czwartek, 7 grudnia 2017

Praca - odc. 3 Sprzątanie

Wtorek, 28 listopada 2017

Ważność


Jak ważne we własnym biznesie jest sprzątanie? Jak pogodzić fakt, że w jednoosobowej firmie (ewentualnie zatrudniającej kilka osób) pracy jest tyle, że obdzieliłoby się tą pracą kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt osób, z faktem, że rzeczywistość nie pozwala na zatrudnienie większej liczby pracowników? Sprzątnie jest bardzo ważne, gdyż bezpośrednio wiąże się z wizerunkiem firmy i mocno wpływa na pierwsze wrażenie potencjalnego klienta. Ze sprzątaniem w firmie jest jak ze sprzątaniem w domu: zawsze można coś poprawić, jeszcze równiej poukładać książki, jeszcze przetrzeć kurze i pozbierać ledwo widoczne okruchy. Ważne jednak żeby ogólne wrażenie klienta po wejściu do antykwariatu było pozytywne. Na to wrażenie składa się też wrażenie czystości i porządku. Choć są i tacy klienci, którzy wolą nieposprzątany antykwariat.


Specyfika antykwariatu


Antykwariat to taki rodzaj biznesu, w którym niekoniecznie idealny porządek to najbardziej pożądany stan. Przeczytałam kiedyś w wypowiedzi jakiegoś bywalca antykwariatów, że najlepszy antykwariat to takie składowisko książek, w którym gubi się sam antykwariusz. Najlepiej jeśli sam nie wie, że ma skarby, białe kruki. bo wtedy daje szansę klientom na przeżycie prawdziwej antykwarycznej przygody. Dla wielu osób wizyta w antykwariacie to coś w rodzaju polowania. Najlepiej gdy uda się złowić coś, o czym nie miał pojęcia sam antykwariusz, na dodatek za niską cenę. Wtedy używa się słów: "upolowałem", "złowiłem". "znalazłem", "odkryłem". Z jednej strony warto więc utrzymywać pewien poziom bałaganu, chaosu, nieuporządkowania, dla tej grupy klientów, która przychodzi do antykwariatu po emocje poszukiwań. 




Umiłowanie porządku


Ale to tylko wąska grupa czytelników, którzy mają w naszych pełnych pośpiechu czasach największe bogactwo - czas. Większość naszych klientów to osoby z konkretnym zapytaniem o tytuł czy temat, którego szukają. Takie osoby wpadają do antykwariatu po drodze i raczej nie mają czasu na przeglądanie całości oferty. Analogicznie: w antykwariacie internetowym i w ogóle całym handlu elektronicznym sprzedaż najczęściej generują konkretne zapytania wpisywane w wyszukiwarkę produktów, a bardzo rzadko swobodne przeglądanie kategorii. Dlatego moim zdaniem lepiej jest mieć porządek: książki ułożone równo, alfabetycznie, w zasięgu ręki, tak żeby klientowi podać właściwą książkę w miarę szybko. A w przypadku katalogu internetowego: system pozwalający łatwo wyszukać dany tytuł.

 

Historia


Nasz antykwariat przechodzi pod względem porządku stałą ewolucję. Na Podmurnej panował raj dla tych, którzy wolą samemu szukać i znajdować perełki. A przecież i tak mój ojciec wiedział gdzie co jest. To chyba jest właśnie taki zmysł książkowy, który dotyczy księgarzy, bibliotekarzy i antykwariuszy - wiedzą gdzie co mają na półkach, choćby osobom postronnym wydawało się niemożliwe odnalezienie jednej czasem niepozornej, cienkiej broszury. Na Podmurnej mój ojciec miał swój system sprzątania. W jednym z jego licznych notesów-kalendarzy było rozplanowane na każdy dzień sprzątanie konkretnego kawałka podłogi, konkretnego działu książek. Mniej więcej w ciągu tygodnia cały antykwariat był sprzątnięty. Pamiętam, że w sobotę było zamiatanie schodów, korytarza i fragmentu chodnika przed wejściem. Drewniane schody prowadzące na pierwsze piętro, czyli do naszego antykwariatu miały chyba tyle lat co sam spichlerz, czyli kilkaset. Były powyginane, nierówne i łatwo było się przewrócić. Ojciec pastował schody jakimś preparatem, który nadawał im specyficzny zapach. Tęsknię ogromnie do tych schodów i tego zapachu, bardzo chciałabym jeszcze kiedyś po nich wejść. Na Łaziennej o porządek w antykwariacie zadbać było łatwiej, być może dlatego, że pracowałyśmy tam we dwie z Mamą, a sam lokal był w lepszym stanie technicznym i możliwe było np. umycie podłogi. W tej lokalizacji jednak głównym problemem było przywiązanie niektórych panów do nazwy ulicy i traktowanie jej dosłownie. Normą było (mimo domofonu) załatwianie potrzeb fizjologicznych na klatce schodowej. Zmorą tego miejsca był smród uderzający zaraz po wejściu do klatki schodowej. Mopowanie i mycie podłogi na klatce różnymi mocno pachnącymi środkami chemicznymi wspominam jako jeden z najbardziej przykrych momentów w pracy. Zawsze wtedy towarzyszyła mi ogromna złość na tych mężczyzn, którzy z naszej klatki urządzili sobie toaletę. Nasza trzecia lokalizacja, czyli mikro-antykwariat przy ulicy św. Katarzyny była bezproblemowa pod względem sprzątania - jedyny plus malutkiego lokalu. 


Dziś


Nasz obecny lokal przy ulicy Wysokiej sprzątnąć jest dosyć łatwo. Ponieważ pracujemy tu we trzy, to porządek jest raczej normą. Problemami są ciągłe dostawy książek, które powodują zastawienie podłogi kartonami. Ma to taką zaletę, że niewiele podłogi zostaje do umycia, ale z punktu widzenia swobody poruszania się między regałami jest to problem. Książki są regularnie odkurzane, regały myte, ale wciąż jest wiele do poprawy. Być może kiedyś dojdziemy do momentu gdy będzie idealny porządek w antykwariacie...ale może jednak trochę kurzu powinno zostać...dla zachowania klimatu i tego zapachu specyficznego.





sobota, 28 października 2017

Praca - odc. 2 Klienci

Niedziela, 29.10.2017


Interakcja


Klienci w każdej działalności handlowej są na pierwszym miejscu. W naszym księgarsko-antykwarycznym środowisku wolimy nazywać ich czytelnikami lub gośćmi, gdyż coraz częściej działalność księgarń i antykwariatów to organizowanie wydarzeń kulturalnych i spotkań. W naszym antykwariacie, póki co mającym powierzchnię trochę ponad 20 m kw., organizowanie czegokolwiek jest trudne, ale po przeprowadzce zamierzamy organizować dużo i często. Kiedy klient-czytelnik pojawia się w antykwariacie, chcemy żeby czuł się komfortowo. Chcemy odpowiedzieć na pytania, pomóc w problemie, odnaleźć poszukiwaną książkę, sprowadzić egzemplarz z innego antykwariatu jeśli u nas nie ma, doradzić co zrobić z książkami po dziadku. Czasem też widzimy, że osoba wchodząca do antykwariatu niczego od nas nie chce, chce tylko obejrzeć książki bez interakcji z nami. Wtedy naszym zadaniem jest wyczuć takie nastawienie i uszanować je. Skala nastrojów czy nastawień z jakimi wchodzą do nas klienci jest szeroka i musimy za każdym razem odpowiednio reagować. 


Telefon



Są firmy, nawet na rynku książki, które świadomie nie podają numeru telefonu. Ale to nie jest nasza firma. Z uwagi na to, że często dzwoni nasz firmowy numer, jesteśmy pewne, że jest on potrzebny. Wiemy, że nie każdy jest dobrze zorientowany w świecie wirtualnym, nie każdy łatwo sam znajduje to, czego szuka w internecie, dlatego działamy też przez telefon. Na naszym firmowym komputerze mamy osobny plik: Zamówienia telefoniczne, w którym co kilka dni pojawia się nowe zamówienie. Często ktoś chce się upewnić, że mamy dany tytuł, często ktoś woli zamówić telefonicznie, gdyż zamawianie przez internet jest dla niego zbyt trudne lub ma obawy przed płatnościami internetowymi. Osobną kategorią dzwoniących są przyjaciele i znajomi antykwariatu, którzy dzwonią regularnie i zamawiają książki niejako w formie abonamentu. Tacy wierni klienci-przyjaciele wiedzą, że znamy już ich gust (tu pracujemy podobnie jak bibliotekarki) i proszą o przygotowanie porcji książek. My przygotowujemy i przy kolejnej rozmowie telefonicznej uzgadniamy szczegóły, wysyłamy paczkę i tak co kilka tygodni. Telefon też służy nam jako trening cierpliwości i ćwiczy naszą odporność na stres. Są dni, że dzwoni co chwila, co kilka minut dosłownie. Czasem telefon nie pozwala nam wykonać czy dokończyć pracy, którą akurat wykonujemy. Prawdziwy konflikt powstaje gdy w czasie rozmowy z klientem na miejscu w antykwariacie dzwoni telefon. Co wtedy robić? Trzeba szybko decydować. Powoli nadchodzi taki czas, że przydałoby nam się osobne stanowisko i pracownik do obsługi telefonu, maila, messengera, smsów i komentarzy w mediach społecznościowych.




Mail



Osobiście wolę e-mail niż telefon. E-mail daje komfort nie-natychmiastowej odpowiedzi. Chociaż według ostatnich badań konsumenckich, klienci z najmłodszych grup wiekowych są skłonni czekać na odpowiedź na e-mail kilka minut. Nam w antykwariacie zdarza się odpowiedzieć na e-mail w ciągu kilku minut, ale zdarza się też w ciągu kilku dni. Są sytuacje, że zajmuje to kilkanaście dni, ale nigdy nie wynika to ze złej woli, zwykle z braku czasu. Często przekierowujemy na nasz adres mailowy klientów dzwoniących na nasz numer telefoniczny z pytaniem, na które odpowiedź wymaga poszukania książki, czyli czasu. Jeśli widzę w skrzynce e-mail z pytaniem o dodatkowe zdjęcia książki z oferty na Allegro, a w tym czasie mam inne pilne zadania, to niestety odkładam taki e-mail na później. Zrobienie dodatkowych zdjęć zwykle zajmuje sporo czasu, ponieważ książkę trzeba znaleźć, ustawić z odpowiednim światłem, przeczytać czy klient ma jakieś konkretne życzenia (często ma), zrobić zdjęcia, zgrać na komputer, odpowiedzieć na e-mail. A bardzo często w takich przypadkach okazuje się, że klient otwiera stronę Allegro z naszą ofertą na smartfonie, który nie wyświetla naszych skanów, które w ilości 3-8 dla każdej książki dołączamy do opisu aukcji. Wtedy odpisujemy, że prosimy o otwarcie aukcji na komputerze, wtedy skany są widoczne. 


Messenger

 
Podobnie jak mail działa messenger na Facebook'u. Tylko, że w messenger wyświetla na Facebook'u standardowy czas odpowiedzi na wiadomość, a ten każda firma chce mieć jak najkrótszy. Więc na te wiadomości facebook'owe staramy się odpowiadać szybko. Jak uruchamiam messenger, to widzę też powiadomienia, a to już automatycznie sprawia, że pochłania mnie Facebook. Czytam komentarze do ważnych księgarskich spraw, sama komentuję, polubiam i czas leci. Podobnie z aktywnością w innych naszych społecznościówkach: na Instagramie, na Twtterze, na Google+. Wspieram tam i komentuję zaprzyjaźnione firmy, staram się promować czytelnictwo, niezależne księgarnie i ciekawe, wartościowe inicjatywy kulturalne czy społeczne.


List w kopercie


Na ostatnim miejscu opiszę sympatyczny i wciąż działający sposób komunikacji z klientami, czyli tradycyjny, często pisany odręcznie list przysłany tradycyjną pocztą w kopercie ze znaczkiem. Antykwariat nie ma osobnej skrzynki na listy, ponieważ pan listonosz odwiedza nasz budynek właściwie codziennie o stałej porze i przekazuje listy bezpośrednio. Zwykle są to faktury, oferty, prenumerata czasopism branżowych, ale zdarzają się też listy od klientów. To niezwykle miłe dostać taki list i odpisuje się na niego z całkiem innymi uczuciami niż na e-mail. Sympatia jaką czuję do osoby, która napisała taki list jest duża i umila mi dzień. Dlatego bardzo proszę jeśli ktoś z czytających ma chęć na taką slow-pocztę, to zachęcam do pisania:
Toruński Antykwariat Księgarski
ul. Wysoka 16
87-100 Toruń, Polska

Odpiszę na pewno i jeszcze dołożę ładną książkową lub toruńską pocztówkę.



Dzień pracy naszego antykwariatu to stale otwarte dla klientów drzwi wejściowe antykwariatu na Wysokiej 16, stale czynny numer telefonu, pojemna skrzynka mailowa, gotowe na nowe wiadomości konto facebook'owe i możliwość zadawania pytań w komentarzach na naszych społecznościówkach: FB, Twitter, Instagram i Google+. To dużo i czasem wykańcza. Gdy będziemy już dużą, bogatą firmą, to będzie nas stać na pracownika, który będzie tylko od tego i wtedy odpocznę:)

czwartek, 5 października 2017

Praca

Piątek, 06.10.2017


Robota


Na czym polega praca w antykwariacie? Ile osób mogłoby w nim pracować? Ile osób powinno w nim pracować aby działał sprawnie? W naszej pracy zdarzają się potknięcia-nie możemy znaleźć książek, które zostały sprzedane przez internet, nie odbieramy telefonów, nie odpisujemy na maile, portale internetowe, z których korzystamy mają awarie. Gdyby antykwariat działał sprawnie, wszystkie trybiki działały jak należy, to tych potknięć byłoby mniej. A że tak nie jest, to szukam przyczyny. Pierwsze co przychodzi mi do głowy, to że jest nas za mało, antykwariuszek. Albo czasu jest za mało, płynie za szybko. Nie jesteśmy w stanie w ciągu 24 godzin doby, w ciągu 8 godzin otwarcia antykwariatu, rano przed otwarciem lub wieczorem po zamknięciu wykonać wszystkich koniecznych czynności. Stąd potknięcia

Oferta


Myśląc o działach, czy obszarach naszej pracy, na pierwszym miejscu postawiłabym ofertę, czyli asortyment, czyli wystawione w antykwariacie na sprzedaż książki, płyty analogowe, pocztówki, fotografie, proporczyki, dokumenty i inne druki. Żeby zapełnić półki książkami, po które chętnie sięgną nasi klienci potrzebujemy czasu. Książki warte wstawienia do antykwariatu znajdujemy wśród świeżo zakupionych od osób, które przynoszą nam książki do skupu, ale też wśród tych w magazynie, kupionych wiele lat temu. Żeby przeglądać książki pod kątem ich ewentualnej sprzedaży w antykwariacie potrzebna jest osoba, która to zrobi i czas. Ja nauczyłam się już wynajdywać książkowe kąski podczas wszelkich innych zajęć. Np. kiedy szukam jakiejś sprzedanej przez internet książki, a wpada mi w ręce inny tytuł godny uwagi, to odkładam go i zabieram do antykwariatu, żeby i klienci mieli szansę na niego spojrzeć. Praca nad ofertą książkową oznacza też usuwanie z półek zbyt długo zalegających "staczy". Jeszcze się nie przeprowadziliśmy, miejsca na naszych półkach jest mało, więc to swego rodzaju zaszczyt dla książki, że pozwalamy jej stać u nas na półce. Trzeba robić selekcję: książka która za długo stoi i nie wzbudza zainteresowania, musi odejść do magazynu. W zakres dbania o ofertę stacjonarnego antykwariatu wchodzi też dbanie o jej czystość i sposób prezentacji. Czyścimy książki, półki, porządkujemy je na półkach, ustawiamy zgodnie z alfabetem lub według innego przyjętego systemu, wyrównujemy grzbiety z krawędzią półki.

Oferta internetowa


Dbanie o ofertę internetową to osobny dział, choć ma kilka punktów wspólnych z dbaniem o ofertę książek fizycznie znajdujących się na półkach. Samo wprowadzenie książki do oferty internetowej to ciężka praca. Trudzimy się się też nad sposobem jej prezentacji: ulepszamy szablony, wprowadzamy innowacje w opisie książki, dorabiamy skany na życzenie klientów, przeceniamy jeśli długo nikt nie chce jej kupić w proponowanej na początku cenie. Wszystkie czynności z tym związane wymagają uruchomienia komputera, zalogowania i klikania, pisania, myślenia, sprawdzania, mierzenia, ważenia, skanowania. Byłoby dobrze i nie narzekałabym gdyby te czynności to było wszystko w zakresie oferty internetowej. Ale tak nie jest. Co jakiś czas firmy, z którymi współpracujemy wprowadzają innowacje. Np. Poczta Polska zmienia cennik przesyłek, Allegro zmienia zasady prezentacji zdjęć, ImageShack ma awarię i znika nam kilka tysięcy skanów z aukcji. W chwili obecnej mamy w ofercie internetowej już około 21 000 tytułów. Każda zmiana w działaniu firm, które współtworzą naszą ofertę internetową wymaga zmiany w 21 000 aukcji/ofert w sklepie internetowym. Czasem portale umożliwiają zmianę wszystkich aukcji zbiorczo razem jednym kliknięciem, a czasem....każdą jedną aukcję/ofertę trzeba ręcznie edytować.

 

Reklama

 

Do naszej oferty (tej realnej i tej internetowej) chcemy przyciągnąć klientów. Chcemy żeby ktoś nasze książki oglądał, żeby znalazły swojego czytelnika. To jest sednem i sensem naszej pracy. Żeby książki dla jednych już niepotrzebne przeszły w ręce tych, którzy jeszcze z nich skorzystają. A więc informujemy o naszych książkach na witrynie antykwariatu (tej rzeczywistej przy ulicy Wysokiej), w mediach społecznościowych, na stronie antykwariatu (witrynie wirtualnej), na Allegro, na eBayu. W celu jak najlepszego poinformowania czytelników o tym co mamy w ofercie, że w ogóle istnieje jeszcze antykwariat w Toruniu, że mamy książki z prawie każdej dziedziny i pomożemy znaleźć odpowiednią lekturę dla Pani/Pana i dla młodych czytelników, piszemy teksty i robimy zdjęcia i zamieszczamy je w mediach społecznościowych. To praca wymagająca czasu, pomysłowości, weny, aparatu fotograficznego, podłączenia do komputera i dużych ilości herbaty. 















Ebay 




Praca z reklamą, prezentacją naszej oferty w internecie łączy się z pracą z klientami/czytelnikami. Wystarczy, że w czasie gdy zamieszczam post na fanpage'u antykwariatu przychodzi wiadomość przez messenger lub pojawi się komentarz pod postem i już trzeba odpisać, czyli oderwać się od pracy w jednym obszarze i przejść w inny. Opiszę go następnym razem, gdyż muszę zabrać się do właściwej pracy.

piątek, 1 września 2017

O kupowaniu książek

Sobota, 02.09.2017


Dziś temat kupowania książek przeze mnie jako czytelniczkę-klientkę do użytku domowego, prywatnego, ale też zawodowego dokształcania. Chcę podkreślić, że dla mnie kupowanie czegokolwiek to tak naprawdę wyrażenie wsparcia i pokazanie, że akceptuję i popieram działalność sprzedawcy. Wydawanie naszych ciężko zarobionych pieniędzy powinno odbywać się bardziej świadomie. Bardzo podoba mi się hasło i inicjatywa 'Buy local', która zachęca do kupowania od lokalnych sprzedawców, rzemieślników, producentów, usługodawców. Kiedyś społeczność funkcjonowała tak, że w miejscowości, czy na osiedlu były zakłady i sklepy, które obsługiwały tę społeczność. Dzisiaj wiele można zlecić, kupić przez internet, nawet chleb. Jasne, że konkurencja musi istnieć i to normalna, zdrowa rzecz. W moim idealnym świecie byłoby tak, że gdyby moja lokalna piekarnia piekła niedobry chleb, a kupowany w internecie byłby dobry, to poszłabym do mojej piekarni z pytaniem, czy mogą piec taki dobry chleb jak ten z internetu.  
Chleb kupuję w osiedlowych piekarniach, jest ich dwie, które lubię i staram się sprawiedliwie dzielić moje ciężko zarobione pieniądze między nie. Gdy potrzebuję ciast na uroczystości lub żeby osłodzić sobie dzień, to myślę o okolicznych cukierniach i decyduję na który smak dziś mam ochotę. Kwiaty na balkon czy na okazję kupuję na rynku lub w osiedlowej kwiaciarni. Mamy też na Mickiewicza apteki, sklep malarski, z hydrauliką, drogerie, sklep papierniczy, księgarnię!, liczne sklepy mięsne, lumpeksy, zakłady szewskie, fryzjerskie, ramiarskie, nawet komis z pralkami. Jako przedsiębiorczyni mam świadomość, że te sklepy i zakłady będą istniały dopóki, dopóty będą miały klientów. Ja zarabiam pieniądze dzięki temu, że klienci kupują książki w naszym antykwariacie. To są ich ciężko zarobione pieniądze, które zdecydowali się wydać właśnie u nas. Z tych pieniędzy finansowana jest działalność antykwariatu. Lubię gdy te pieniądze wracają potem znowu do lokalnych przedsiębiorców. Traktuj innych tak, jak sam chcesz być traktowany. Jeśli chcesz mieć klientów, chcesz by sąsiedzi kupowali u ciebie, sam bądź klientem, kupuj u swoich sąsiadów.



W księgarniach

 Kupuję książki w Toruńskich Księgarniach Kameralnych sprawiedliwie w każdej po trochu. Kupuję też w sieciowych dużych księgarniach te książki, których nie ma w kameralnych. Cena książki ma dla mnie znaczenie drugorzędne. To skutek poznania zasad a właściwie ich braku na polskim rynku książki. Dla mnie kupowanie książki, czy czegokolwiek innego, zlecanie usługi to wyrażenie wsparcia i akceptacja dla danej firmy. W końcu wydaję ciężko zarobione pieniądze. Kilka złotych, które mogłabym zaoszczędzić kupując książkę w internetowym dyskoncie to dla mnie żadna oszczędność. Wolę te pieniądze przeznaczyć na rozwój i wsparcie księgarni w moim mieście, której pracowników lubię i doceniam. Czytam czasem artykuły lub słucham w radiu audycji o tym, że upadła kolejna kultowa księgarnia w jakimś dużym europejskim lub innym mieście. Wypowiadają się klienci, że żal i smutek. Zawsze wtedy mam ochotę zapytać tych zasmuconych: a czy Ty kupowałeś w tej księgarni? Wspierałeś ją swoimi zakupami mniej lub bardziej regularnie? Księgarnia tak jak każdy inny sklep istnieje jeśli ma klientów. Klienci księgarni to nie jakaś wyodrębniona, zdefiniowana społeczność, to każdy z nas: ja i Ty. Jeśli chcę żeby obok mnie była piekarnia, to kupuję w niej chleb. Analogicznie: szewc, kwiaciarnia, księgarnia.


W antykwariatach

Ciężko mi kupować książki w antykwariatach w moim mieście, gdyż oprócz naszego istnieje tylko jeden prowadzący sprzedaż książek i są to wyłącznie książki przedwojenne. Jestem więc zmuszona do kupowania antykwarycznych książek w czasie wyjazdów do innych miast lub przez internet. Kupuję tą drogą książki zapamiętane z dzieciństwa, które muszę mieć, bo tak i już. Druga grupa moich zakupów antykwarycznych to powieści, które przeczytałam pierwszy raz wypożyczając je z biblioteki i tak mnie zachwyciły, że postanowiłam kupić egzemplarz dla siebie. Kupuję też używane książki z dziedziny bibliologii, księgarstwa i księgarstwa antykwarycznego, gdyż to moja pasja i praca, w której chcę być coraz lepsza.


Na kiermaszach

Kiermasze organizowane przez toruńską Książnicę Kopernikańską to namiastka innych antykwariatów w Toruniu. Takie tymczasowe antykwariaty z książkami za 1 zł, 2 zł, 5zł a czasem i 10 zł powstają w osiedlowych bibliotekach na tydzień lub dwa tygodnie. Można w tym czasie przyjść i nakupować sobie całe góry świetnych książek. Na kiermaszach książnicowych kupiłam tyle wspaniałych książek, że nie starczy miejsca aby je wszystkie opisać. W najbliższy poniedziałek zaczyna się kiermasz w filii na Żwirki i Wigury. 

Na targach

Na targach książki, na które jeżdżę do Warszawy i Krakowa kupuję książki, których nie mam możliwości kupienia inną drogą. Nie popieram kupowania i sprzedawania na targach książek dostępnych na co dzień w księgarniach. No chyba, że targi odbywałyby się raz w roku jako wielkie święto książki i doroczny kiermasz, tak jak to było dawno temu w Warszawie. Lub jeśli sprzedażą książek na targach zajmowałyby się księgarnie. Moim zdaniem dzisiaj jest tyle imprez targowych, dni książki, festiwali literackich, pikników, w czasie których odbywa się sprzedaż książek, że powoli nie trzeba chodzić do księgarni żeby zaopatrzyć się we wszystko czego potrzeba. Jeśli więc widzę na targach ciekawe książki wydawcy, który nie znajdzie się w żadnej z toruńskich księgarń, to kupuję na targach. 


Gdzie nie kupuję książek:

- na stacjach bezynowych
- w Biedronce
- na Poczcie Polskiej
- w dyskontach książkowych
- w marketach
- w kioskach
 

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Judaica

Wtorek, 8 sierpnia 2017

Dział


Nasz antykwaryczny dział Judaica bardzo lubię, ponieważ jest szczególny. Żadna inna kultura, narodowość czy religia nie ma swojego osobnego działu. Wydzielenie książek autorów żydowskich, izraelskich i książek na tematy związane z Żydami nastąpiło na skutek zapytań klientów o tę tematykę. A książek wydanych było sporo i wciąż wydawane są nowe, więc też dział jest jako tako zaopatrzony.



Polin


W lipcu miałam okazję nareszcie odwiedzić Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie. Oczywiście zachwycił mnie budynek. Okolice muzeum wzbudziły wiele uczuć, ale trudno o tym pisać, więc może przejdę do zdjęć. Zwróciłam uwagę na rolę książki, księgi, wiedzy, zwoju w kulturze żydowskiej.
























Esperanto


Mój ojciec był esperantystą i mogę napisać, że kochał ten język. Esperanto było jego ogromną pasją i wiele razy opowiadał mi o nim, próbował nawet uczyć. Dziś gdy tylko spotykam gdzieś cokolwiek na temat Esperanto, natychmiast myślę o nim, o tym jak on by zareagował. Dla niego zrobiłam to zdjęcie:






Księgarnia


W muzeum Polin jest wystawa Na żydowskiej ulicy 1918-1939, na której obok redakcji gazety, kina, restauracji jest też:


Świetnie, że twórcy o tym pomyśleli:) W ogóle w tym muzeum książka jest pięknie, przystępnie pokazana, doceniona, opisana. Można wziąć do ręki takie coś:



 Nie są to oryginalne stare księgi, tylko postarzone imitacje, kopie. Sam fakt, że twórcy muzeum pomyśleli, że warto coś takiego zrobić, cieszy mnie. W toruńskich muzeach oglądałam mnóstwo przepięknych starych ksiąg, oryginalnych, pilnie strzeżonych, których niestety nie można wziąć do ręki, odwrócić strony, popatrzeć na okładkę (z reguły leżą w gablotach otwarte na stronie z jakąś wyjątkową ilustracją, inicjałem). Gdyby tak zrobić taką kopię jakiejś ważnej dla Torunia starej księgi, którą każdy mógłby wziąć do ręki...









To miejsce - Umschlagplatz


Kilka lat temu zaczęłam więcej czytać o naszych żydowskich współobywatelach (to sformułowanie wzięłam z tablicy pamiątkowej wiszącej w Toruniu przy ulicy Szczytnej, gdzie mieściła się synagoga).




Im więcej czytałam, tym bardziej ciągnęło mnie w to miejsce, ale wiedziałam, że nie mogę tam iść z koleżankami, czy w drodze na zajęcia na studiach. Czas po wizycie w muzeum Polin był idealny, więc poszłam:






Swoich uczuć nie chcę opisywać, ale uważam, że warto żeby każdy zobaczył to miejsce.

Czytanie


Będę dalej czytać książki z działu Judaica. Chcę poznawać ten świat. Na Warszawskich Targach Książki kupiłam na stoisku Księgarni na Tłomackiem:

Polecam!

czwartek, 13 lipca 2017

Dom spokojnej starości dla książek

Piątek, 14 lipca 2017

Marzenie


Od marzenia chyba zaczynało się wiele osiągnięć. Ja mam marzenie o domu spokojnej starości dla książek. Cmentarzysku, którego literackich obrazów było kilka, a najbardziej znany to ten z Cienia wiatru Zafona. W książce opisany jest Cmentarz Zapomnianych Książek, czyli miejsce, w którym "książki nigdy nie umierają i nikt nie może ich zniszczyć". Wyobrażam sobie to miejsce jako dużą salę zapełnioną regałami, na których są książki niepotrzebne już ich właścicielom, bibliotekom, instytucjom. Musi być tam stanowisko dla ich opiekuna. Powinna to być osoba, której etat finansuje fundacja, stowarzyszenie lub budżet miasta, któremu zależy na tym, żeby jego zasób książkowy nie trafiał na makulaturę, a służył mieszkańcom. 

Jak jest


Każdy widzi...nie, w Toruniu nie każdy widzi jak jest. Mam wrażenie, że nikt nie widzi... Do naszego antykwariatu codziennie dzwoni, pisze i przychodzi łącznie kilkanaście-kilkadziesiąt osób, które pytają czy mogą przywieźć książki. To cudownie, że w naszym społeczeństwie obowiązuje kult książki jako czegoś wartościowego, czego nie wolno wyrzucić, zniszczyć. Zdarza się jednak, że książki trafiają na śmietnik. Dobrze, że najczęściej nie bezpośrednio do pojemnika, a obok. Często słyszę od naszych klientów historie o tym, co widzieli obok śmietnika i jakie cuda stamtąd uratowali. Ci, którzy chcą dla swoich książek lepszego losu niż śmietnik lub makulatura wstukują w wyszukiwarkę "skup książek Toruń" i pojawia się nasz e-mail i nr telefonu. 


Odbieram

telefon i mówię formułkę, którą powinnam nagrać na telefonie i przerobić w infolinię, bo dorobiłam się odruchu zdenerwowania na dźwięk telefonu i tytuł maila: "pytanie o skup książek". Ta formułka brzmiałaby tak:
"Dziękuję za wiadomość. Uprzejmie informuję, że jesteśmy obecnie jedynym antykwariatem z książkami w Toruniu i nie radzimy sobie z napływem książek. Mieszkańcy miasta i okolic masowo pozbywają się książek z domów i nasza mała, jednoosobowa firma nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Książki można nieodpłatnie zostawić w kilku punktach miasta, tzw. regałach book-crossingowych (tu wymieniam te miejsca), można zanieść do biblioteki, do niektórych instytucji kultury. Nasz antykwariat może kupić Państwa książki za symboliczną sumę (zależnej od aktualnej kondycji finansowej firmy i faktur czekających na zapłacenie)."

Zwykle dzwoniący pyta w tym momencie czy są w Toruniu inne antykwariaty. Odpowiadam, że niestety zostaliśmy tylko my i informuję, że najbliższe antykwariaty znajdują się w Inowrocławiu i Bydgoszczy. 


Realia


Wiem, że coś w rodzaju cmentarzyska zapomnianych książek istnieje przy jednej z warszawskich bibliotek. Jest pan, który wpisuje na listę tytuły "nowości", listę wysyła mailem na adresy osób, które wcześniej te adresy u niego zostawiły. Osoby zainteresowane odpisują jakie tytuły dla nich odłożyć i pan odkłada dla nich te książki według zasady "kto pierwszy, ten lepszy". Czy w naszym mieście by się udało? Trzeba sprawdzić, zapytać. Kto ma to zrobić? Ten, komu zależy na losie książek. Czyli... zapisuję kolejny projekt w notatniku. Koniecznie z datą i godziną, w której się tym zajmę. Gdyby ktoś był chętny do współpracy przy projekcie, to służę ...poczta@antykwariat-torun.pl


środa, 5 lipca 2017

Imieniny Jana

Czwartek, 06.07.2017

Data

Data imienin Jana to 24 czerwca. Ale Biblioteka Narodowa organizująca piknik pod nazwą Imieniny Jana urządza tę imprezę niekoniecznie tego dnia. W tym roku Imieniny Jana, czyli doroczna impreza w warszawskim Ogrodzie Krasińskich odbyła się w sobotę 1 lipca. Znów udało mi się trafić w to piękne miejsce! Podobnie jak rok temu zawdzięczam to Polskiej Akademii Księgarstwa, która rok temu miała w tym terminie jeden ze zjazdów, a w tym roku-rozdanie dyplomów mojego rocznika i inaugurację studiów nowego rocznika. Dwa księgarsko-książkowe powody sprawiły więc, że musiałam wyruszyć w ten weekend do Warszawy. Pociąg z Torunia do Warszawy był opóźniony, więc i ja do sali wykładowej weszłam spóźniona, ale szczęśliwie udało mi się odebrać dyplom.



Fot. Paulina Mechło



Księgarnia


Po otrzymaniu dyplomu i miłych pogawędkach z księgarzami (niestety niewielu udało się dotrzeć po dyplom) udałyśmy się z koleżanką księgarką-wydawczynią-autorką Pauliną Mechło do...księgarni. Godzina była już 18:45, a Główna Księgarnia Naukowa im. Bolesława Prusa zamyka się o 19:00, więc w ciągu 15 minut obeszłyśmy ten cudowny przybytek zauważając w ofercie mnóstwo wspaniałości. Wśród tych licznych świetnych książek udało nam się znaleźć taką, której moja koleżanka Paulina jest współautorką: Nakarm swoje synapsy! : zadania poprawiające sprawność umysłową. Gratulacje, Paulina!

 

 Będąc absolwentkami Polskiej Akademii Księgarstwa nie mogłyśmy oczywiście wyjść z księgarni z pustymi rękami. Mój wybór padł na książkę, o której wcześniej czytałam i słyszałam:


Aktualnie jestem na 102 stronie i już wiem, że to był wyśmienity zakup i bardzo dobra decyzja. Główną trudnością w mojej pracy w antykwariacie jest pogodzenie ze sobą wielu czynności, z których każda powinna być wykonana już. Jednocześnie obsługujemy klientów rzeczywistych, internetowych i telefonicznych, a do zrobienia jest jeszcze mnóstwo innych rzeczy. Książka nie odkrywa Ameryki, ale przekazuje wiedzę, którą każdy gdzieś tam z tyłu głowy ma w logiczny, uporządkowany, prosty sposób i pomaga uporać się z wielością spraw.

Imieniny


W sobotę najpierw odwiedziłam na przerwie obiadowej koleżanki księgarki studiujące pilnie na drugiej edycji Polskiej Akademii Księgarstwa, potem udałam się na imieniny do Jana. Pogoda w tym roku była odrobinę gorsza od zeszłorocznej, małe deszcze zdarzały się co jakiś czas, ale klimat niezmiennie był czarujący. Piękny Pałac Krasińskich, chociaż wystawa wewnątrz rok temu wciągnęła mnie bardziej. Stoiska wydawców i księgarzy.... tutaj robi się ciekawie, ale zacznę od miłych dla mnie szczegółów. Podobnie jak rok temu zachwyciły mnie stoiska ustawione w alejkach parkowych. Świetnie tam pasują. Oglądając szczegóły myślałam o tym, jakby się prezentowały w toruńskim Parku na Bydgoskim Przedmieściu stoły pełne książek...






Obecność wśród wystawców antykwariuszy warszawskich też bardzo mnie ucieszyła. Ciekawe, czemu w zawodzie księgarskim więcej jest księgarek niż księgarzy, a w specjalności antykwarycznej więcej antykwariuszy niż antykwariuszek? Może ktoś to wytłumaczy, a ja tymczasem syciłam się  widokiem znajomych grzbietów w pięknych okolicznościach.




Stoiska wydawców cieszą mnie coraz mniej, gdyż w naszym kraju wydawnictwa przejmują część rynku, która do tej pory zarezerwowana była dla księgarń. Niby nie ma w tym nic złego: jeśli wydawnictwa wiedzą jak sprzedawać książki klientowi detalicznemu, reklamować je, opowiadać o nich, mają sprzedaż opanowaną logistycznie...to czemu nie? Ale czy wtedy nie dzieje się coś niewłaściwego? Jeśli w księgarni internetowej czy stacjonarnej wydawca sprzedaje tylko swoje tytuły, to problem jest mniejszy, jest to wtedy salon firmowy marki, tak jak salon firm samochodowych czy odzieżowych. A jeśli księgarnia będąca własnością jednego wydawcy ma w ofercie książki różnych wydawców....to jak zachowuje obiektywizm? Czy promuje/proponuje klientom/zachęca do zakupu tylko tytułów wydanych przez właściciela, czy innych wydawców też? Jak radzą sobie wydawcy, których nie stać na założenie księgarni/sieci księgarń? Przykład tego zjawiska zaobserwowałam na Imieninach Jana. Wśród licznych stoisk wydawnictw było tylko jedno stoisko księgarni. Księgarnia miała na stoisku tytuły tylko dwóch wydawnictw, z których jedno jest w strukturach drugiego. Nie chciałam w to uwierzyć i zapytałam panią księgarkę, czy jej księgarnia sprzedaje dziś książki tylko tych dwóch wydawnictw i pani odpowiedziała, że tak. Dodatkowo przyciągającym elementem był rabat 60%. I wszystko jasne. Bardzo mnie interesuje jak pracuje taka księgarnia, co księgarz poleca czytelnikom? Czy tylko książki swojego właściciela, czy może raz na jakiś czas też innego wydawcy? Czy jest to ustalone, czy panuje dowolność? 





Nadzieja


Nie byłabym sobą, gdybym jednak nie widziała iskierki nadziei. Tyle zieleni dookoła, tyle pięknych książek, ludzi pracujących z pasją. Róbmy swoje, edukujmy czytelników, pokazujmy im jak wygląda rynek książki w Polsce, kto jest właścicielem kogo i chwalmy tych, którzy sprzedając ludziom książki myślą też o innych uczestnikach rynku. Niezależność, różnorodność jest ważna. 








czwartek, 22 czerwca 2017

Duńska książka

Piątek, 23 czerwca 2017

Zagranica


Dziś opiszę studium przypadku książki, która przyjechała do Polski z zagranicy ze swoim nowym właścicielem. Właściciel ten to osoba, która wyjechała z Polski do pracy za granicę, jego krewny lub przyjaciel, który kupił na wyprzedaży, znalazł lub trafiła w jego ręce różnymi innymi drogami niezwykle cenna książka. Takich przypadków w naszym antykwariacie było już kilkadziesiąt. Odbieram telefon/otwieram e-mail/przychodzi osobiście do nas ktoś (z reguły pan), który chce się dowiedzieć czegoś o swoim nabytku. Książki te pochodzą, z krajów najchętniej odwiedzanych przez naszych rodaków w poszukiwaniu lepszego życia za granicą: Wielka Brytania, Niemcy, Irlandia, Dania, Szwecja. 



Książka ze zdjęcia to książka angielska. W tytule dzisiejszego wpisu jest książka duńska, ale jej zdjęcia nie zrobiłam, a był to przepiękny starodruk, który zaoferowano mi kilka lat temu. Prosto z Danii (pan z bagażami przyszedł do antykwariatu), żal było patrzeć, dla kogoś w Danii mógł być ważny, cenny. Nasz antykwariat nie mógł go przyjąć, bo nie uwierzyłam w historię, że został znaleziony na wystawce, doradziłam, żeby wrócić do Danii i tam próbować go sprzedać. Mam nadzieję, że wrócił.

Wejście w posiadanie


Najczęściej taki pan z książką z zagranicy twierdzi, że kupił lub wziął z domowej wyprzedaży/wystawki lub też czasem, że znalazł. Co jest charakterystyczne dla tych książek? Spektakularnie wyglądają: duży format, grube, z okuciami, z ilustracjami. Myślę, że te książki rzeczywiście zostały kupione za kilka funtów czy innych walut lub wzięte z jakiegoś składowiska. Za granicą, tak  jak i u nas, coraz mniej ludzi ceni książki, coraz mniej jest mieszkań z księgozbiorami, nowe książki wypierają stare, kolekcjonerzy umierają, a ich książki trafiają na wyprzedaże. Jednak jest też drugi sposób wejścia w posiadanie starych książek. Często już w pierwszych słowach pan oferujący nam książki mówi, że pracował na budowach, przy remontach, rozbiórkach i gdy rozebrali komin, to tam znaleźli górę książek. 




Wartość


Odpowiedź na pytanie o wartość książek nagram niedługo na dyktafon w telefonie i będę puszczać zamiast opowiadać po raz nie wiem który. Albo napiszę na blogu! Wydrukuję i będę dawać jako lekturę wstępną przed rozmową z antykwariuszką i w mailu wysyłać pytającym. U lekarza przed badaniem/zabiegiem albo po dostaje się też na kartce zalecenia co wolno, a co nie. Pewnie lepiej żeby pacjent miał zapisane, bo tego co powie lekarz może nie zapamiętać. A w antykwariacie będę rozdawać kartkę z tekstem takim:


Ta książka jest warta tyle, ile zapłaci za nią klient. Sztuka znalezienia klienta i odpowiedniego zaprezentowania mu książki to zadanie antykwariuszki. Łatwo znaleźć klienta, który chce zapłacić mało albo jeszcze mniej, trudno znaleźć klienta, który chce zapłacić dużo. Jeśli chce pan sprzedać książkę szybko, to zarobi pan mało, a jeśli może pan poczekać, to uzyska pan wyższą cenę. Książki w językach obcych sprzedają się w naszym kraju o wiele gorzej od napisanych po polsku. Kolekcjonerzy, bibliofile, pasjonaci z Polski, którzy wydają duże sumy na książki zbierają najczęściej książki o Polsce w języku polskim. Mogą to być rozmaite tematy, węższe lub szersze, np. określony region, miasto, wieś, osoba, wydarzenie historyczne, zjawisko społeczne, instytucja, można interesować się hodowlą koni w Polsce i zbierać wszystkie książki na ten temat, można Mikołajem Kopernikiem itd. Niepodważalny jest jednak fakt, iż polscy kolekcjonerzy najchętniej kupują i najwięcej płacą za polskie książki, obrazy itd. Tutaj dochodzimy do sedna: po co wozić stare książki z zagranicy do Polski? Czy naprawdę stara, wielka, pięknie ilustrowana księga o jakimś angielskim starym rodzie może u nas kogoś zainteresować na tyle, że zaoferuje więcej niż kolekcjoner z Anglii, który płaci w funtach? Czy stara szwedzka książka o wydobyciu węgla w Szwecji w XVIII wieku może być u nas warta więcej niż w Szwecji, gdzie być może ktoś szuka jej od lat i zapłaci górę pieniędzy? Czy nie lepiej tę piękną, starą, wielką księgę sprzedać w jakimś antykwariacie w Anglii, Niemczech, Irlandii, Danii, Szwecji i dostać za nią funty, euro czy korony niż wozić ją do naszej ojczyzny. Tutaj nie ma na te książki klienta, tutaj antykwariaty nie zapłacą tyle co tam, tutaj ludzie nie czytają i nie cenią książek tak, jak tam. Angielskie książki próbujmy sprzedać Anglikom, niemieckie Niemcom itd, bo od nich uzyskamy najwyższe kwoty. Jasne, że w Polsce też można takie książki sprzedać, ale za cenę wielokrotnie niższą. 

Powyższy tekst ma na celu tylko edukację w zakresie wartości książek. Antykwariuszka popiera z całego serca czytanie książek w językach obcych, ich kupowanie, sprzedawanie, wypożyczanie, kolekcjonowanie. Bardzo bym się cieszyła, gdyby w naszym kraju istniał rynek na książki w językach obcych, nowe i stare, gdybyśmy chcieli czytać i poznawać inne języki, kraje, kultury, religie i byli na nie otwarci.