środa, 23 marca 2016

Prapoczątki

Księgarnia

Dziwne, ale prawdziwe. Prapoczątkiem antykwariatu była księgarnia. Nie wiem dokładnie jak mój ojciec trafił do pracy w księgarni. Czy się o nią starał, czy przyszła sama? Wiem na pewno, że dzięki tej jego pracy poznali się moi rodzice:) Była to księgarnia Domu Książki (jak wszystkie w latach 70. XX wieku) przy ulicy Wojska Polskiego w Toruniu. Obecnie funkcjonuje tam księgarnia sieci Matras. Mój ojciec pracował tam jako kierownik w latach 70. Potem wrócił do sprzedawania książek już w nowej rzeczywistości polityczno-handlowej, kiedy każdy mógł założyć własny biznes.




Stragan

Kolejnym etapem na jego ścieżce zawodowej było sprzedawanie książek na straganie (chociaż nie jestem pewna, czy nie na łóżku polowym lub zwykłej folii rozkładanej na ziemi)  na targowisku przy ulicy Chełmińskiej w Toruniu. Nigdy go tam nie odwiedziłam, więc wiem tylko z jego relacji, że każdorazowo woził książki wózkiem przyczepianym do roweru najpierw ze swojego mieszkania Przy Kaszowniku, a potem z wynajętej piwnicy przy ul. Chełmińskiej. Wielu klientów naszego antykwariatu pamięta mojego ojca z tamtych czasów i są oni naszymi klientami do dziś.




"Kontakt"

Dodatkowo ojciec sprzedawał książki wysyłkowo, zamieszczając ogłoszenia w gazecie "Kontakt" i może jeszcze jakiejś. Pamiętam jak wycinał specjalne kupony, wypełniał je ogłoszeniami i potem wysyłał do redakcji. Pocztą przychodziły listy z zamówieniami i ojciec odpisywał i wysyłał zamówione książki. Nie jestem pewna, czy to na pewno w tym samym czasie, ale ojciec pracował też w skupie makulatury, który okazał się znakomitym źródłem bezcennych często książek. Pamiętam jego opowieści o tak zdobytych unikatach.


Podmurna 

Gdy wożenie książek z piwnicy na rynek stało się zbyt uciążliwe, ojciec zaczął szukać lokalu na antykwariat. Szukał na toruńskiej Starówce, bo zakładał, że tylko ta lokalizacja pozwoli przetrwać takiemu biznesowi. Pamiętam jak powiedział, że znalazł, ale się zastanawia, bo zły stan techniczny budynku, zimno (on koniecznie musiał zawsze mieć ciepło, spał w szaliku). W końcu podpisał umowę najmu przez zrzeszenie właścicieli nieruchomości, z panem Szycem. Urządzanie antykwariatu, meblowanie, przewożenie książek, wstawienie szyb trwało bardzo długo, chyba kilka miesięcy. Wiele budował sam, ale pomagali mu rodzina i przyjaciele (pan Szklarz załatwił szyby). Regały budował ze starych mebli (tapczanów, szaf) uzyskiwanych od znajomych. W końcu zaplanował otwarcie, nastąpiło 27 lipca 1994 roku.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz