sobota, 28 maja 2016

E-book

Sobota, 28.05.2016

Pasje


Do dzisiejszego wpisu na blogu zainspirowała mnie dyskusja z moim partnerem życiowym, która wywiązała się w czasie leniwego sobotniego popołudnia w tym wyjątkowym czasie gdy nasze dzieci zostały czasowo unieszkodliwione (drzemka, film) a my mogliśmy na te kilkadziesiąt minut zająć się swoimi pasjami: ja czytaniem książki, mężczyzna malowaniem figurek. Zaczepiona pytaniem "kiedy przerzucimy się na czytniki?" zaczęłam z nim dyskusję o książce papierowej i elektronicznej, która doprowadziła mnie do wniosku, że e-book to nie książka, a przynajmniej nie w każdych warunkach.



Prąd



Czy e-book jest książką kiedy nie ma prądu? Podobno coraz bardziej realne staje się, że zabraknie w naszym kraju prądu. Powody można sobie szczegółowo uzmysłowić czytając artykuły prasowe lub książki (jeszcze) fantastyczne, np. Blackout. Ale nawet jeśli prąd będzie zawsze dostarczany do naszych domów w ilości jakiej potrzebujemy, to można czysto teoretycznie zastanowić się nad zadanym na początku tego akapitu pytaniem. Czy mogę czytać e-booka bez prądu, baterii, zasilania? Czy w przypadku braku prądu, zapisany w pamięci czytnika plik to książka? 


Pieniądze




Wiele dyskusji odbywa się wokół ceny e-booków, a także podatku VAT, którym są (niedosłownie) obłożone. W naszym kraju ceny e-booków są zbliżone do cen książek drukowanych. Podatek VAT na książki drukowane to 5%, a na e-booki 23%. Według przepisów europejskich, do których się (jeszcze) stosujemy e-book to usługa, stąd różnica. W kwestii pieniędzy nie chodzi mi jednak zupełnie o podatek, tylko o finalny produkt, który za daną kwotę kupujemy. Kupując e-book płacimy oczywiście za książkę, ale potrzebujemy technologii żeby ją przeczytać. Czy to czytnik, czy komputer, laptop, czy cokolwiek innego elektronicznego, to żeby przeczytać e-book'a musimy mieć coś jeszcze. Samo urządzenie to nie wszystko, potrzebujemy prądu, czasem internetu, aplikacji. Za każdy z tych potrzebnych do przeczytania e-book'a elementów musimy zapłacić. Kupując książkę papierową kupujemy finalny produkt, do którego przeczytania potrzebujemy tylko światła (może być słoneczne) i receptora (mamy wbudowane). Kupujemy przedmiot materialny, który możemy zabrać ze sobą gdziekolwiek (byle nie do wody), który cieszy oko na półce, który możemy podarować lub zostać obdarowani. Nie musimy kupować technologii aby przeczytać książkę papierową. Podczas czytania książki tradycyjnej nie jesteśmy zależni od dostawcy prądu, internetu, awarii komputera/czytnika. Pewnie wrażenia czytelnicze czy też ścieżki wytyczane w naszych mózgach pod wpływem czytania nie różnią się w zależności od nośnika, na którym przeczytaliśmy książkę. Ale czy tak samo zostaje w naszych głowach przeczytana książka, którą mamy na półce i możemy stanąć przed regałem i przebiec oczami po grzbietach i z pamięci wskazać gdzie jest dany tytuł? Czy tak samo w ciągu dnia dla relaksu otwiera się czytnik i przegląda okładki czy treść przeczytanych e-book'ów? Nie wiem.


Używane e-booki?


Książkę drukowaną możemy jeszcze spieniężyć gdy już nam się znudzi. Możemy sprzedać ją do antykwariatu lub przez internet lub oddać w jednej z akcji book-crossingowych. Czasem zdarza się, że książka przez nas kupiona i już nam niepotrzebna okazuje się unikatem trudno dostępnym na rynku i możemy jeszcze całkiem nieźle na niej zarobić. Czy można zarobić na przeczytanym i niepotrzebnym więcej e-book'u? Lub go nieodpłatnie przekazać czy wymienić się na inny? Czy e-book'om kończy się nakład i stają się trudno dostępnymi na rynku unikatami?



Zgoda



Jak każdy, mam swoje preferencje. Lubię czytać w postaci e-booków poradniki biznesowe, ekonomiczne. Gdybym często podróżowała, to wolałabym zabierać do samolotu czy pociągu 100 książek na czytniku niż w walizce. Gdybym nie miała miejsca na półkach lub gdybym pochłaniała 100 książek w ciągu roku, tak samo. Jednak wolę książki drukowane nawet nie z powodów estetyczno-tradycjonalistycznych. Kupując książkę drukowaną, kupuję przedmiot, który sam w sobie jest całym, kompletnym dziełem niewymagającym do użytkowania oprogramowania, a tylko światła i chwili wolnego czasu. Może być odsprzedany, przekazany, podarowany. A takie frazesy jak zapach farby drukarskiej, szelest kartek nie mają dla mnie znaczenia. Chodzi chyba o tę "przedmiotowość". Ale oczywiście popieram, wspieram i polecam e-booki wszystkim. Jak kto woli. Pasjonują mnie też maszyny drukarskie, że to jest takie przemysłowe, odbijanie czcionki na papierze, powielanie, drukowanie, na zawsze (jeśli tylko papier nie spotka ognia lub wody).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz