sobota, 16 listopada 2019

Dzień

Sobota, 16.11.2019

Dzisiejszy dzień w pracy mija jak zwykle wśród blasków i cieni. W ogóle "dzień w pracy" to jest szerokie pojęcie w przypadku mamy trojga dzieci prowadzącej własną działalność gospodarczą.

Obudziłam się w nocy kilka razy, gdyż najmłodszy antykwariusz skończył dopiero niedawno 2 miesiące i wciąż lubi nocną aktywność. Ostatecznie obudziłam się około godziny 7 rano i widząc brak szans na jeszcze choćby małą porcję snu zaczęłam planować dzień. Pomyślałam, że dobrze byłoby pójść do antykwariatu i wystawić nasze przecenione książki na parapety, gdyż dzień zapowiadał się ciepły i bez deszczu. Książki ustawione na parapecie są zawsze dodatkowym sygnałem, że jest w tym miejscu antykwariat, że jest otwarty i że książki są na wyciągnięcie ręki. Wiosną, latem i jesienią wystawiamy przecenione książki na parapety zachęcając do wizyty w antykwariacie i wiemy z doświadczenia, że to działa. A sprawne działanie to jest dokładnie to, czego nasz antykwariat w ostatnim czasie bardzo potrzebuje. Zaplanowałam więc, że na 10 przyjdę do antykwariatu, żeby te książki ustawić na zewnątrz. 

O godzinie 8 rano wciąż wierzyłam, że to się uda. Zrobiłam sobie kawę zbożową i herbatę zieloną czyli mój zestaw otwierający dzień i usiadłam w fotelu, żeby nakarmić najmłodszego antykwariusza i poczytać. Czytam teraz czasopismo "Książki. Magazyn do czytania" i akurat nieopatrznie dziś dotarłam do urywka z najnowszej powieści Margaret Atwood pt. Testamenty, czyli sequela Opowieści podręcznej. Chciałam skończyć o 8:15, żeby przygotowywać się do wyjścia, ale wciągnęła mnie lektura i poddałam się. Około 8:30 poszłam do kuchni żeby przygotować sobie śniadanie i oczywiście zaczęłam ogarniać, czyli sprzątać. Już więcej nie patrzyłam na zegar, żeby się niepotrzebnie nie denerwować. Po jakiejś godzinie wstępnego ogarniania porannego nieładu mieszkaniowego dałam starszym dzieciom śniadanie i przystąpiłam do ogarniania siebie. Standardowo każdą czynność w domu wykonuję etapami, bo jak już np. dotrę do pokoju dziecięcego z czystymi ubraniami ściągniętymi z suszarki, to tam okazuje się, że trzeba pościelić łóżka. Podczas ścielenia łóżek dostaję sygnał głosowy, że potrzebuje mnie najmłodszy antykwariusz. Jak już go oporządzę i np. wyrzucam brudną pieluszkę do śmietnika w kuchni, to okazuje się, że zostawiłam na blacie przygotowane wcześniej śniadanie. Jem śniadanie, gdy wzywa mnie jedno ze starszych dzieci, żebym w dziecięcym pokoju coś zdjęła z wysokiej szafki, zobaczyła rysunek czy posłuchała zabawnego fragmentu z książki. W dziecięcym okazuje się, że zostawiłam pościelone do połowy łóżka. Po załatwieniu łóżek jest czas na naukę z najstarszym dzieckiem. Mamy taki zwyczaj, że aby uprzyjemnić sobie ten obowiązek przygotowujemy herbatę i zdrowe przekąski, np. gorzką czekoladę i i orzechy. Ucząc dzielenia z resztą w takich przyjemnych okolicznościach spędzam kolejne pół godziny. Potem trzeba np. uczesać córeczkę i tak w kółko i bez końca. Krążę po domu i z każdym kolejnym okrążeniem jest coraz lepiej, poziom uporządkowania materii rośnie, poziom chaosu spada. Ta działalność wymaga czasu, siły i nikt za nią nie płaci, ale ją uwielbiam i daje mi ogromną satysfakcję. 

Ale jest i druga działalność w moim życiu, która wymaga czasu i siły i robimy wszystko, żeby się ona opłacała. Do antykwariatu docieramy z najmłodszym po godzinie 11. Na ostatnim odcinku drogi, czyli ulicy Zaułek Prosowy przeciskam się z wózkiem między murem oddzielającym Plac Podominikański a zaparkowanymi samochodami. Między jezdnią a chodnikiem nie ma na tym odcinku krawężnika ani żadnych słupków i parkujące prostopadle auta prawie zawsze wjeżdżają na chodnik. Chodnik jest dość wąski i z drugiej strony jest mur. Gdyby nie zderzaki aut zaparkowanych częściowo na chodniku, byłoby wystarczająco dużo miejsca. Najczęściej jednak kierowcy nie zostawiają wolnego miejsca na chodniku i jednocześnie nie zostawiają wyboru osobom z wózkami i musimy się przeciskać między murem a zderzakiem. Piesi, kierowcy i rowerzyści, a ostatnio też hulajnogi to temat gwarantujący wzrost emocji, więc daję teraz spokój z tą kwestią, a w wolnej chwili napiszę w tej sprawie do Urzędu Miasta.

Dziecko śpiące spokojnie w wózeczku przez całą drogę oczywiście budzi się jak tylko przekraczamy próg przybytku przy ulicy Wysokiej 16. Wiem więc, że mam może kilkanaście minut na ustawienie książek na parapetach. Przedtem parapety trzeba umyć, a od ostatniego sprzątania chodnika (tydzień temu) uzbierało się też sporo nowych śmieci. Dziś to jak zwykle pety od papierosów, zapałki, ale też elegancko ukryte za doniczką z kwiatami opakowanie od czteropaku piwa. Po załatwieniu sprzątania i parapetów siadamy z najmłodszym za ladą, a zastępującą mnie dzielnie mamę wysyłam po szybkie zakupy do pobliskiego sklepu. Jutro mamy uroczystość rodzinną i chcemy przygotować dobry obiad, mama gotuje rosół, ja drugie danie. Z dzieckiem na rękach udaje mi się obsłużyć miłych klientów-rodzinę z dziećmi, mimo awarii terminala do płatności kartą. To pierwsza z dzisiejszych awarii, które skutecznie denerwują nas-antykwariuszki, klienci są jednak wyrozumiali i wciąż uśmiechnięci, więc i dla na stres jest mniejszy. Po wyjściu klientów karmię synka i kończę akurat gdy wchodzą kolejni, wraca też mama. Mogę teraz popracować chwilę w naszym magazynie na drugim piętrze, gdzie też z dzieckiem na kolanach usiłuję przed komputerem dowiązać certyfikat ssl do naszego sklepu internetowego. Poprzedni certyfikat stracił ważność, wczoraj wykupiłam kolejny, został pozytywnie zweryfikowany i mam tylko problem z powiązaniem. Miejmy nadzieję, że biuro obsługi klienta firmy, która dostarcza nam sklep internetowy odpowie na moje zapytanie niedługo. W międzyczasie sklep przestał działać zarówno dla klientów jak i dla nas, znowu stres. Na szczęście awaria nie trwała długo. Jeszcze kilka spraw załatwionych na górze i możemy wracać domu. Znowu dobrze przepracowane, oczywiście na miarę naszych możliwości, 2 godziny. 

Po powrocie do domu zrobiliśmy sobie z córeczką i młodszym synkiem kolejny seans czytelniczo-karmiący. Tym razem czytałyśmy Dzieci z ulicy Awanturników autorstwa Astrid Lindgren. Uwielbiam jej wszystkie książki. To chyba jedne z nielicznych, które wytrzymują przenosiny na kolejne pokolenia, co przy literaturze dziecięcej jest trudne. Zwykle każde pokolenie ma swoich ulubionych autorów i postaci. Po czytaniu przyszedł czas na obiad. Przygotował go od początku do końca ukochany partner antykwariuszki i ojciec dzieci. Powoli dzień pracy dobiegał końca. Starsze dzieci wyprawiły się do przyjaciół na popołudniowe zabawy. Najmłodszy synek umożliwił mi odespanie nocnych niedoborów snu, tak że zregenerowana mogłam usiąść i opisać ten dzień. Teraz przystępujemy do akcji "kąpiel i spanie" i oczywiście "czytanie". O tym co było czytane napiszę wkrótce.  Miłego wieczoru.

sobota, 9 listopada 2019

Metoda małych kroków

Sobota, 09.11.2019

Zanim minęły dwa miesiące mojego trzeciego urlopu macierzyńskiego postanowiłam malutkimi kroczkami wrócić do pracy. Praca to jednak szerokie pojęcie i tym razem w moim przypadku obejmuje głównie pracę w domu, przy komputerze, z dzieckiem na rękach lub na kolanach. Dlatego też teraz często trenuję pisanie lewą ręką (generalnie jestem praworęczna), bo w zależności od sytuacji mam wolną tylko jedną rękę. Proszę się więc nie zdziwić jeśli w niektórych książkach nasze ceny wpisywane odręcznie będą nagryzmolone kulfonami - to pamiątka z urlopu macierzyńskiego, gdy prawą ręką akurat trzymałam dziecko, a lewą wpisywałam ceny. Często też nie mogę odebrać telefonu lub szybko odpisać na maila czy smsa. Trudno, ja muszę żyć ze świadomością, że zawodzę klientów, a klienci muszą poradzić sobie inaczej (poszukać samemu informacji na naszej stronie: www.antykwariat-torun.pl lub znaleźć książkę w innym antykwariacie).


Małymi kroczkami opracowuję i skanuję książki, żeby były też na sprzedaż w naszym sklepie internetowym. Są dni, że uda mi się wystawić 4 książki, ale są i takie, że żadnej. Czasem uda się zrobić tylko jeden opis lub skan, ale zawsze się pocieszam, że cokolwiek jest lepsze niż nic. Dodatkową atrakcją urlopu macierzyńskiego jest okazja do rozmyślań w czasie spacerów lub karmienia dziecka. Do przemyślenia jest sporo, bo nowe pomieszczenie dla antykwariatu zaczyna się wyłaniać z otchłani marzeń jako całkiem realne przedsięwzięcie. Trzeba przemyśleć przede wszystkim finanse: czy sprzedamy tyle książek, żeby się utrzymać w nowym pomieszczeniu? Ile książek musimy sprzedać miesięcznie, żeby opłacić czynsz, prąd, ogrzewanie, internet, składki ZUS, podatki, wynagrodzenia potencjalnych pracowników, inne opłaty? Czy damy radę wznowić skup i jakie kwoty będziemy mogli oferować za książki? Zapasów mamy wciąż mnóstwo, ale jest też ogromne zapotrzebowanie na skup - kilkanaście lub kilkadziesiąt zapytań dziennie.


Małymi kroczkami staram się utrzymywać porządek w antykwariacie. Dziś udało mi się umyć najbardziej reprezentacyjną część okien, parapety i pozbierać śmieci przed antykwariatem. Standardowo robię to codziennie zanim siądę do komputera i wtedy na jeden dzień nie przypada tych śmieci zbyt wiele. Jednak dzisiaj, po dwóch miesiącach przerwy w sprzątaniu, roboty było sporo. Oprócz najliczniejszej grupy śmieci: petów i zużytych zapałek zebrałam też kilka kapsli, gum do żucia, papierków, ale też moich ulubionych i najbardziej intrygujących: pestek po owocach i łupin od orzechów. Zastanawiam się, czy to ktoś przechodzący ulicą akurat łupie orzechy i rozrzuca łupiny, czy mieszkańcy okolicznych kamienic wyrzucają je przez okna?


Małe kroki to moja ulubiona metoda. Po malutku uzupełniamy ofertę nowych książek w antykwariacie składając zamówienia u naszych stałych dostawców i nawiązując współpracę z nowymi. Obmyślamy jak w nowym pomieszczeniu ustawimy działy, gdzie będą miejsca do siedzenia, czy od razu mieć w ofercie kawę, czy poczekać z tym i zająć się tylko książkami. Małe kroki tworzą duże kroki. Chętnie przyjmiemy uwagi i propozycje od Państwa co do naszego funkcjonowania. Można do nas pisać maile: poczta@antykwarita-torun.pl, wiadomości na Facebooku: https://www.facebook.com/TorunskiAntykwariatKsiegarski/  , można też dzwonić: 607 768 375, ale tutaj proszę o wyrozumiałość, bo nie zawsze mogę odebrać i oddzwonić. W nowym pomieszczeniu trzeba będzie rozłożyć na półki ponad 20 000 książek, to będzie mniej więcej w styczniu 2020, gdyby ktoś chciał nam w tym pomóc, prosimy o kontakt.