czwartek, 16 stycznia 2020

Rodzinno-firmowa wyprawa do Warszawy

Czwartek, 16.01.2020


Wczoraj byliśmy na rodzinnej wyprawie w Warszawie. Okazją do wyjazdu było zebranie w Polskiej Izbie Książki. Na zebraniu przedstawiciele małych firm zrzeszonych w Izbie mieli wytypować swoich kandydatów do Rady. Nasza firma należy do Polskiej Izby Książki od 2016 roku, jednak do tej pory wszelkie działania, kontakty i współpraca odbywały się poza siedzibą PIKu. Wczoraj nareszcie odwiedziłam tę książkową instytucję.


W wyprawie udział wzięłam ja, mój najmłodszy synek Ignacy oraz moja mama, której pomoc w każdej dziedzinie warunkuje moje funkcjonowanie. Ignaś jest karmiony naturalnie, więc możemy być rozłączeni jedynie na jakieś trzy godziny, a wyprawa do Warszawy zajmuje dużo więcej czasu. A skoro musiał ze mną jechać Ignaś, to musiał też ktoś do pomocy. Droga do Warszawy upłynęła nam miło. Nikogo oprócz nas nie było w przedziale, więc wykorzystałam ten czas na wypytanie mamy o historię naszej rodziny. Znam na pamięć powtarzane odkąd pamiętam opowieści o tym jak mama nosiła obiad swojemu tacie (dziadkowi Ignacowi) do pracy do stoczni (port zimowy). Ale nie wiedziałam do tej pory jakie szkoły kończyli i co studiowali bracia mamy i inni krewni. Sporo się też dowiedziałam o ich pracy, charakterach, zwyczajach.

Sprawnie wysiadłyśmy z pociągu i mając jeszcze zapas czasu przespacerowałyśmy się wokół dworca. Trochę opowiedziałam mamie o Warszawie, o swoich odczuciach, które zwłaszcza w okresie studiów w Polskiej Akademii Księgarstwa i częstych przyjazdów tutaj mi towarzyszyły. W kawiarni przy dworcu wypiłyśmy kawę, mama wypaliła 2 papierosy i pojechałyśmy na zebranie. Miałyśmy tylko 3 przystanki autobusem, jednak Ignaś zaczął w autobusie płakać i musiałam go wziąć na ręce. Po wyjściu z autobusu też nie chciał spokojnie siedzieć w wózku, więc się stresowałam i poszłyśmy w złą stronę. Na szczęście w stolicy jest dużo kawiarni i restauracji, więc w jednej z nich spokojnie nakarmiłam synka i już mniej zdenerwowana mogłam nas pokierować w właściwą stronę.

Szybko znalazłyśmy siedzibę PIK. Na miejscu zostaliśmy wspaniale ugoszczeni, pani dyrektor udostępniła nam swój gabinet. Mogłam wygodnie nakarmić i przewinąć dziecko, a moja mama mogła z nim poczekać w czasie gdy ja poszłam na zebranie. Na zebraniu było kilkunastu przedstawicieli firm działających na rynku książki, część to dobrzy przyjaciele moi i firmy, część to nowo poznane osoby. Największe wrażenie zrobił na mnie profesjonalizm przedstawicieli Izby oraz merytoryczny i przyjazny sposób mówienia wszystkich, którzy zabierali głos. W mig można poznać, że osoby zebrane w tym gronie przeczytały wiele książek i czytają wciąż. To słychać od razu. Kandydaci do Rady zostali wskazani, wybory odbędą się w kwietniu, jeśli wybrane zostaną osoby, które miałam okazję poznać, to przyniesie to na pewno dobre skutki.

Z zebrania musiałam dwa razy wychodzić, żeby nakarmić dziecko, na szczęście udało się to w miarę szybko i sprawnie, więc niewiele straciłam. Nakarmiony Ignaś potem zasnął na spacerze z moją mamą, a gdy się obudził, to była już pora na wyruszenie w drogę powrotną na dworzec. Żeby się nie zgubić w warszawskim systemie przystankowym (kilka przystanków ma tę sama nazwę, tylko inny numer, a oznaczenia tych numerów są widoczne dopiero po dojściu na przystanek), poprosiłam o pomoc pracowników biura. Mój telefon się rozładował, więc korzystając z pomocy pracowników biura PIK upewniłam się, na który przystanek mamy iść i poszliśmy. Znalazłyśmy przystanek bez trudu (ten akurat był zlokalizowany po toruńsku: po drugiej stronie ulicy niż ten, na którym wysiadałyśmy). Autobus przyjechał szybko, w drodze na dworzec Ignaś był spokojny. Do odjazdu pociągu miałyśmy jeszcze 20 minut, ale ponieważ był już podstawiony na peronie, to wsiadłyśmy i nareszcie mogłyśmy odpocząć. Ignaś spał prawie całą drogę powrotną do Torunia, my z mamą trochę rozmawiałyśmy jeszcze o historiach rodzinnych i o antykwariacie. O tym, co się tego dnia działo w antykwariacie też warto opowiedzieć, ale to już następnym razem.

Podsumowując ten wpis chcę zachęcić inne pracujące mamy karmiące (naturalnie i sztucznie) do aktywności. Jeśli Waszą branżą jest książka, to możecie być pewne, że w Polskiej Izbie Książki jest dla Was i Waszych firm miejsce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz