poniedziałek, 19 grudnia 2016

Przedświąteczna gorączka

Wtorek, 20.12.2016




Praca i płaca


Na spotkaniu z księgarzem berlińskim w Warszawie usłyszałam trafną uwagę, która działa również na polskim rynku książki, a na pewno w naszym antykwariacie: pracy w księgarni jest tak dużo, że potrzeba kilku pracowników, ale przychody z księgarni pozwalają na utrzymanie tylko jednej osoby. Właściwie cieszę się, że usłyszałam to zdanie, bo potwierdza moje obserwacje. Z drugiej strony to jednak smutne. Jako receptę pan księgarz podał dywersyfikację, czyli dla każdego z pracowników jego księgarni praca w niej nie jest jedynym źródłem utrzymania. Każdy robi coś jeszcze: pisze artykuły do prasy, tłumaczy teksty, często książki. Pracy w naszym antykwariacie (a i pewnie w innych księgarniach) jest tak dużo, że i dla 10 osób by wystarczyło, tylko, że przychodów nie wystarczyłoby na opłacenie tej pracy.






Jakość pracy



Funkcjonowanie antykwariatu szwankuje:
- odwieczny problem z miejscem na książki
- gubienie się książek
- dużo różnych spraw do załatwienia
Staram się jak mogę pracować jak najlepiej, ale nie ma możliwości, żeby jedna osoba wykonała wszystkie czynności, które powinny być wykonane. Dlatego nie wszystko jest idealnie w antykwariacie, a raczej nic nie jest idealnie. Zatrudnienie pracownika w dzisiejszych realiach płacowo-składkowych w naszym pięknym kraju niestety nie jest możliwe. Czytałam poradniki biznesowe, w których jedną z bardzo podkreślanych zasad biznesu jest: płać zawsze najpierw sobie, potem pracownikom. W naszym antykwariacie jednak tak się nie dało. Gdy byli pracownicy, to oni z definicji musieli dostać wynagrodzenie, a antykwariuszka niekoniecznie. To chyba nie tak powinno wyglądać.




Gorączka



Grudzień to jak wiadomo  miesiąc najintensywniejszej pracy w księgarniach. W naszym antykwariacie również. Jest dużo zamówień internetowych, co pięknie umożliwia opłacanie wszystkich faktur na bieżąco (szkoda, że tylko w jednym miesiącu w roku). Ogrom pracy jest satysfakcjonujący, pakując książki myślę: jak zareaguje obdarowana nią osoba, czy przeczyta książkę, czy odstawi na półkę lub szybko sprzeda nietrafiony prezent... Czy może książka z naszego antykwariatu komuś się spodoba, zachęci do czytania, odkryje nowe światy przed kimś... Wierzę w to. Właśnie z powodu grudnia na blogu pojawia się mniej wpisów. W pozostałych miesiącach i tak nie starcza na nic czasu, ale w grudniu bardziej. Dodatkowo oprócz bycia antykwariuszką ogarniającą akcję Święta w antykwariacie, jestem też gospodynią domową ogarniającą akcję Święta w domu, jest jeszcze trzecia akcja Święta - w domu mojej mamy. Żadne z tych Świąt nie będą przygotowane perfekcyjnie, jak z reklam, ale to przecież nie jest wielki problem.





Wielkie problemy



Oprócz codziennych problemów antykwariatowo-domowych myślę o tym, że ludzie mają większe problemy i próbuję pomóc. Małe kwoty (tylko takie mogę) przekazuję na cele dobroczynne. Moje problemy są niczym w porównaniu z tragediami innych. Nie potrzebuję wielkich pieniędzy, chcę tylko utrzymać moją rodzinę i antykwariat. Moje dzieci mają co jeść, w co się ubrać i co czytać. Antykwariat jeszcze nie upadł. Nie potrzebuję luksusów z reklam, wolę skromne życie i umiar. Ciekawe, czy gdyby antykwariat przynosił miliony mówiłabym tak samo? No ale nie przynosi, a ja cieszę się tym co mam i dzielę się tym, czym mogę z innymi.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz