhandels, którego roczniki począwszy od wieku XIX przez XX po XXI znajdowały się na półkach. Taka podręczna biblioteczka daje od razu wyobrażenie o działaniu izby i jej historii.




 

Księgarski raj


Wszystkie trzy dni naszej wizyty obfitowały w wizyty w licznych berlińskich księgarniach. Od maluteńkiej specjalistycznej księgarenki chrześcijańskiej po ogromną księgarnię ze sztuką Walther Koenig. Każda z księgarń została przez nas dokładnie obejrzana, księgarze poinformowani, że jesteśmy ich kolegami po fachu z Polski, setki zdjęć wykonano, a wrażenia pozostaną z nami na zawsze i znajdą odbicie w naszej codziennej pracy. Do której niniejszym się zabieram.





niedziela, 17 lipca 2016

Pochwała bibliotek

Niedziela, 17.07.2016

Kultura i rozrywka

 


Książki jako dział handlu w różnych badaniach i statystykach gospodarczych są umieszczane w kategorii rozrywka, czasem kultura i rozrywka. No bo chodzi przecież o spędzanie wolnego czasu, o zajęcie się czymś poza obowiązkami, pracą. W tej kategorii książki mają ogromną przewagę nad innymi dziedzinami: grami komputerowymi, telewizją, kinem, muzyką, teatrem i innymi. Tą przewagą są biblioteki. Czy dla innych wymienionych działów państwa budują, finansują i udostępniają za darmo taką masę rozrywki? Za bilet do kina, teatru, opery trzeba zapłacić z własnej kieszeni, podobnie za grę komputerową. Chociaż są tacy, którzy wolą ściągnąć za darmo i nie zapłacić twórcy. Dostawcy telewizji i internetu też trzeba zapłacić aby mieć z tych źródeł rozrywkę. A biblioteki publiczne są za darmo. Stale się rozwijają i robią wszystko co się da dla czytelnika.





Sieć




Wchodząc do biblioteki mamy na wyciągnięcie ręki (i za darmo) bazy danych, katalogi, cały ogrom pracy wykonanej przez wiele pokoleń aby jakoś uporządkować całość piśmiennictwa. Mamy książki skatalogowane według tematu, mamy wiedzę i radę bibliotekarza. Czy jakaś inna dziedzina kultury, sztuki czy rozrywki umożliwia nam tak łatwy dostęp do całości swoich zasobów? Czy możemy iść do kina i poprosić o wyszukanie filmów na interesujący nas temat? Nawet jeśli istnieje Polski Instytut Sztuki Filmowej, to książki i tak mają przewagę, bo biblioteki mają sieć placówek, dzięki której funkcjonują prawie na każdym osiedlu w każdym mieście i wielu wsiach. Próżno szukać takiej sieci teatrów, kin czy sal koncertowych. 




Bibliotekarze



Książki mają też tę przewagę nad innymi rozrywkami, że istnieje zawód bibliotekarza. W sieci bibliotek publicznych pracują ludzie, którzy zawodowo codziennie pracują nad tym, żeby udostępniać ludziom wciąż nowe książki. Takiej armii nie mają inne dziedziny. Wiedza i doświadczenie bibliotekarzy są nie do przecenienia, chyba nikt tak jak oni nie potrafi doradzić odpowiedniej lektury. Na dodatek zamawiają do swoich bibliotek książki, o które proszą czytelnicy. Czy w teatrze odbędzie się spektakl na życzenie widza? Na inną skalę pewnie tak: są badania, ankiety i w kinie czy teatrze możemy się spodziewać, że kiedyś będzie grana nasza wymarzona sztuka czy obejrzymy film, o którym marzymy. A na pewno nie ma w kinie i teatrze pracujących od rana do wieczora specjalistów doradzających jakie dzieło wybrać:)



Wspieranie



Na pewno nie chodzi mi w tym pisaniu o jakąś walkę i ocenianie. Chcę tylko pokazać, że ze wszystkich możliwych rozrywek świata książki mają potężne wsparcie i zaplecze, które sprawia, że są dostępne za darmo i dla każdego. Myślę, że być może pokazywanie tej łatwości dostępu do książek w bibliotekach może pomóc zwiększać czytelnictwo w narodzie. Gdy uświadomimy sobie np., że książkę z biblioteki można podczytywać w dowolnym momencie, kiedy tylko mamy chwilę czasu w domu i w tramwaju, a nie trzeba wygospodarowywać czasu na seans, kupować biletu i organizować dojazdu, tak jak w przypadku np. kina czy teatru, to może to przekonać jakąś część nieprzekonanych. A gdyby ktoś chciał mi doradzić jak się zorganizować, żeby mieć więcej czasu i pieniędzy na kino i teatr, to będę wdzięczna za wskazówki, gdyż tęsknię za tymi rozrywkami:)




środa, 6 lipca 2016

O czytaniu dzieciom

Czwartek, 07.07.2016


Czytać dzieciom trzeba


Czasem jest tak, że w domu pełnym książek, gdzie rodzice są aktywnymi czytelnikami, czasami nawet pracują w branży książkowej, dzieci nie chcą czytać. Nie chcę nadmiernie wychwalać czytania książek, jako elementarnej czynności lub też obowiązku. Czytam w internecie narzekania na nadmierną propagandę czytania, niektórzy mają już dosyć wszędobylskiej promocji tej czynności. Ale myślę, że akurat ta czynność jest warta nawet nachalnej promocji wszędzie gdzie się da. 
Jest  pewne, że spośród wielu aktywności, którymi dziecko może się zająć w domu czytanie jest raczej pożyteczne. Polecam książkę Wychowanie przez czytanie Ireny Koźmińskiej i Elżbiety Olszewskiej, w której dokładnie opisane są korzyści płynące z czytania dzieciom. Chciałam tu krótko opisać moje doświadczenia w czytaniu dzieciom, które na razie skutkują pozytywnie. 



Szczerość



Najlepiej gdy rodzice (lub dziadkowie lub ciocie i wujkowie lub ktokolwiek, kto chce) sami lubią czytać i jest to ważna część ich życia. Wtedy właściwie nie trzeba wiele robić, wszystko dzieje się automatycznie, ponieważ jesteśmy dla naszych dzieci wzorem nr 1. Potrzeba jednak trochę zaangażowania i poświęcenia, bo nie możemy sami siedzieć zatopieni w lekturze a dziecku włączyć telewizor. Myślę, że ludzie którzy lubią czytać, dostawać książki, wypożyczać je, wąchać, przeglądać, dawać w prezencie, pokazują dzieciom, że książka zajmuje ważne miejsce w ich życiu i przekazują taki model dzieciom. Nie trzeba do tego wielkich pieniędzy, nie trzeba nawet żadnych pieniędzy (dzięki wszelkim bogom świata za wspaniałe biblioteki dziecięce). Ważne chyba jest to, żeby w systemie dziecko-rodzic-książka nie było przymusu, obowiązku, pozy, tylko autentyczność, prawda, szczerość.



Początki



Jeśli ja uwielbiam czytać, to koniecznie chciałam pokazać też moim dzieciom jakie to może być wspaniałe. Jako dziecko marzyłam żeby mieć na własność wszystkie uwielbiane przeze mnie książki. Robiłam nawet takie czary, że w księgarni dotykałam upragnionych książek i wysyłałam do osoby decyzyjnej taką myśl-życzenie, żeby ta książka kiedyś była moja. Kiedy zaczęłam mieć własne pieniądze (w wyniku pracy w antykwariacie mojego ojca), to te wymarzone książki zaczęły zapełniać kolejne regały w moim pokoju. W miarę dojrzewania i kształtowania się mojej drogi zawodowej poznawałam coraz bardziej rynek książki i moje zakupy książkowe stawały się coraz bardziej przemyślane. Oczywiste było dla mnie, że kiedyś będę miała dzieci, bo strasznie chciałam te wszystkie moje ulubione książki komuś przeczytać (oraz pokazać jaki piękny jest świat i przekazać materiał genetyczny oczywiście też). Zanim urodził się mój synek (lat obecnie 6) w domu był już duży regał pełen książek dziecięcych. Czytanie dziecku będącemu po drugiej stronie mocy (czyli w brzuchu) nie wyszło mi, próbowałam z Lokomotywą Tuwima, ale głupio to brzmiało.Wolałam wtedy kontakt telepatyczny. Natomiast po przejściu na właściwą stronę mocy głośne czytanie nabrało rozpędu. 


Droga




W czytaniu mojemu synkowi wszystko było splotem różnych czynników. Wybierałam książki polecane na cenionych przeze mnie portalach książkowych, blogach, w prasie, w książkach, w bibliotekach, polecane przez znajomych. Czyli tak jak każdy:) Dzisiaj widzę, że za bardzo bałam się, że on jest za mały na jakąś książkę, np. z ze zwykłymi kartkami, nie twardymi stronami. Kupowałam mnóstwo książek z twardymi stronami, bo bałam się zniszczenia tych ze zwykłymi. Owszem ze dwie książki z normalnymi stronami mają przedartych kilka kartek (od czego taśma klejąca), ale dziecko bardzo szybko uczy się, że czytamy i nie rozszarpujemy. Moja córka (lat obecnie prawie 3) o wiele wcześniej niż brat nauczyła się przeglądania normalnych stron, bo nie miałam już tej obawy. Bałam się też zmiany proporcji tekstu do ilustracji, preferowałam książki z dużą ilością obrazków, a małą tekstu. Też niepotrzebnie. Okazało się, ku mojemu zaskoczeniu, że dziecko może się dłużej skupić na czytanej treści, a nie musi go koniecznie zajmować studiowanie szczegółów ilustracji. Potem bałam się, że zostaniemy ofiarami nachalnego marketingu światowych koncernów (np. Lego, bohaterowie kreskówek), które co prawda wydają też książki, ale jednocześnie opanowują świat dziecka z każdej strony (jako zabawka właściwa, jako książka lub gazetka, ręczniki, pościel, kubki, długopisy, kolorowanki, plecaki). Ta obawa też została rozwiana, wystarczy przeczytać dziecku dobrą, sprawdzoną książkę odpowiednią dla jego wieku i samo wtedy wybierze co dobre. Trzeba tylko pokazywać. Teraz czerpię ogromną radość z faktu, że mój synek rano, kiedy się budzi,  po wykonaniu niezbędnych czynności w ramach porannej toalety, ale przed śniadaniem, szuka książki i przegląda lub razem czytamy. Córeczka nie wykonuje nawet porannej toalety, tylko otwiera oczy i mówi zaspanym głosem: "cytaj baldzo baje".