środa, 28 września 2016

Toruńscy Księgarze Kameralni

Czwartek, 29.09.2016

Spotkanie


Spotkanie toruńskich księgarzy zbliża się wielkimi krokami. Już wiadomo, że nie wszystkim uda się przyjść, ale mam nadzieję, że uda się zorganizować kolejną edycję, więc nieobecni na najbliższym spotkaniu mogą przyjść na kolejne. Najpierw spotkanie miało się odbyć w sierpniu, potem w planach był wrzesień, ostatecznie wyszedł z tego pierwszy dzień października. Mam nadzieję, że to dobrze wróży. Jesień to taka pora kojarzącą się z książką.




Idea


Spotkanie i cały pomysł zrzeszenia księgarń kameralnych przywiozłam z Warszawy. Duchem sprawczym dla mnie była autorka bloga Rezerwaty Książek Anna Karczemska, która zachęciła mnie do rozpropagowania idei w Toruniu. Więcej o idei można przeczytać na wyżej wymienionym blogu oraz na profilu Książki kupuję kameralnie na FB. Tutaj napiszę jak ja tę ideę rozumiem.




Księgarz kameralny



Osoby, do których mam nadzieję dotrzeć to pracownicy służby książkowej . Nie stoi za nimi ogromny kapitał, prezes, menedżer, akcjonariusze. Jedynym głosem, którego słuchają kameralni księgarze są klienci ich księgarni. Księgarzowi kameralnemu w prowadzeniu firmy pomaga rodzina, przyjaciele, znajomi oraz czasem zatrudnieni pracownicy. Księgarz kameralny wie jak dobrać ofertę dla swojej księgarni, bo zna swoich klientów, wie o co pytają, czego szukają, co może się im spodobać. Jedną z podstawowych cech takiej osoby jest pasja, wizja, która towarzyszy im na każdym kroku i pozwala zbudować indywidualny, wyróżniający charakter księgarni. To ludzie, dla których sprzedawanie dobrych, wartościowych książek jest misją i nie chcą z niej rezygnować mimo braku znacznych dochodów.




Razem



Księgarz, który czuje się czasem jak ostatni Mohikanin, walczący z wiatrakami wojownik, którego nikt dookoła nie rozumie: ani samorząd lokalny, ani władze centralne, ani media lokalne. Nie ma w nich wsparcia, artykuły dotyczą z reguły kolejnych zamykanych księgarni, a władze lokalne twierdzą, że księgarnie i antykwariaty to biznes, który musi podlegać regułom rynku i nie należy mu się pomoc od samorządu. Owszem to biznes, ale biznes sprzedający kulturę, jak muzea i teatry. Ale nie o tym chciałam pisać. Tylko o tym, że taki księgarz, który nie widzi dookoła żadnego wsparcia może przecież z innym księgarzem się spotkać, porozmawiać, pomyśleć nad rozwiązaniem problemów, które są wspólne dla nich.




Nadzieja



O to więc chodzi w spotkaniu księgarzy kameralnych, żeby wspólnie pomoc sobie samym, żeby inni nas zobaczyli, usłyszeli, wiedzieli o nas, docenili...

środa, 21 września 2016

Razem, nie osobno, czyli o Polskiej Izbie Książki

Czwartek, 22.09.2016


Mała, nieznacząca firma


Pierwszy raz usłyszałam o Polskiej Izbie Książki na studiach moich drugich, czyli informacji naukowej i bibliotekoznawstwie. Nie pamiętam już na jakim konkretnie przedmiocie, ale pamiętam, że wymieniane były różne organizacje związane z książką: izby gospodarcze, stowarzyszenia. Wtedy byłam na etapie myślenia o naszym antykwariacie jako o czymś tak małym i nieznaczącym, że nawet nie połączyłam w głowie naszej rodzinnej firmy i dużych ogólnopolskich organizacji. Kiedy zaczęłam jeździć na targi książki do Warszawy  (był to chyba 2008 rok) zobaczyłam tam stoisko Polskiej Izby Książki i nawet zapytałam czy antykwariaty mogą należeć do Izby. Uzyskałam pozytywną odpowiedź, ale nic w tym kierunku nie zrobiłam. Chyba nadal widziałam nasz antykwariat jako mało znaczącą, lokalną firmę znaną kilkorgu stałym klientom. W trakcie tych kilkunastu lat nasza firma może nie powiększyła jakoś ogromnie skali działania, za to na pewno ja pozbyłam się kompleksów i postanowiłam opowiadać o niej bez zbędnego umniejszania wszystkiego.




Polska Akademia Księgarstwa




Każde kolejne targi książki w Warszawie, aukcje antykwaryczne w Warszawie i Bydgoszczy czy inne książkowe i księgarskie wydarzenia, na których byłam uzmysławiały mi, że samemu nasza firma jest kroplą w morzu, jest anonimowa, nie ma siły ani głosu, żeby w ogóle cokolwiek powiedzieć czy zdziałać. Rozmowy, które zawsze przy takich okazjach staram się podejmować (z antykwariuszami-odkąd są na Warszawskich Targach Książki, przedstawicielami wydawnictw przy ich stoiskach, ludźmi z branży w czasie targowych spotkań), utwierdzają mnie w przekonaniu, że mamy te same problemy, doświadczenia, że mamy pomysły, inspiracje, którymi chętnie się dzielimy, że brakuje nam poczucia wspólnoty w sensie zawodowym, że moglibyśmy tak rozmawiać długo... I w następnym roku rozmawiamy... i nic więcej się nie dzieje. Na zajęciach w ramach Polskiej Akademii Księgarstwa zobaczyłam rzeczywiste działania Polskiej Izby Książki, poznałam jej przedstawicieli. W czasie niezliczonych rozmów z koleżankami i kolegami ze studiów doszliśmy wspólnie do wniosku, że księgarzom nie pozostaje nic innego jak tylko wspólne działać i mówić jednym głosem o swojej pracy i trudnościach, które codziennie pokonujemy. Zaraz po powrocie z targów książki we Frankfurcie, od których zaczęły się nasze studia w październiku 2015 roku, wydrukowałam sobie deklarację przystąpienia do Polskiej Izby Książki. Ale wtedy jeszcze nie wypełniłam jej i nie wysłałam, chyba ze strachu, że do Izby należą takie wielkie firmy, a nasza mała, rodzinna jest... za mała.


Ogólnopolska Baza Księgarń



Dzięki Ogólnopolskiej Bazie Księgarń mogłam zapisać się i wyjechać z innymi księgarkami i księgarzami do Berlina na trzydniową wizytę wypełnioną spotkaniami z berlińskimi księgarzami i przedstawicielami niemieckiego odpowiednika naszej Polskiej Izby Książki. Ten wyjazd, rozmowy, spotkania, wrażenia i wnioski utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie można narzekać na swój los, tylko trzeba działać aby ten los odmienić. A w naszym pięknym kraju droga do polepszenia sytuacji księgarń niezależnych prowadzi przez Polską Izbę Książki. Więc po powrocie z Berlina, wypełniłam deklarację, wysłałam pocztą na adres Polskiej Izby Książki, po otrzymaniu mailowych wskazówek opłaciłam składkę i wpisowe (do zaakceptowania nawet przez niezależną księgarkę) i Toruński Antykwariat Księgarski stał się członkiem Polskiej Izby Książki. Teraz planuję zapisać się do Izby Księgarstwa Polskiego, Stowarzyszenia Księgarzy Polskich i gdzie tylko jeszcze trzeba, żeby o księgarniach niezależnych w Polsce zrobiło się głośniej, żeby zostały docenione i żeby może kiedyś powstały w nich sekcje antykwaryczne.




Targi, kursy, szkolenia, rozmowy



Odkąd pamiętam konieczność stałego podnoszenia kwalifikacji jest dla mnie oczywistą oczywistością. Gdy tylko dowiadywałam się o szkoleniu, kursie, spotkaniu, targach, które leżały w moim zasięgu finansowym, zapisywałam się i szłam, jechałam, dowiadywałam się, rozmawiałam, notowałam, wyciągałam to, co dla antykwariatu mogło okazać się ważne. Myślę, że takiej postawy można oczekiwać od ludzi pracujących na co dzień z książkami. Chociaż może nie. Od każdego, komu zależy na pomyślności jego firmy, co oczywiście oznacza wzrastające zyski, ale też osiąganie wartości niematerialnych. Jak się okazuję, są jeszcze firmy (jednooosobwe, ale też większe), w których nie dostrzega się, że spotkania z innymi prowadzącymi swoje firmy w podobnych lub odległych branżach, dają ogromne korzyści. O tym, do czego zainspirowały mnie inne księgarki i księgarze oraz antykwariusze napiszę innym razem. A tymczasem gorąco zachęcach do zrzeszania się, spotykania, dyskutowania, wymiany myśli, czyli networkingu. 

sobota, 3 września 2016

Podręczników brak

Podręczniki szkolne



W naszym antykwariacie nigdy nie było specjalnego działu czy sierpniowo-wrześniowej akcji podręcznikowej. Jeśli znalazły się na naszych półkach podręczniki szkolne, to trafiały tam z reguły jako pojedyncze egzemplarze kupione przypadkiem wśród innych niepodręcznikowych książek. Od kilku lat istnieją w Toruniu całoroczne i sezonowe punkty skupu i sprzedaży podręczników szkolnych, więc nasz antykwariat może spokojnie funkcjonować bez tego działu. Miałam też zawsze jakiś lęk przed tym asortymentem wynikający z nieznajomości aktualnych reform, programów nauczania, zmieniających się podstaw programowych i strachu, że nakupuję nieaktualnych podręczników i nikt ich potem nie kupi. Temat więc dla antykwariatu był zamknięty.



W księgarniach



Księgarnie bardzo odczuły reformę podręcznikową, która uniemożliwiła im sprzedaż książek szkolnych dla określonych roczników. Stopniowo podręczniki do kolejnych klas są rozprowadzane za darmo przez szkoły, z pominięciem księgarni. Ponieważ dla wielu księgarzy sprzedaż podręczników była istotną, a czasami decydującą o funkcjonowaniu częścią działalności, to po reformie wiele księgarń musiało zostać zamkniętych. Te, które przetrwały borykają się z problemem znaczącego spadku dochodów. Aby zapełnić lukę po podręcznikach księgarze próbują różnych sposobów, z reguły jest to wprowadzenie do sprzedaży nowych, do tej pory nieobecnych w księgarniach produktów. Są to: artykuły papiernicze, kalendarze, gry, zabawki, słodycze, kawa, herbata i wiele innych. Innym rozwiązaniem jest podpisanie umowy z jedną z firm kurierskich, wówczas księgarnia staje się punktem odbioru przesyłek danej firmy. Wszystkie te próby utrzymania się na rynku budzą mieszane uczucia. Z jednej strony są ludzie, którzy krytykują księgarzy i uważają, że taki sklep z wieloma różnymi produktami oraz książkami to już nie księgarnia. Z drugiej strony są komentatorzy wyrozumiali, którzy wiedzą, że księgarnia, która nie może już sprzedawać najbardziej dochodowego asortymentu, musi sprzedawać coś innego aby utrzymać się na rynku.





Idealny świat




W wymarzonych dla księgarzy warunkach (istnieją takie w innych krajach), książki byłyby naturalnie dostępne tylko w księgarniach. Dla społeczeństwa byłoby oczywiste, że po książki trzeba udać się do księgarza. Tak jak po chleb idziemy do piekarza, po kwiaty do kwiaciarni a po ciasto do cukierni. Jasne, że czasem w sytuacji nadzwyczajnej kupujemy chleb w markecie, są tam też dostępne kwiaty i ciasta. Ale dla każdego jest jasne, że lepszej jakości, smaczniejszy, świeży, chrupiący chleb kupimy u specjalisty od chleba. Tak samo powinno być z książkami. W naszych polskich warunkach gdzie klient końcowy może kupić książkę na stronie internetowej wydawcy, hurtowni, w sieci księgarń, której właścicielem są wydawcy i dystrybutorzy, u przedstawiciela handlowego odwiedzającego regularnie szkoły, biblioteki, pójście po książkę do księgarni niesieciowej jest domeną chyba już tylko krewnych i znajomych księgarek i księgarzy. No a dzisiejszy mój temat przewodni: podręczniki -  są do nabycia za darmo w szkołach. Ciekawe czy dużą różnicę w kosztach dystrybucji sprawiłoby rozprowadzanie podręczników przez księgarnię... Oczywiście za darmo, np. na podstawie bonów otrzymywanych w szkole do zrealizowania w najbliższej, osiedlowej księgarni. Księgarz nic by na tym formalnie nie zarobił, ale sam fakt edukacji społeczeństwa, że po książki udajemy się do księgarni byłby korzystny.




Rady antykwariuszki



Co roku w naszym antykwariacie początek szkoły oznacza wzmożony ruch w kategoriach takich jak: słowniki, leksykony, encyklopedię, kompendia, lektury, opracowania lektur, zbiory zadań, książki do nauki języków obcych. A w tym roku zaobserwowaliśmy ciekawy trend: sprzedają się na potęgę książki o trenowaniu umysłu, polepszaniu pamięci, sztuce uczenia się, usprawnianiu umysłu. Na rynku antykwarycznym nie ma wielu książek na ten temat, ale wśród nowości księgarskich chyba jest ich więcej, więc może warto zrobić z nich wystawę tematyczną czy jakoś inaczej zaprezentować klientom: chcesz aby twoje dziecko odniosło sukces w szkole-kup mu książkę o treningu umysłowym. Osobna sprawa to książki dla nauczycieli. To spora grupa zawodowa, dla której też warto zbudować ofertę i skierować reklamę. Dlaczego mają kupować u przedstawicieli odwiedzających szkoły? Może warto konkurować z nimi szerszą ofertą wielu wydawców i możliwością spokojnego obejrzenia książek w księgarni, a nie w miejscu pracy? Takie to moje refleksje na tegoroczny sezon podręcznikowy i nie-podręcznikowy.